środa, 31 marca 2021

Wybór Charlotty - Agnieszka Olejnik

 



Uwielbiam powieści Jane Austen i uwielbiam powieści pisane współcześnie, ale stylizowane na tamten okres. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, jak dużym wyzwaniem dla autora jest napisanie takiej książki - nie tylko pod względem fabularnym, ale przede wszystkim językowym i stylistycznym, a poniekąd nawet i historycznym. Dlatego też do takich powieści podchodzę z drżeniem serca. 

Przy lekturze każdej książki Agnieszki Olejnik, powtarzam, że to moja ulubiona autorka i sięgam po nią w ciemno. Wybór Charlotty intrygował mnie od samego początku, gdy tylko się dowiedziałam, że taka książka powstaje. Jednak muszę przyznać, że miałam też obawy - bo jednak napisanie takiej powieści to ciężki orzech do zgryzienia. Takiej, żeby była logiczna, spójna, sensowna i na dodatek zaciekawiła czytelnika. Ale już po pierwszych rozdziałach wiedziałam, że jest dobrze. A im dalej czytałam, tym lepiej było i nie wiem czy dobrnęłam do połowy - całkowicie przepadłam.

Charlotta Riley jest panną niebrzydką i niegłupią, ale pozbawioną posagu i przez to skazaną na zamążpójście z rozsądku. Dziewczyna nie zamierza czekać aż ktoś inny podejmie za nią decyzję. Niepokorna i odważna postanawia wziąć los w swoje ręce i postanawia sama wybrać sobie męża - skoro nie dane jest jej wyjść za mąż z miłości, to chce to zrobić na własnych zasadach. Dopiero później - na przekór wszystkiemu, okazuje się że przemyślany plan Charlotty komplikuje.. miłość. 

Charlotta Riley jest bohaterką niezwykle barwną, początkowo wydaje się trochę skryta, ale z czasem pokazuje swój charakter. A charakter Charlotty bardzo mi się spodobał, bo jest dziewczyną dosyć śmiałą i sprytną, mądrą i na swój pozytywny sposób przebiegłą. Jest oddaną przyjaciółką, gotową do poświęceń, a jednocześnie myślącą bardzo zdroworozsądkowo. Lata jej dojrzewania przypadły na czas kiedy straciła najpierw matkę, potem kuzynkę, która niejako uczyła ją świata, a na koniec ojca. Być może przez to była nieco nieobeznana w życiu towarzyskim, generalnie w dorosłym życiu. Nieoczekiwanie przeżywa swoje pierwsze zauroczenie, swoje pierwsze - wydawać by się mogło wielkie uczucie. A później nadchodzi okrutne zderzenie z rzeczywistością, z którym zagubiona Charlotta radzi sobie nadzwyczaj dobrze. 

Charlottę jako bohaterkę bardzo polubiłam, ale jest ktoś, kto wzbudził we mnie większa sympatię i to w zasadzie wbrew logice, bo bohater jest oschły, apodyktyczny i nieco gruboskórny. Ale na przekór wszystkiemu od samego początku ogromnie polubiłam Cedrika - chyba za jego miłość do drzew, schowane głęboko dobre serce i nieco tajemniczą, nietuzinkową osobowość.

Podobała mi się forma jaką zastosowała pisarka w celu ukazania relacji Charlotty z mężem. Brakowało mi w ostatnio czytanych książkach takiego wątku miłosnego, który mnie wciągnie, który będę czytać z zaciekawieniem i wypiekami na twarzy. A tu właśnie to dostałam! Z ogromnym zaangażowaniem śledziłam losy A smaczku dodaje nutka erotyzmu, którą pięknie autorka wplotła w ten wątek miłosny - tak nienachalnie, subtelnie, z wyrafinowaniem - idealnie. 

Agnieszka Olejnik w swojej najnowszej powieści ukazała realia ówczesnego świata, XIX-wiecznej Anglii, skupiając się przede wszystkim na warunkach życia kobiet, na tym jak bardzo, choć nieświadomie, były podporządkowane życiu mężczyzn, zwłaszcza mężów. W moim odczuciu powieść jest świetnie poprowadzona, co nie jest łatwe w przypadku romansów, zwłaszcza tych historycznych.  Ogromnym atutem jest niesamowity angielski klimat, a najbardziej oczarowały mnie krajobrazy, które widziałam przed oczami w czasie czytania - zielone wzgórza ciągnące się aż po horyzont, urokliwe zatoczki i sekretne miejsca, które pokazują nam bohaterowie.  

Pokochałam Charlottę całym sercem, pokochałam ten klimat i poczułam się jakbym żyła w tamtym miejscu, w tamtym czasie. Do tego piękny język stylizowany na XIX wieczną Anglię, ale wcale nie trudny, świetny w odbiorze, odrobina erotyzmu i całe mnóstwo niezwykłego klimatu. Przepis na lekturę dla mnie idealną. 

sobota, 27 marca 2021

Zawsze i na zawsze - Klaudia Bianek

 



Uwaga! Może zawierać niewielkie spoilery z pierwszej części – nie więcej niż na okładce J .

Mozolnie odbudowywana radość życia i kruche szczęście, jakiego zaznała Eliza w związku z Filipem rozsypują się wraz z odkryciem szokującej prawdy. Przez moment uwierzyła, że jest jeszcze zdolna kogoś kochać, otworzyć serce dla innego mężczyzny niż ukochany zmarły mąż. Po kolejnym ciosie zadanym przez życie Eliza na powrót zamyka się w sobie, nie ma już siły żeby walczyć.

W pierwszej części najbardziej spodobał się wątek przeżywania żałoby – był dopracowany w każdym calu, pełny, doskonały. Kiedy myślę o „Zawsze  i na zawsze” i chcę znaleźć coś takiego –coś, co moim zdaniem jest zrobione w stu procentach i nic więcej nie można już dodać, przychodzi mi na myśl Jaś i jego rozwój jako dziecka z zespołem Downa. Duża część książki skupia się właśnie na chłopcu, który dostał szansę przebywania wśród rówieśników takich jak on – od których nie będzie odstawał, którzy będą go traktować jak równego sobie. Wszystkie momenty, wszystkie te małe postępy Jasia były ogromnie wzruszające i jakkolwiek by spojrzeć – optymistyczne. Autorka w ten sposób pokazała nam, że dziecko z zespołem Downa może wieść normalne życie, chodzić do przedszkola, uczyć się, rozwijać, robić postępy i dzięki tym małym kroczkom wywoływać wielki uśmiech na twarzach najbliższych.

Podoba mi się też to, jak Klaudia Bianek pokazała relacje między rodzeństwem – Emilką a Jasiem. Bez ubarwień, na surowo wręcz – Jaś wymaga wzmożonej opieki, a Emilka jako starsza, wiele potrafi zrozumieć. Zarówno Eliza jak i dziadkowie starają się, by Emilka w żaden sposób nie odczuła tego, że poświęcają jej mniej czasu, że jest w jakikolwiek sposób zaniedbywana, ale to bardzo trudne zadanie. I choć dziewczynka czasem odnosi mylne wrażenie że jest na drugim planie – jedno jest pewne. Mimo nawet i sprzeczek z młodszym bratem, potrafi stanąć za nim murem. I to kolejny piękny, wzruszający fragment książki, przy czytaniu którego czytelnikowi cieplej robi się na sercu.

Ta powieść jest tak wielowątkowa, tak ładnie rozbudowana, że o każdym jej aspekcie można by było napisać oddzielną opinię. Autorka niczego nie koloryzowała, pokazała życie takim jakie jest. Nie uniknęła tematu sporów i kłótni w wielopokoleniowej rodzinie. Rodzinie, która tak z sobą zżyta nagle się rozbija,  część jej członków ze sobą nie rozmawia, a część została zupełnie odrzucona.

Porusza też temat przyjaźni, pięknej przyjaźni która może wydarzyć się między osobą młodą, jaką jest Eliza i staruszką – Zofią Skalską.

W  tej części w moich oczach zyskał Filip. To poprzez jego postać pisarka pokazuje czytelnikowi jak silna może być nadzieja, jak bezinteresowna potrafi być miłość i jak długo można cierpliwie czekać na drugą osobę. To też powieść o przeszłości na którą nie mamy wpływu, o porzuceniu, poczuciu bycia niechcianym i niekochanym.

„Zawsze i na zawsze” to też swoista kontynuacja motywu żałoby – godzenia się ze stratą ukochanego,  symboliczne przejście do nowego etapu życia, zamknięcie pewnego rozdziału i rozpoczęcie nowego.

Pomimo tego, że w powieści wybrzmiewają echa nieracjonalnego czasami (ale to jedynie w moim odczuciu) zachowania czytelników z poprzedniej części, uważam że „Zawsze i na zawsze” jest o niebo, niebo lepsza niż „Życie po Tobie”. Bardziej dopracowana, rozbudowana, a wszystkie wątki łączą  się spójnie w logiczną, płynną całość.

„Zawsze i na zawsze” jest piękną, subtelną, wielowątkową powieścią o nadziei, kobiecej sile, miłości w różnych wymiarach. Porusza delikatny temat rodzinnych sporów, odrzucenia. Dzięki historii Jasia pokazuje, że dziecko z zespołem Downa może wieść stosunkowo normalne życie, być akceptowanym i kochanym tak samo jak zupełnie zdrowe dziecko. Mówi też o poczuciu bycia niechcianym, o przyjaźni i godzeniu się z życiem.

Na zakończenie powiem tyle – ostatni rozdział, nie mówiąc już o ostatnich stronach powieści, zostawiają czytelnika w takim zawieszeniu, że nawet jeśli miałaś w planie nie kontynuować serii (choć wątpię, że takie osoby są) to gwarantuję, że i tak sięgniesz po „Taką, jaka jesteś”. 

czwartek, 25 marca 2021

Życie po Tobie - Klaudia Bianek

 


Najpierw moją uwagę przykuła piękna okładka, taka subtelna, delikatna, wiosenna. Potem przeczytałam mnóstwo zachęcających opinii, aż wreszcie uległam. Nakręcona tak pozytywnym odbiorem debiutanckiej obyczajowej powieści Klaudii Bianek sięgnęłam po nią z ogromnymi oczekiwaniami. Od początku chciałam się delektować każdą stroną, chłonąć każde słowo. Nasza relacja na początku jednak okazała się dosyć chłodna. Ale potem - potem stało się coś, co sprawiło że historia Elizy wdarła się do mojego serca, zawładnęła nim i już wiedziałam, że jestem kupiona. 

W momencie gdy Eliza traci ukochanego męża, zmienia się cały jej świat. Mimo rozpaczy musi wciąć się w garść i stanąć na nogi, by zapewnić byt swoim ukochanym dzieciom. Ukojenia szuka z dala od miejskiego zgiełku, w niewielkiej miejscowości Lilecko. W rodzinnym domu, wśród bliskich powoli wraca do siebie. Gdy poznaje nowego sąsiada, Filipa, znajduje też przyjaźń, zrozumienie i wsparcie. Filip jest z zawodu weterynarzem, jest człowiekiem czułym i wartościowym. Coraz czulsze spojrzenia mogą okazać się początkiem czegoś nowego, silnego, a jednocześnie - nowym początkiem dla Elizy. 

Piękne są motywy tej powieści. Jest jednak taki jeden, szczególny aspekt tej powieści, który wyjątkowo chwycił mnie za serce. Piękne są emocje, uczucia i cała ta psychologiczna strona przeżywania żałoby. Tak, najbardziej do mojego serca trafił wątek opisujący to, co przeżywała Eliza po stracie ukochanego męża, mężczyzny jej życia. To było tak piękne, tak mocno uderzające w serce czytelnika. Taka miłość jaką wydarzyła się pomiędzy Elizą a Arturem, jednocześnie najpiękniejsza i w pewien sposób niszcząca, wydawałoby się - nie może się zdarzyć. A jednak, jednak autorka ubrała w słowa wszystkie te uczucia tak trafnie, tak do bólu realnie i zwyczajnie, że odnosimy wrażenie że to miłość, która łączy wiele par, ale dopiero gdy wydarzy się tragedia zdajemy sobie sprawę z jej ogromu.

Wyobraźcie sobie taki obrazek: wielopokoleniowa rodzina mieszkająca w dużym, rodzinnym domu, otoczonym sadem, obok stadnina koni. Zapach wsi, zapach lata. Ludzie, którzy się kochają i wspierają, na których zawsze można liczyć. Sielanka, prawda? Mimo, że tak by się mogło wydawać, Klaudia Bianek porusza bardzo delikatne, trudne tematy. Żałoba, niepłodność, opieka nad dzieckiem z zespołem Downa, a także małe nieporozumienia, z którymi domownikom przychodzi się mierzyć każdego dnia. Autorka z ogromnym taktem, jednocześnie nie ubarwiając opisuje codzienność ludzi, którym przyszło się mierzyć z przeróżnymi problemami. 

Podziwiam Panią Klaudię za to, w jak naturalny sposób wplotła w powieść wątek dziecka z zespołem Downa. Dzięki historii Jasia dowiadujemy się jak wygląda opieka nad dzieckiem z wadą genetyczną, jak wiele trzeba poświęcić, ale też jak dużą radość sprawiają nawet niewielkie postępy, samodzielność w prostych czynnościach, uśmiech dziecka skierowany w stronę bliskiej osoby czy zaufanie, którym obdarzy kogoś spoza najbliższego otoczenia. 

Wiele jest takich trudnych tematów - jedne są rozwinięte, inne są tylko zaznaczone, ale nie zbagatelizowane. Mnie osobiście od początku ciekawi jak potoczą się losy Kuby i Oli - a Ola to moja ulubiona bohaterka, mimo, że drugoplanowa. Pokochałam tę dziewczynę całym sercem za szczerość, naturalność i siłę, jaką w sobie ma. 

Sam wątek znajomości Elizy i Filipa w moim odbiorze powieści zszedł na drugi plan. Nie uważam, że jest płytki czy słaby, po prostu bardziej skupiłam się na czym innym. Jednakże faktem jest, że to dzięki Filipowi Eliza zaczęła odzyskiwać wiarę w sens dalszego życia, dzięki niemu zaczęła budzić się ze swoistego letargu. To właśnie on stał się bodźcem, który wyzwolił w niej chęci do ruszenia dalej. On, i rozmowa z Zofią Skalską - staruszką, którą spotyka co tydzień na cmentarzu, kiedy obydwie kobiety odwiedzają zmarłych mężów. 

Czy widzę jakieś minusy powieści? Tak, widzę, ale w ogólnym rozrachunku giną w mnóstwie pozytywów. Eliza czasami mnie denerwowała, niektóre zachowania bohaterów wydawały mi się pozbawione logiki. 

Nie przypominam sobie, bym w ostatnim czasie czytała książkę tak mocno naszpikowaną emocjami. Klaudia Bianek jest dla mnie mistrzynią w operowaniu uczuciami nie tylko bohaterów, ale i czytelników. Życie po Tobie to powieść subtelna, piękna, delikatna. To powieść poruszająca istotę żałoby i jej przeżywania, powieść pokazująca nieidealne życie zwyczajnych ludzi, których mocno doświadcza życie. To również historia o kobiecej sile, miłości silniejszej od śmierci i mocy uczuć, które - choć nie zawsze jesteśmy gotowi to przyznać - rządzą naszym życiem. 

sobota, 20 marca 2021

Olszany. Powrót do domu - Agnieszka Litorowicz-Siegert


Lubicie książki z motywem powrotu do korzeni, rodzinne sagi, małe sielskie miasteczka i do tego dreszczyk grozy? Jeśli tak, to Olszany. Powrót do domu z pewnością przypadnie Wam do gustu!

Julia, główna bohaterka po rozstaniu z narzeczonym na kilka miesięcy przed planowanym ślubem potrzebuje złapać oddech z dala od obecnego życia. Na Pomorzu na Julię i jej matkę czekają nieuporządkowane sprawy rodzinne - posiadłość w Olszanach po dziadku Julii, który zmarł kilka lat temu. Dziewczyna nie była zżyta z dziadkiem, podobnie jak jej matka z ojcem, dlatego wyjazd do Olszan jest dla niej drogą ku zbadaniu swoich korzeni i poznaniu czegoś zupełnie nowego, dotąd nieznanego. 

Na miejscu zatrzymuje się w uroczym pensjonacie "Czarny Kamień" prowadzonym przez niezwykle charyzmatyczną Stellę. Szybko poznaje miejscowych mieszkańców, zaskarbiając sobie ich sympatię.  Sprawa domu w Olszanach okazuje się być dużo bardziej skomplikowana, niż początkowo wydawało się Julii. Tragiczne wydarzenie z przeszłości, które naznaczyło Olszany złą sławą wciąż powraca i utrudnia Julii uporządkowanie rodzinnych spraw. 

Olszany to wciągająca saga rodzinna, sięgająca wydarzeniami do czasów II wojny światowej. Na początek poznajemy historię Julii - najmłodszej z pokolenia. W trakcie odkrywania tajemnicy Olszan Julia przypadkowo poznaje historię swojej matki, o której nie miała pojęcia. Jednak najbardziej absorbująca okazuje się historia Ludwika - dziadka Julii - to właśnie ona dostarcza nam najwięcej emocji, strachu i wiedzy o dziejach rodziny Borowiczów. 

Julia podczas pobytu w Olszanach poznaje mieszkańców miasteczka. Bohaterowie powieści są sympatyczni, barwni, naprawdę świetnie wykreowani. Chociaż jest ich sporo, bez trudu odnajdujemy się w tym kto jest kim. Są postacie bardzo osobliwe, a dzięki temu fascynujące - jak na przykład Zofia, która interesuje się zjawiskami nadprzyrodzonymi, Basia - wielka pasjonatka ogrodnictwa czy Artur - - egzorcysta, miejscowy ksiądz o bardzo wyrozumiałym i mądrym podejściu do spraw religijności i duchowości. Ważną postacią w powieści jest Wiktor Zajbert mieszkający w sąsiedztwie Olszan i pomagający Julii w uporządkowaniu spraw spadku. 

Powieść jest bardzo klimatyczna, czyta się ją szybko i z przyjemnością odkrywamy kolejne elementy układanki. 

Dawno żadna książka nie sprawiła, żebym była tak totalnie oczarowana, żebym chciała ze ściśniętym gardłem powiedzieć: wow. Tej książce prawie się to udało, gdyby nie coś, czego zabrakło mi na samym końcu - większego dreszczyku emocji, większego zaskoczenia? Przez niemalże całą powieść historia posiadłości w Olszanach pełna była tajemnic, poszukiwania, a nawet grozy, takiego przyjemnego strachu towarzyszącego czytelnikowi podczas czytania. Potem nagle wszystkie tajemnice znalazły swoje rozwiązanie, choć dla mnie ono było trochę za słabe. Po naprawdę doskonałej historii, świetnie poprowadzonej, przepełnionej emocjami, wyjaśnienie tajemnicy dziadka Ludwika i Olszan okazało się dla mnie zbyt błahe, za mało emocjonujące. Mimo to, historia jest naprawdę ciekawa, intrygująca i wciągająca. Na tyle, że bez wahania sięgnę po drugi tom powieści. 

piątek, 12 marca 2021

Wszystkie nasze dni - Natalia Sońska




Nina robi w życiu to co kocha - prowadzi własną firmę, jest konsultantką ślubną i spełnia się organizując przyjęcia weselne. Sama jest zaręczona z Mateuszem, ale zapracowanie i zabieganie sprawiają, że nie ma głowy do zaplanowania własnego ślubu. Ukochany wiernie trwa przy jej boku i wydaje się, że unikanie przez Ninę tematu ślubu nie robi na nim wrażenia. Sam również oddaje się pracy i spychanie ślubu na dalszy plan nie jest dla niego aż tak istotne. Ktoś jednak w końcu straci cierpliwość..

Wszystkie nasze dni  Natalii Sońskiej to lekka, bardzo optymistyczna i kobieca książka. Czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie, a wydarzenia w powieści skupiają się głównie wokół ślubu, jaki Nina organizuje dla jednej ze swoich klientek - Sylwii. Autorka zabiera czytelnika w sam środek ślubnych przygotowań - wszystko dzieje się dynamicznie. 

Bohaterowie są pełnokrwiści, energiczni, pełni życia. Są wykreowani na bardzo realnych, takich których możemy spotkać na ulicy, nie są papierowi. Polubiłam chyba wszystkich, bez wyjątku, ale największą sympatią darzę postać Mateusza - narzeczonego Niny. Taki mężczyzna u boku kobiety to skarb! Cierpliwy, wyrozumiały, a jednocześnie zdecydowany i męski. Pomiędzy Niną i Mateuszem widać uczucie, przeskakującą dobrą energię. Czuje się, że relacja jaka ich łączy jest wyjątkowa i zbudowana na przyjaźni, szacunku, zrozumieniu i oczywiście miłości. 

Oprócz życia zawodowego Niny poznajemy też bardzo dobrze jej życie prywatne. Poznajemy jej charakter, przyjaciół i przeszłość. "Normalna" dziewczyna, mająca swoje wady i zalety, słabości i rozterki, gorsze i lepsze dni. Odrobinę niezdecydowana, odkładająca pewne decyzje na bok, jednocześnie pełna dobrej, pozytywnej energii i pasji. Jest to chyba jedna z moich ulubionych bohaterek z książek Natalii.

Powieść pokazuje też, że dużą wartością w naszym życiu jest przyjaźń. Choć na co dzień otaczamy się wieloma ludźmi, wśród nich zazwyczaj jest tylko kilka osób, które są dla nas zawsze, które nas wysłuchają, wesprą, będą towarzystwem do płaczu, śmiechu, butelki wina i czary goryczy. Taka relacja łączy Ninę i Martę, relacja która trwa od lat i mimo odległości i mimo tego, że Nina ma wokół siebie inne życzliwe dusze, to właśnie Marta jest tą osobą, która potrafi ją zrozumieć jak nikt inny. 

Jak już wspomniałam historia jest dynamiczna, czyta się ją lekko i szybko, napisana jest prostym językiem. Wydaje się taka bardzo zwyczajna, przyziemna i dzięki temu bardzo fajnie się ją odbiera. Mamy wrażenie, że bohaterowie są ludźmi których spotykamy na co dzień, nie są wyidealizowani ani przerysowani. Są tak cudownie do bólu zwyczajni i to najbardziej oczarowało mnie w tej powieści.  Choć ja dosyć szybko zorientowałam się o co chodzi w pewnej sytuacji, to i tak uważam ją za świetną książkę. Odpręża, relaksuje, pozwala zapomnieć o codzienności.