niedziela, 27 listopada 2016

Ugly Love - Colleen Hoover

Tytuł: Ugly Love      
Autor: Colleen Hoover
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 344
Ocena: 8/10

Zauważyłam, że ostatnio na blogu posty pojawiają się w niedzielę - tak jakoś się złożyło, że w tygodniu uczelnia, a sobota to taki dzień na ogarnięcie wszystkiego i jeszcze moment na odpoczynek. A w niedzielę siadam i piszę post, bo tęsknię za blogowaniem i Waszymi blogami. 

Tak więc dzisiejszego niedzielnego popołudnia mam dla Was recenzję książki Ugly Love Colleen Hoover. Jest ktoś kto o niej nie słyszał? 

Tate, początkująca pielęgniarka wprowadza się do mieszkania swojego brata. Nie spodziewa się jednak, że od pierwszego dnia w nowym miejscu jej życie zacznie się komplikować. Wszystko za sprawą przystojnego pilota Milesa. Mężczyzna ustala tylko jedną regułę: nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości. Jak jednak powszechnie wiadomo, człowiek swoje, a serce swoje. Gdy sytuacja wymyka się spod kontroli ożywają bolesne wspomnienia, uczucia zaczynają dusić, eksplodują, przestają obowiązywać wszelkie zasady..

Już przy lekturze Maybe Someday doświadczyłam na własnej skórze niezwykłej umiejętności Colleen Hoover: ta kobieta pisze książki emocjami, te książki przeżywa się całym sobą, docierają do najgłębszego zakamarka naszego umysłu, całe nasze ciało reaguje na to, co czytamy. Ponadto tworzy takich bohaterów, których nie da się nie lubić, nawet tych "trzecich". Hoover jest mistrzynią w budowaniu napięcia i nadawaniu rytmu powieści, wszystko dzieje się niby spokojnie, bez większych rewelacji, ale w pewnym momencie uświadamiamy sobie, że gdzieś po drodze rozdarła, rozszarpała nasze biedne serce na kawałki.. Niepostrzeżenie, bez pytania o zgodę, bez naszej wiedzy. Po prostu to się dzieje. W pewnym momencie jesteśmy kukiełką Colleen, która robi z nami dokładnie to co chce. Sprawia, że nie jesteśmy po prostu czytelnikiem. Jesteśmy ofiarą. 

Bohaterowie są świetnie wykreowani, zarówno ci głowni - Tate i Miles, jak i ci którzy są gdzieś tam w tle. Najwięcej uwagi skupia na Milesie, bo między tym co dzieje się obecnie pisarka przemyca historię Milesa sprzed sześciu lat. Piękną, subtelną, która z czasem przeradza się w bolesną, w taką, która może odebrać chęć do życia. Wiemy, co się wydarzyło w życiu tego dwudziestokilkuletniego mężczyzny i mimo tego, że traktuje teraz Tate z chłodem  rezerwą nie potrafimy być na niego złym. Więcej - doskonale rozumiemy jego pobudki i usprawiedliwiamy jego zachowanie. Z kolei Tate, nieświadoma całego bólu i cierpienia jakie Miles w sobie nosi nie rozumie postępowania chłopaka. Mur jaki wokół siebie postawił jest nie do przebicia, a Tate próbując się przez niego przedostać, czy chociażby zajrzeć naraża się na cierpienie.

Fabuła jest nieskomplikowana, niektórzy powiedzą, że to historia jakich w literaturze wiele. Historia trudnej, brzydkiej miłości niosącej ogrom bólu, cierpienia i łez. Różnica polega na tym, że ta historia żyje w nas, angażuje czytelnika, rozdziera, potem składa. Najpierw powoduje smutek, a potem pociesza.. i tak w kółko.  Chociaż wydawałoby się, że to miłość gra tu główną rolę, ja dostrzegam coś innego. Moim zdaniem ta powieść traktuje o przebaczeniu. O tym, jak ważne jest by przebaczać innym, by wybaczać sobie błędy młodości, by wreszcie wybaczyć sobie. Nie całe zło w naszym życiu jest naszą winą. Najważniejsze jest to, by znaleźć odwagę i spojrzeć prawdzie w oczy. A potem przebaczyć, bo dzięki temu łatwiej będzie żyć. 

Powieść jest piękna, delikatna, wzruszająca. Bohaterowie są tacy, których nie da się nie lubić. Są wzloty i upadki, chwile radości i szczęścia, ale też te smutne i bolesne. Nie brakuje tu namiętności, w niektórych sytuacjach z bohaterów aż kipi pożądanie. Pikanterii powieści dodają sceny erotyczne, które czyta się z wypiekami na twarzy. Takich scen nie brakuje, aczkolwiek są utrzymane w dobrym smaku - co nie zmienia faktu, że jest gorąco!

Ugly Love to piękna powieść o miłości, przebaczaniu i odnajdywaniu siebie. To historia, którą przeżywamy całym sobą, emocje są wszechobecne i przenikają czytelnika na wskroś. Czujesz szczęście bohaterów i ich ból, razem z nimi cieszysz się i cierpisz. To powieść, która wciąga, niszczy, buduje, rozbija i na nowo składa w całość. Historia, choć wydawać może się banalna jest niezwykła. Colleen Hoover po raz kolejny kradnie serca czytelników i zakładam, że nie jest to ostatni raz. 




niedziela, 20 listopada 2016

Pracownia dobrych myśli - Magdalena Witkiewicz

Tytuł: Pracownia dobrych myśli
Autor: Magdalena Witkiewicz
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 312
Ocena: 9/10


Pracownia dobrych myśli to moje pierwsze spotkanie z Magdaleną Witkiewicz. Zawsze boję się tych "pierwszych spotkań", bo czasem mogę trafić na gorszą książkę lub taką, która nie wpasuje się do końca w mój gust i potem będę zniechęcona do autora. W tym przypadku jednak Pracownia dobrych myśli była strzałem w dziesiątkę! 


Przy ulicy Przytulnej 26 stoi kamienica, a w niej snują się losy jej mieszkańców. Mieszkańcy kamienicy to przekrój różnych osobowości, o zupełnie innych charakterach, postaci barwne i oryginalne. Mieszka tu artystka Grażyna i jej syn Florian - miłośnik florystyki, Ewa z córeczką, od miesięcy nie mogąca pozbierać się po stracie męża, osiemdziesięcioletnia pani Wiesia, która większość czas spędza w oknie i pan Zbyszek. Każde z ich ma swoje bolączki, każdemu życie rzuca inne kłody pod nogi. Żyją sami sobie, aż do dnia w którym do kamienicy wprowadza się Giga. To właśnie ona niepostrzeżenie zaczyna zbliżać do siebie mieszkańców Przytulnej 26 i zaplatać ich losy.

Bohaterowie są tak różni, tak oryginalni a zarazem prawdziwi i zwyczajni, że bez problemu możemy się pośród nich odnaleźć. Moje serce skradła pani Wiesia, osiemdziesięcioletnia kobieta, która pamięta najstarsze dzieje kamienicy, kiedy to babka Floriana prowadziła tu pracownię krawiecką. Ta sama pani Wiesia spędza dnie w oknie na poduszce, by "pilnować" mieszkańców, poza tym pani Wiesia zawsze uważała żeby "jakich kłopotów nie było", bo Wiesława bardzo kłopotów nie lubiła, szła z postępem, bo w końcu "telewizję ogląda i gazety czyta", a i nawet sobie tablet sprawiła! Starsza pani jest też znana z tego, że wszystkim ofiaruje swoją nalewkę z malin, oczywiście "ku zdrowotności!", a raz to i kulki ku zdrowotności sobie sprawiła. Jedno mogę wam zagwarantować - tak sympatycznej pani Wiesi nigdzie nie znajdziecie, a ile Wam dostarczy śmiechu! 

Giga jest najmłodszą lokatorką kamienicy, właśnie dostała pracę w telewizji. Niestety nie jest tak kolorowo, jakby się mogło wydawać - okrutna szefowa uprzykrza dziewczynie życie. Florian marzy o własnej kwiaciarni i  w końcu udaje mu się stworzyć magiczne miejsce na parterze kamienicy i to właśnie ta kwiaciarnia staje się swoistego rodzaju sercem budynku. Ewa w końcu zaczyna widzieć swoje życie w cieplejszych barwach, a pan Zbyszek, jest postacią nieco tajemniczą - wiemy jednak, że za sprawą Wiesi ogląda z sąsiadką programy po 22, i że od czasu do czasu odwiedza go w mieszkaniu rehabilitantka. Której pani Wiesia bardzo nie lubi, swoją drogą. 

Losy bohaterów początkowo nie są ze sobą powiązane - a przynajmniej tak odbiera to czytelnik, ale z czasem wszystko zaczyna się układać, pewnie wątki zaplatają się ze sobą, wyjaśniają się niektóre sytuacje, rodzi się przyjaźń, na Przytulną wraca miłość, uśmiech, ciepło i światło. 

Książka rozgrzewa serce czytelnika, jest takim ukojeniem, ucieczką od szarej codzienności. Na pozór zwykła "poczytajka", ale ma w sobie masę pozytywnej energii, masę ciepła i nadziei. Przepełniona jest dobrymi myślami, prostymi słowami, czułymi gestami, radością i szczęściem bijącymi z kart powieści.  Nasi bohaterowie - podobnie ja my - również zmagają się z problemami codzienności i to sprawia, że książka jest realna i nie przekoloryzowana. Czasem jest smutno i nostalgicznie ale przeważają zdecydowanie te momenty, kiedy śmiejemy się do łez. To pierwsza książka od wielu miesięcy, która rozbawiła mnie tak, że śmiałam się na głos. 

Magdalena Witkiewicz pisze bardzo prostym, plastycznym i żywym językiem. Powieść jest łatwa i lekka w odbiorze, czyta się płynnie i bardzo szybko. Jest to też książka, którą przeczytałam w jeden dzień - po prostu nie sposób jest się oderwać! Perypetie bohaterów są tak interesujące, okraszone odpowiednią dawką humoru i goryczy, że nie ma szans, by przerwać lekturę w byle jakim momencie, chyba że jest się do tego zmuszonym. Sama z siebie na pewno bym jej nie odłożyła! Poza tym autorka pisze w taki sposób, że angażuje czytelnika  w swoją historię, a nie tylko podaje napisany tekst - tutaj czytając, przeżywasz wszystko razem z bohaterami. Uwielbiam to uczucie, kiedy czuję się integralną częścią książki, a zdarzyło mi się to drugi raz - przy okazji czytania właśnie Pracowni dobrych myśli, a wcześniej przy książkach Agnieszki Olejnik. 

Jeśli szukacie książki idealnej na jesienny wieczór, Pracownia dobrych myśli będzie strzałem w dziesiątkę. Lekka i przyjemna, z dawką świetnego humoru i falą pozytywnej energii otuli, rozgrzeje, rozczuli i wciągnie bezpowrotnie do kamienicy przy Przytulnej 26. Gwarantuję, że pokochasz bohaterów książki (śmiem twierdzić, że pani Wiesia podobnie jak mi skradnie Ci serce), będziesz razem z nimi przeżywać każdy dzień, a po skończeniu będzie Ci ich bardzo brakować. Nie przepadam za powieściami obyczajowymi, które są rozłożone na kilka części, ale jak nigdy chciałabym dowiedzieć się co słychać u mieszkańców kamienicy. 
Uwielbiam i polecam całym sercem! <3


niedziela, 13 listopada 2016

Trawers - Remigiusz Mróz

Tytuł: Trawers
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 569
Ocena: 8/10


W czasie gdy na tatrzańskim szlaku zostaje odnaleziony martwy turysta, w Kościelisku przebywa grupa kilkudziesięciu uchodźców, którzy zostali tymczasowo zakwaterowani w szkole. Sprawę komplikuje fakt, że przy ofierze została znaleziona syryjska moneta, naturalną rzeczą jest więc, że podejrzenia padają na uchodźców. Rozpoczyna się dochodzenie, robi się gorąco na tle kulturowym i religijnym, a z każdym dniem sprawa nabiera coraz większego rozgłosu. Tymczasem prokurator Dominika Wadryś-Hansen musi się uderzyć w pierś i przyznać, że Wiktor Forst został niesłusznie skazany, bo wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że Bestia z Giewontu powróciła.. 


Ciężko jest mi porównać trzeci tom do poprzednich. Nie jest ani gorszy, ani lepszy, jest po prostu utrzymany na dobrym, wysokim poziomie. Chociaż objętościowo ta część jest zdecydowanie najgrubsza, to nie nudzi, wciąga, trzyma w napięciu i sprawia, że ciężko jest odłożyć ją na dłużej niż kilka godzin. (Bo kiedyś trzeba chodzić na uczelnię albo posprzątać dom :D ) 

Wiktor Forst tym razem nie może działać, bo odbywa wyrok w krakowskim więzieniu. Besta dosięga go jednak nawet tam - były komisarz dostaje dla niego jasne, dla innych co najwyżej dwuznaczne sygnały i musi działać, bo być może od niego zależy życie wielu osób. Wiem, że są fani postaci Forsta jak i zagorzali jego wrogowie. Ja komisarza bardzo polubiłam, mimo, że czasami był chamski i bezczelny.  Chyba to mi się w nim najbardziej podobało. I jeszcze upór i dążenie do swojego za wszelką cenę. Chociaż w tej części Wiktor miał pewne niefajne uzależnienie, to nawet to nie zdołało mnie co do niego zniechęcić.

Sama fabuła jest ściśle powiązana z poprzednimi tomami, tym razem do głosu dochodzi jeszcze wątek polityczny i kwestia uchodźców. Temat bardzo aktualny i poruszony przez autora w delikatny, acz dobitny sposób. Remigiusz Mróz czyni bohaterem książki grupę kilkudziesięciu uchodźców, którzy w Polsce szukają schronienia i lepszego życia. Napotykają się jednak z niechęcią Polaków, którzy są do nich wrogo nastawieni. Są tacy, którzy swoją niechęć jawnie okazują ale na tym się kończy; są niestety też tacy którzy swoje poglądy popierają niechlubnymi czynami. Myślę, że autor tym wątkiem oddał prawdziwy, nieco smutny obraz naszego społeczeństwa. Oczywiście, każdy ma własne poglądy i opinię na dany temat, ale w Trawersie Remigiusz Mróz naświetlił ten problem z punktu widzenia kilku grup społecznych. I ten obraz jest przerażający.

Tak jak poprzednio, tłem wszystkich zbrodni są majestatyczne Tatry. Góry uwielbiane są przez wielu, a w książkach z komisarzem stają się miejscem zbrodni, tragedii. Stają się tajemnicze, niebezpieczne, mroczne.

Czytelnik obserwuje całą akcję z punktu widzenia albo Forsta albo prokurator Wadryś-Hansen. Są też wzmianki, krótkie, z punktu widzenia samego mordercy, dzięki czemu czytelnik może nieco lepiej poznać Bestię, wniknąć w jego umysł, aczkolwiek nie daje to (przynajmniej mi) żadnych konkretów, które pomogłyby rozszyfrować tożsamość zabójcy.  Kiedy już dowiedziałam się kim na prawdę jest morderca, byłam bardzo mocno zaskoczona. Nie chce zdradzać nic więcej. Wiem tylko tyle, że sama tej osoby na pewno bym nie podejrzewała. A czy to w kryminałach nie jest najważniejsze? Żeby być zaskoczonym, zszokowany? Dla mnie zdecydowanie to jest istotne i tutaj ogromny, ogromny plus!

Miłym akcentem w Trawersie jest pojawienie się bohaterów z innej serii autora - mowa tutaj o Joannie Chyłce i Kormaku. Chociaż nie ma ich dużo, to fajnie że są. Zawsze lubię spotykać w lekturze bohaterów z innych książek. To takie nieoczekiwane, niespodziewane ale bardzo miłe spotkanie.  Zwłaszcza, że Chyłkę uwielbiam! A w połączeniu z Forstem - dwie silne osobowości, które nie do końca zważają na prawo i konwenanse- mieszanka wybuchowa!

Remigiusz Mróz gra na emocjach czytelnika, pisze w taki sposób, że książkę czyta się bardzo szybko i płynnie, pojawia się ostrzejszy język wtedy, gdy wymaga tego sytuacja. Przede wszystkim wszystko jest spójne i logiczne, w tej części również wątek sensacyjno-"nierealny" odgrywa mniejsza rolę, także wszystko jest jak najbardziej realistyczne. Intryga jest poprowadzona bardzo dobrze, a zakładam że niełatwo jest uknuć coś tak, by przez trzy części nie straciło gdzieś po drodze sensu.

Tak więc trylogia z komisarzem Wiktorem Forstem doczekała się finału. I to nie byle jakiego! Trawers uważam za naprawdę dobrą książkę, utrzymaną na wysokim poziomie. Tak jak wspomniałam, Wiktor Forst to bohater którego bardzo polubiłam mimo wszystkich jego wad i niedoskonałości. Wątek kryminalny, z górami w tle jest genialnie poprowadzony, trzymający w napięciu i niepewności. Zakończenie, pomijając już ujawnienie tożsamości mordercy jest szokujące, trochę rozczarowujące (ale nie czytelnika, raczej samego Forsta). Trawers, jak i całą serię uważam za świetny polski kryminał. I oczywiście utwierdzam się w przekonaniu, że chcę więcej Mroza.



____________________________________

Zapraszam Was do polubienia fanpage 
powstałego z inicjatywy Wiktorii :) 
Niedługo ruszamy z polecajkami i dyskusjami, a w przyszłości będą też zabawy, konkursy i inne atrakcje dla moli książkowych! :) 


wtorek, 8 listopada 2016

Mini maratonowy TAG książkowy 2


Jakiś czas temu powstał Mini maratonowy TAG książkowy, czyli TAG grupy Mini maratony czytelnicze. Poprzednim razem bawiłyśmy się świetnie, więc Kitty wyszła z inicjatywą powtórzenia zabawy - i oto jesteśmy! 
Pozwoliłam sobie wykorzystać grafiki przygotowane przez Kitty. :) 


Suomi dla Ola K. - bohater z zasadami
Zastanawiałam się i nawet zostawiłam ten punkt na koniec aż przyszło mi do głowy coś oczywistego. Geralt z Wiedźmina! Co jak co, ale nasz wiedźmin miał zasady i ich przestrzegał. 

Ola K. dla Suomi - bohaterka z obsesją na jakimś punkcie
Gosia z Szeptuchy miała obsesję na punkcie czystości, higieny, mycia i.. kleszczy. Generalnie, była kobietą na wskroś nowoczesną, a wylądowała na wsi, która jej zdaniem jest odcięta od cywilizacji.. Efekty można sobie wyobrazić :D Albo lepiej, przeczytać! :) 



Meredith dla Justyśka - fajna bohaterka-mama 
Tutaj do głowy przychodzi mi od razu Rosie z Love, Rosie. Poradziła sobie mimo swojego młodego wieku, nigdy się nie poddała i była przy tym dobrą matką.

Justyśka dla Meredth - bohater nie bojący się nowych wyzwań
Astrid z ostatnio przeczytanej przeze mnie książki Tytany. Dziewczyna nie bała się wyzwań, podejmowania ryzyka i niebezpieczeństwa, a przy tym uparcie dążyła do celu. Idealnie mi pasuje do tej kategorii.



KittyAilla dla Jellyfih - główny bohater jest studentem 
Michał z Dziewczyny z porcelany był studentem. Co prawda jego studiowanie zdecydowanie nie jest głównym wątkiem, jedynie przewija się gdzieś w tle, ale studentem jest! :)

Jellyfish dla KittyAilla - silna, twarda i harda bohaterka
A może Wiktoria z serii Katarzyny Bereniki Miszczuk? Tak, myślę, że Wiktoria była silna i twarda, a hardości też zdecydowanie nie można jej odmówić :) 




bookworm dla Patrycja ‘Pyciaaa’ - bohaterka, która odbywa podróż (w przenośni)
Allyson z książki Ten jeden dzień Gayle Forman odbywa podwójną podróż - bo podróżuje dosłownie, ale podczas tej podróży i przez cały okres po niej uświadamia sobie czego chce, do czego chce dążyć i co dla niej jest w życiu najważniejsze. Taka swoistego rodzaju podróż w głąb siebie uświadamia Allyson wiele o niej samej i jej życiu. 

Patrycia ‘Pyciaaa’ dla bookworm - książka, która wywołała w tobie niemożliwą do opanowania burzę emocji
Ostatnio czytałam Skazani na ból Agnieszki Lingas-Łoniewskiej i co jak co, ale emocji tam nie brakowało. To książka która wdziera się w czytelnika, kradnie serce, rozdziera ja na strzępki, a potem próbuje to biedne serce poskładać.. 





Miasto Książek dla Doomisia - książka idealna według ciebie 
Tutaj musi się pojawić Agnieszka Olejnik, pytanie tylko z którą książką? Stawiam na Zabłądziłam. To przepiękna, ciepła i wzruszająca powieść o dojrzewaniu, odpowiedzialności, słodko-gorzkiej pierwszej miłości. Do tego zakończenie takie jak najbardziej lubię - pozostawiające czytelnikowi pewien margines. Tak, to zdecydowanie książka idealna.

Doomisia dla Miasto Książek - książka z miastem, w którym chciałabyś się znaleźć
Długo się zastanawiałam i mam! Cień wiatru, Barcelona. Hiszpania to kraj który bardzo chciałabym odwiedzić, a Barcelona byłaby chyba koniecznym punktem takiej wycieczki.





Życie w książkach dla WiktoriaCzytaRazemZWami - dobra książka z motywem mitologii 
Szeptucha Miszczuk <3 A najlepsze w niej jest to, że mamy tutaj naszą rodzimą, słowiańską mitologię. I niesamowity klimat, do tego świetnych bohaterów i dawkę humoru. Uwielbiam!

WiktoriaCzytaRazemZWami dla Życie w książkach - najlepszy klasyk, jaki czytałeś
Duma i uprzedzenie Austen. Klasyka sama w sobie, przepiękna książka!


Jeśli macie ochotę pobawić się razem z nami, śmiało! :) 
A ja jestem bardzo ciekawa wykonania TAGu przez inne dziewczyny z grupy! 

niedziela, 6 listopada 2016

Krakowskie Targi Książki - mój pierwszy raz!

W tym roku po raz pierwszy mogłam uczestniczyć w Krakowskich Targach Książki. Impreza trwała od czwartku aż do niedzieli. Zazdroszczę wszystkim, którzy mieszkają w Krakowie i mają większe możliwości niż osoby dojeżdżające. Ja pojawiłam się na Targach w sobotę, 29 października i niestety byłam ograniczona czasowo (pociąg nie poczeka na mola książkowego), ale mimo wszystko udało mi się dotrzeć do wszystkich autorów których chciałam spotkać i jeszcze przy okazji trochę rozejrzeć. 

Jakie są moje wrażenia? 

Po pierwsze, byłam zarejestrowana jako blogerka i dotarłam pod EXPO jeszcze przed 10:00, toteż bez czekania w kolejce udało mi się wejść na Targi.  Pół godziny później nie było już tak łatwo, bowiem sale targowe zapełniały się w zaskakująco szybkim tempie. Godzinę później ciężko już było się przecisnąć. 
Jednak mimo to uważam że Targi Książki to coś, czego każdy zapalony czytelnik chociaż raz powinien doświadczyć. To niepowtarzalna okazja spotkania innych moli książkowych, blogerów, ale przede wszystkim autorów, którzy dla nas piszą. Możliwość porozmawiania z autorem, zamienienia z nim chociażby kilku zdań jest niesamowita! Tak jak cała atmosfera Targów Książki. Cudowny klimat, gdzie się nie obejrzysz - książki, przecudne gadżety książkowe, promocje, okazje, wydawnictwa przygotowują dla czytelników coraz to lepsze oferty - słowem - żyć, nie umierać! (I mieć w nadmiarze gotówki).
Tak jak już wspominałam, w tym roku byłam ograniczona czasowo. Mam jednak nadzieję, że za rok uda mi się być na Targach chociaż na dwa dni. Już chciałabym to powtórzyć! Gdzieś tam pojawił się też pomysł wyjazdu na Warszawskie Targi Książki i chociaż mam o wiele dalej, nie wiem jak będę stała wtedy z pisaniem mojej pracy licencjackiej i generalnie jak się wszystko poukłada, ale na chwilę obecną, będąc pod wpływem Krakowskich Targów - chcę zobaczyć też jak wygląda to w Warszawie. Ale do tego jeszcze sporo czasu. A teraz kilka zdjęć z Targów :)



Przed wejściem, z moją towarzyszką targów, 
bez narzekań oczekującą ze mną w każdej kolejce 
i najlepszym fotografem. Dziękuję! <3 





Pierwsze spotkanie z autorką - Katarzyną Bereniką Miszczuk. Sama autorka jest przemiłą, przesympatyczną osobą, a do tego wpisuje cudowne dedykacje <3 A te kilka minut rozmowy - bezcenne! 


Magdalena Witkiewicz. 
Równie miłe spotkanie, autorka jest bardzo ciepłą osobą, a Pracownia dobrych myśli z pewnością przyjemniej będzie się czytać z dedykacją i autografem. 



W między czasie udało mi się spotkać z Olą i Kitty! <3 Nareszcie poznałam Was na żywo. Szkoda tylko, że tak krótko się widziałyśmy, ale wszystkie miałyśmy napięte grafiki a tłumy i czas zdecydowanie nie działały na naszą korzyść :D Ale mam nadzieję, że kiedyś uda nam się spotkać na dłużej! :) 



Ostatnią autorką, którą udało mi się spotkać i z którą bardzo chciałam się spotkać była Agnieszka Lingas - Łoniewska. Cudem, bo miałam ostatnie 15 minut, a kolejki do Pani Agnieszki były ogroomne. Jednak udało się! Pani Agnieszka jest bardzo sympatyczną osobą, z którą mogłam chwilkę porozmawiać i utwierdzić się jedynie w przekonaniu, że pisze sercem. Byłam świeżo po lekturze Skazanych na ból, a to sprawiło, że to spotkanie było dla mnie bardzo ważne i emocjonujące. 


Jeśli chodzi o same zdobycze targowe, to nie ma ich wiele, bo zakupiłam tylko jedną książkę. Ale oczywiście najchętniej wyniosłabym stamtąd pół hali :D



A to książki, które miałam na Targach i w których zdobyłam jakże cenne autografy :) 



No to co... do zobaczenia za rok! :) 




czwartek, 3 listopada 2016

Tytany - Victoria Scott

Tytuł: Tytany
Autor: Victoria Scott
Wydawnictwo: IUVI 
Ilość stron: 334
Ocena: 9/10


Astrid ma siedemnaście lat i od dziecka obserwuje zmagania mechanicznych koni zza ogrodzenia toru Cyklon. Maszyny i dżokeje ich dosiadających fascynują ją i jednocześnie przerażają. Od zawsze marzy by móc dosiąść tytana i wziąć udział w wyścigu, jednak zdaje sobie sprawę, że to niemożliwe. Tym bardziej że wyścigi przyczyniają się do rozpadu jej rodziny. Pewnego dnia okazuje się, że rodzina Astrid ma ogromne problemy finansowe i lada dzień może stracić dach nad głową. Nieoczekiwanie przed Astrid staje wielka szansa uratowania siebie i swoich najbliższych przed eksmisją, jednak ryzyko i niebezpieczeństwo są duże.. Ale czego się nie robi dla rodziny? 


Jestem zachwycona tą książką. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się cudów, raczej takiej książki do przeczytania i zapomnienia. Jakże się myliłam! Nazwisko autorki kojarzy się z książkami młodzieżowymi i ta też jest skierowana głównie do tej grupy odbiorców, ale jest zupełnie różna, bardziej wartościowa niż inne pozycje dla nastolatków. 

Po pierwsze, sam pomysł na fabułę jest oryginalny, mimo, że nie da się uniknąć schematów - bohater stawia swoje życie by ratować swoich bliskich, to pobudki, sposób działania i zachowanie głównej bohaterki są inne niż w innych pozycjach tego typu. Astrid jest bohaterką bardzo dojrzałą, choć widać, że jest dzieckiem, że potrzebuje pomocy matki, silnych ramion ojca, czasu spędzonego z rodzeństwem czy swojej najlepszej przyjaciółki. Jest zwyczajną dziewczyną, która ze względu na swoje pochodzenie ma trudno w życiu. I kiedy staje przed nią szansa na uratowanie rodziny, nie zastanawia się długo - zrobi wszystko, by znów byli szczęśliwi. Z pomocą przychodzi jej Gałgan, nazywany przez Astrid "staruszkiem" wraz z Barneyem. We wszystkim wspiera ją jej przyjaciółka Magnolia. Wszyscy bohaterowie są świetnie wykreowani, bardzo szybko wszystkich polubiłam. Nie mogę nie wspomnieć o jednym  z tytanów, który mimo że jest maszyną,  skradł moje serce. Przywiązałam się do niego chyba równie mocno jak Astrid.

Akcja książki jest bardzo żywa, skupia się głównie wokół wyścigów i zmagań tytanów i dżokejów na torze, ale pomiędzy poszczególne etapy wyścigów autorka wplata historię Astrid. Ciągle coś się dzieje, a co za tym idzie powieść wciąga i czyta się ją w zaskakująco szybkim tempie. Na pewno ma na to duży wpływ lekkość języka jakim posługuje się Victoria Scott oraz krótkie, ale konkretne rozdziały które sprawiają, że z "jeszcze tylko jeden rozdział" robi się "jeszcze tylko siedem rozdziałów". To wciąga! Naprawdę mocno. 

Dla niektórych będzie to zdecydowanym plusem, inni mogą się poczuć lekko zawiedzeni, ale zapewniam Was, że to wcale, wcale nie umniejsza powieści. Moim zdaniem książka wiele na tym zyskuje. A o czym mowa? Uwaga - nie mamy tu wątku miłosnego! . Osobiście lubię wątki miłosne w tego typu książkach, ale tutaj niczego nie brakuje, jak już wspomniałam, tutaj jest bez tego perfekcyjnie. Nie ma słodzenia, akcja nie kręci się w okół miłości dwójki nastolatków- nie, tego tutaj nie znajdziecie Jest za to wiele ważnych aspektów. 

Autorka porusza w powieści temat spełniania swoich marzeń, pokonywania lęków i granic. Pokazuje, jak ważna jest miłość, wzajemne zrozumienie i obecność bliskich osób. Ukazuje siłę przyjaźni, która może się narodzić nie tylko pomiędzy rówieśnikami ale także pomiędzy ludźmi z dużą różnicą wieku. Porusza temat wybaczania samemu sobie, budowania zaufania i odpowiedzialności za swoje czyny. 

Tytany to poruszająca powieść o dziewczynie, która by ocalić swoją rodzinę i spełnić marzenia zaryzykowała swoje życie. Pokonała strach, wybaczyła sobie, a przy tym nie zatraciła prawdziwej siebie i zawsze pamiętała kim jest, skąd pochodzi i co jest dla niej naprawdę ważne. Astrid to silna bohaterka, świetnie wykreowana, którą bardzo łatwo polubić. Książkę czyta się szybko, nie sposób jest się od niej oderwać, ciągle coś się dzieje, a przy tym nie popadamy w utarte schematy. Jest to jedna z lepszych młodzieżówek jakie czytałam ostatnimi czasy i gorąco wszystkim ją polecam! 


Za możliwość przeczytania Tytanów dziękuję wydawnictwu IUVI