niedziela, 15 lutego 2015

Zostań, jeśli kochasz - Gayle Forman

Na fali ogromnej popularności filmu "Zostań, jeśli kochasz" postanowiłam sięgnąć do źródła, do książki. Częściowo zachęcona przez koleżankę, która była pod ogromnym wrażeniem filmu, częściowo z własnej ciekawości. I tak na mojej półce znalazła się książka Gayle Forman.



2:13. 

Tę godzinę zobaczyłam na wyświetlaczu telefonu, kiedy skończyłam czytać książkę. 
Książkę, która w ciągu kilku godzin wywołała u mnie masę emocji i sprawiła, że chciałabym tak
kochać i być kochana jak Mia. 
Rodzina, miłość, przyjaźń, pasja - tymi słowami opisałabym życie siedemnastoletniej Mii.
Życie, które dla mnie byłoby idealne. Do momentu, kiedy zdarza się wypadek. Dziewczyna traci, można powiedzieć wszystko..
Opowiada o trudnych wyborach- ale o możliwości wyboru. O rodzinie, która jest tak ważna, a której tak często nam brakuje. O miłości dwójki ludzi, którzy muszą zbyt szybko dorosnąć. O muzyce i o pasji, która zapala serca. Opowieść o sile i odwadze. Wreszcie o śmierci. 
Obserwowanie wszystkiego oczami Mii, która "wychodzi z ciała" wzrusza i sprawia, że czujesz się jakbyś był w jej skórze. Odczuwasz emocje, rozterki, niepewność. Bo co Ty byś zrobił w jej sytuacji? Sama próbowałam sobie na to pytanie odpowiedzieć.
Kiedy skończyłam w nocy czytać książkę od razu postanowiłam że rano obejrzę film. Tak też się stało - i nie zawiodłam się. Według mnie film i książka doskonale razem współgrają, film nie jest przesłodzony. Mimo wszystko bardziej przywiązałam się do książki, może dlatego, że z reguły bardziej cenię książki nić ich ekranizacje. 
"Zostań jeśli kochasz" porusza wszystkie najważniejsze kwestie, jak wcześniej wspomniałam.
Rodzina - bo czym bylibyśmy bez niej?
Miłość - bez której nie możemy, nie chcemy żyć.
Przyjaźń - która jest zawsze, na dobre i na złe.
Pasja - coś, dzięki czemu nasze życie staje się barwniejsze.
Odczułam ogromną sympatię do bohaterki i w głębi duszy zazdrościłam jej tego wszystkiego, chociaż to nienormalne, w obliczu tragedii z jaką przyszło się jej zmierzyć.
Pomimo wielu uczuć i emocji książka wzbudziła we mnie coś jeszcze. Wzbudziła na nowo sympatię do muzyki klasycznej. 
Książkę pochłonęłam w kilka godzin. Nie jest ona dużych rozmiarów, ale to nie jest najważniejsza kwestia. "Zostań, jeśli kochasz" wciągnęła mnie w sposób, w jaki dawno żadna książka mnie nie pochłonęła. Z pewnością sięgnę po jej kontynuację.

sobota, 7 lutego 2015

Ostatnia spowiedź - Tom III. - Nina Reichter


Czułeś kiedyś, jak po cieniutkiej, naszpikowanej milionami nerwowych zakończeń powłoce twojego serca przysuwają się ostrza? Robią to na tyle mocno, by nieznacznie ją przyciąć i sprawić, by naczynia obficie puściły ciepłą, lepką krew. Robią to w iście chirurgiczną precyzją, by nie zabić, a pozwolić ci k o n a ć.



Nienawidzę autorki za tę książkę. Podziwiam ją za tę książkę i jestem pod wrażeniem jej talentu. Podziwiam za każde słowo, które tak umiejętnie tworzy całość, całość tak piękną, że brakuje słów, a jednocześnie tak bolesną, że każde słowo wbija się głębiej w Twoje i tak już zbolałe serce.  A cytat, który pochodzi z książki idealnie oddaje to, co przeżywa czytelnik podczas lektury. 
Przeczytałam książkę w jeden dzień. Bo jak tu się oderwać? Nie potrafiłabym zasnąć, nie wiedząc, co jest dalej. Nie potrafiłabym nawet jeść. A po skończeniu?  Po skończeniu siedziałam jak ogłupiała, nie wiedząc co się dzieje. Siedziałam, a potem próbowałam napisać o książce kilka słów, ale nie potrafiłam. Nie potrafiłam ocenić, bo jak tu oceniać coś takiego ? Dlaczego? Dlaczego tak to się musiało skończyć? Na początku byłam smutna, zła, wściekła! Ale potem zrozumiałam, zrozumiałam więcej.. 
Tak bardzo spragniona historii Ally i Bradina, udałam się w ostatnią z nimi już podróż. Książkę czytałam łapczywie, połykałam po 3, po 7, po 10 słów, bo już chciałam wiedzieć co będzie dalej, co z nimi, co z ich szczęściem. Nie było nam dane długo nacieszyć się ich sielanką. 
Tak jak w życiu, nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli.  Kiedy w grę wchodzi miłość i show biznes, z góry wiadomo, że łatwo nie będzie. 
Na końcu już przypomniał mi się początek. I tom. Kiedy Bradin i Ally spotykają się po raz pierwszy, kiedy rodzi się między nimi miłość, coś wyjątkowego, coś, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. Przypomniały mi się ich telefony, ich rozmowy, to, co Bradin był w stanie dla niej zrobić. Wszystkie najpiękniejsze momenty, które teraz zostały im zabrane,które.. które nie mają prawa zaistnieć. 
Każde zdanie jest przepełnione emocjami, każde zdanie jest ważne. Wiele tu bólu, ale wiele też wspaniałych momentów, które chciałoby się zatrzymać, zamknąć w słoiczku i uwalniać po odrobinie, napawać się nimi. Zabawne momenty, w większości dzięki postaci Toma to coś, co wywołuje na twarzy bezgraniczny uśmiech.
 Choć mogłoby się wydawać, że książka jest typowo młodzieżowa, nie zgodzę się z tym. 
Nina Reichter umiejętnie pokazuje, jakie wartości są w życiu ważne. Uświadamia czytelnikowi niejedną prawdę. Co uświadomiła mnie? Że warto żyć, warto chcieć żyć, bo nigdy nie wiesz, co wydarzy się jutro..
Ciężko jest jednoznacznie powiedzieć, czy książka mi się podobała. Zapytaj mnie o to - powiem, że nienawidzę tej książki.  Zapytaj dlaczego. Dlatego, że jest tak niesamowita, że "nienawidzę" to jedyne silne uczucie, które potrafi wyrazić co czuję po jej przeczytaniu.   Ta książka skradła cząstkę mnie, która na zawsze zostanie między kartami.  Do których na pewno wrócę. Będę wracać do każdego tomu, żeby jeszcze raz móc przeżyć tyle pięknych chwil. Już tęsknię.  Pragnę ciepła i miłości, które wychylają się z niemalże każdej karty Ostatniej spowiedzi.  Pragnę, by ta miłość trwała wiecznie, by opowieść nigdy się nie skończyła..




Wyzwanie: książka, od której nie można się oderwać


niedziela, 1 lutego 2015

Lawendowy pokój - Nina George

Po dłuższej przerwie przyszedł czas na "Lawendowy pokój". Książka, na którą długo wyczekiwałam i której pragnęłam od momentu jej ukazania się.

"Lawendowy pokój" Niny George przenosi czytelnika do Francji, malowniczej Prowansji, gdzie co rusz czuć niesamowity klimat i magię miejsca. 
W swojej barce "Aptece Literackiej" nazywanej Lulu, Jean Perdu, literacki farmaceuta sprzedaje książki jak lekarstwa - najpierw diagnozuje, a potem wręcza odpowiednią lekturę. Pomaga innym uporać się z problemami, ale nie potrafi uporać się z tym, co zakończyło się przeszło 20 lat temu..
Pan Perdu, mimo, że jest człowiekiem przyjaznym i życzliwym, jest zamknięty i pusty w środku. Może wiele mówić o uczuciach innych, ale nie potrafi przyznać się sam przed sobą do własnych uczuć. Ciągle ucieka, unika tego, co nieuniknione. Dopiero pewien list odmienia jego życie.
Główny bohater, pomimo, że jest postacią zdecydowanie pozytywną nie zaskarbił sobie mojej sympatii. Z niecierpliwością za to wyczekiwałam na pojawienie się na horyzoncie Maksa Jordana, młodego, zagubionego pisarza. Zdecydowanie ubarwił powieść.
Książka sama w sobie jest lekka i przyjemna, ale niestety też nudna. Dopiero ostatnie kilkanaście kart można uznać za bardziej ciekawe, wciągające, ale żeby dotrzeć do końca trzeba przebrnąć przez wiele nudnych stronic. 
Dla osób, które są zafascynowane Francją z pewnością będzie dobrą lekturą, skarbnicą nie tylko miejsc ale i wielu potraw, na które przepisy można znaleźć na ostatnich stronach. 
Dla tych, którzy szukają książki o miłości, w której nie wiele będzie miłości.
Po wielu świetnych opiniach spodziewałam się czegoś naprawdę wyjątkowego, magicznego, porywającego i zapierającego dech w piersiach, a okazało się, że książka - moim zdaniem - należy do przeciętnych. 

wyzwanie: autorem jest kobieta