Autor: Colleen Hoover
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 344
Ocena: 8/10
Zauważyłam, że ostatnio na blogu posty pojawiają się w niedzielę - tak jakoś się złożyło, że w tygodniu uczelnia, a sobota to taki dzień na ogarnięcie wszystkiego i jeszcze moment na odpoczynek. A w niedzielę siadam i piszę post, bo tęsknię za blogowaniem i Waszymi blogami.
Tak więc dzisiejszego niedzielnego popołudnia mam dla Was recenzję książki Ugly Love Colleen Hoover. Jest ktoś kto o niej nie słyszał?
Tate, początkująca pielęgniarka wprowadza się do mieszkania swojego brata. Nie spodziewa się jednak, że od pierwszego dnia w nowym miejscu jej życie zacznie się komplikować. Wszystko za sprawą przystojnego pilota Milesa. Mężczyzna ustala tylko jedną regułę: nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości. Jak jednak powszechnie wiadomo, człowiek swoje, a serce swoje. Gdy sytuacja wymyka się spod kontroli ożywają bolesne wspomnienia, uczucia zaczynają dusić, eksplodują, przestają obowiązywać wszelkie zasady..
Już przy lekturze Maybe Someday doświadczyłam na własnej skórze niezwykłej umiejętności Colleen Hoover: ta kobieta pisze książki emocjami, te książki przeżywa się całym sobą, docierają do najgłębszego zakamarka naszego umysłu, całe nasze ciało reaguje na to, co czytamy. Ponadto tworzy takich bohaterów, których nie da się nie lubić, nawet tych "trzecich". Hoover jest mistrzynią w budowaniu napięcia i nadawaniu rytmu powieści, wszystko dzieje się niby spokojnie, bez większych rewelacji, ale w pewnym momencie uświadamiamy sobie, że gdzieś po drodze rozdarła, rozszarpała nasze biedne serce na kawałki.. Niepostrzeżenie, bez pytania o zgodę, bez naszej wiedzy. Po prostu to się dzieje. W pewnym momencie jesteśmy kukiełką Colleen, która robi z nami dokładnie to co chce. Sprawia, że nie jesteśmy po prostu czytelnikiem. Jesteśmy ofiarą.
Bohaterowie są świetnie wykreowani, zarówno ci głowni - Tate i Miles, jak i ci którzy są gdzieś tam w tle. Najwięcej uwagi skupia na Milesie, bo między tym co dzieje się obecnie pisarka przemyca historię Milesa sprzed sześciu lat. Piękną, subtelną, która z czasem przeradza się w bolesną, w taką, która może odebrać chęć do życia. Wiemy, co się wydarzyło w życiu tego dwudziestokilkuletniego mężczyzny i mimo tego, że traktuje teraz Tate z chłodem rezerwą nie potrafimy być na niego złym. Więcej - doskonale rozumiemy jego pobudki i usprawiedliwiamy jego zachowanie. Z kolei Tate, nieświadoma całego bólu i cierpienia jakie Miles w sobie nosi nie rozumie postępowania chłopaka. Mur jaki wokół siebie postawił jest nie do przebicia, a Tate próbując się przez niego przedostać, czy chociażby zajrzeć naraża się na cierpienie.
Fabuła jest nieskomplikowana, niektórzy powiedzą, że to historia jakich w literaturze wiele. Historia trudnej, brzydkiej miłości niosącej ogrom bólu, cierpienia i łez. Różnica polega na tym, że ta historia żyje w nas, angażuje czytelnika, rozdziera, potem składa. Najpierw powoduje smutek, a potem pociesza.. i tak w kółko. Chociaż wydawałoby się, że to miłość gra tu główną rolę, ja dostrzegam coś innego. Moim zdaniem ta powieść traktuje o przebaczeniu. O tym, jak ważne jest by przebaczać innym, by wybaczać sobie błędy młodości, by wreszcie wybaczyć sobie. Nie całe zło w naszym życiu jest naszą winą. Najważniejsze jest to, by znaleźć odwagę i spojrzeć prawdzie w oczy. A potem przebaczyć, bo dzięki temu łatwiej będzie żyć.
Powieść jest piękna, delikatna, wzruszająca. Bohaterowie są tacy, których nie da się nie lubić. Są wzloty i upadki, chwile radości i szczęścia, ale też te smutne i bolesne. Nie brakuje tu namiętności, w niektórych sytuacjach z bohaterów aż kipi pożądanie. Pikanterii powieści dodają sceny erotyczne, które czyta się z wypiekami na twarzy. Takich scen nie brakuje, aczkolwiek są utrzymane w dobrym smaku - co nie zmienia faktu, że jest gorąco!
Ugly Love to piękna powieść o miłości, przebaczaniu i odnajdywaniu siebie. To historia, którą przeżywamy całym sobą, emocje są wszechobecne i przenikają czytelnika na wskroś. Czujesz szczęście bohaterów i ich ból, razem z nimi cieszysz się i cierpisz. To powieść, która wciąga, niszczy, buduje, rozbija i na nowo składa w całość. Historia, choć wydawać może się banalna jest niezwykła. Colleen Hoover po raz kolejny kradnie serca czytelników i zakładam, że nie jest to ostatni raz.
Uwielbiam książki Colleen Hoover "Ugly love" czytałam już dawno, i bardzo mi się podobała. Aczkolwiek moim numerem jeden pozostaje "Maybe someday" :)
OdpowiedzUsuńDla mnie też numerem jeden jest "Maybe someday" :)
UsuńTo druga z kolei książka autorki, która mnie ogromnie poruszyła. Jestem ciekawa czy pozostałe powieści równie mocno trafiają w serce...
OdpowiedzUsuńJa do tej pory czytałam tę i "Maybe someday", ale pewnie w przyszłości sięgnę też po inne :)
UsuńUwielbiam tę książkę! Tak, jak napisałaś, ich się nie czyta, je się przeżywa całą sobą!
OdpowiedzUsuńUgly love to wspaniała powieść, szybko się w nią ciągnęłam i razem z bohaterami przeżywałam ich trudne przejścia
OdpowiedzUsuńMoże jestem za stara, ale mam za sobą trzy powieści tej autorki i żadna z nich nie skradła mojego serca. Hoover nie potrafi mnie zaskoczyć, czego trochę żałuję, ale ja już tak mam z twórczością pisarzy, których kochają niemal wszyscy...
OdpowiedzUsuńMimo, że to popularna i zachwalana autorka nigdy nie ciągnęł mnie do jej książek. Jednak może kiedyś zobaczę czy mi się spodoba, ale nie na 100%
OdpowiedzUsuńMoja siostra przeczytała tę książkę w oryginale i w polskiej wersji i mówi że ta pierwsza nawet do naszej się nie umywa :) Ale chętnie poznam kiedyś tę historię.
OdpowiedzUsuńO, Tobie też się spodobała. To chyba najmniej lubiana przez czytelników książka C. Hoover. Byłam nastawiona na średniawkę, a mnie zachwyciła. I rozszarpała na kawałki, mimo że przewidziałam bieg zdarzeń... Lubię ją oraz Milesa i Tate :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Przy gorącej herbacie
niektórzy powiedzą, że to historia jakich w literaturze wiele - czy masz kogoś konkretnego na myśli? :D
OdpowiedzUsuńWiesz, że ja to przeczytam, zostałam zmuszona.... :P
Nie :) Sama pomyślałam tak podczas czytania - że to taka historia, która często "zdarza" się w literaturze i zakładam że dużo czytelników miało podobne odczucie, ale różnica polega na tym, że tutaj towarzyszą nam emocje i tę książkę przeżywamy, a nie tylko czytamy :) No, nie wiem jak będzie w Twoim przypadku.. :D
UsuńKsiążkę czytałam już jakiś czas temu, bardzo mi się podobała, jednak uważam, że to nie jest emocjonalny szczyt możliwości Colleen Hoover.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Czytałam ^_^ Ale już dość dawno, kiedy książka nie była nawet przetłumaczona na polski... i bardzo mi się spodobała :D Zagwarantowała mi dużo emocji, tylko Tate trochę mnie denerwowała, ale dało się to znieść :P
OdpowiedzUsuń