środa, 29 marca 2017

Dziecko last minute - Natasza Socha

Tytuł: Dziecko last minute
Autor: Natasza Socha
Cykl: Matki, czyli córki (2) 
Wydawnictwo: Pascal
Ilość stron: 350
Moja ocena: 8/10 

Recenzja może zawierać spoilery z I tomu!

Kalina ma 46 lat i jest w ciąży z mężczyzną, którego poznała kilka tygodni temu. Kobieta wreszcie przeciwstawiła się matce i zaczęła żyć swoim życiem, według własnych upodobań i zachcianek. Jednak relacja z matką wciąż pozostaje skomplikowana. Na dodatek, po odnalezieniu ojca, który w mniemaniu matki miał być od lat martwy,  relacje między Kaliną  a jej matką uległy pogorszeniu. Czy Kosma - ojciec dziecka Kaliny i nienarodzone jeszcze maleństwo wniosą dużo zmian? Czy będą to zmiany na dobre, czy gorsze? I jak nowa sytuacja wpłynie na życie trzech pokoleń kobiet: Konstancji, Kaliny i Kiry? Dziecko last minute to po Hormonii drugi tom cyklu Matki, czyli córki. Jeszcze lepszy, jeszcze zabawniejszy! 

O ile Hormonię czytało mi się lekko i przyjemnie, tak przy Dziecku last minute po prostu przepadłam! Przeczytałam jednym tchem, w dwa wieczory, w towarzystwie śmiechu, łez rozbawienia, zupełnie oderwana od rzeczywistości i upływu czasu.

W życiu Kaliny zachodzi wiele zmian. Po powrocie z szalonych wakacji okazuje się, że jest w ciąży z Kosmą, w którym jest po uszy zakochana. Mało tego - Józef, jej ojciec, który miał nie żyć od 40 lat okazuje się bardzo żywy, a na dodatek jest wspaniałym człowiekiem. Żeby nie było za pięknie - ma też swoją przeszłość i tajemnice. Konstancja - matka Kaliny, która przed laty oszukała ją nie chce swojej córki znać, tym bardziej, że w ich domu zamieszkał teraz Kosma. Kalina jednak już nie jest tą samą, zastraszoną i nijaką kobietą - teraz bierze sprawy w swoje ręce.

Kalina bardzo boi się późnego macierzyństwa. Panikuje, bo od urodzenia Kiry minęło 24 lata, a jej organizm nie jest już tak silny jak wtedy. Co prawda ma wsparcie u Kosmy, ale przyszły tatuś zachowuje się jak nastolatek - bardzo cieszy się z dziecka i stara się jak najlepiej przygotować do roli ojca. Ostoją dla Kaliny jest Józef - stateczny ojciec, służący radą i pomocą. Ciąża Kaliny przebiega pośród wielu zabawnych sytuacji, wielu trudnych chwil i wielu skomplikowanych uczuć. Autorka nie koloryzuje, bo oprócz tych pięknych chwil pokazuje też, że ciąża, niezależnie od wieku, to wiele trudów, wyrzeczeń i ciężkich wyborów. Pisarka dotyka też medycznej strony ciąży - pokazuje, że nawet kobieta po czterdziestce jest w stanie poradzić sobie z takim stanem, że późne macierzyństwo może być piękne. Pod tym względem powieść jest bardzo motywująca i podnosząca na duchu. Zresztą, kobiety są silne i potrafią sobie poradzić z wieloma przeciwnościami i właśnie to pokazuje ta powieść. 

Żeby nie było za pięknie do gry dołączają byli partnerzy Kaliny i Kosmy. Zarówno Adam jak i Marietta nagle odczuwają potrzebę powrotu do partnerów, z takich czy innych pobudek. Zaczynają uprzykrzać im życie, wpadając na coraz bardziej szalone pomysły, powoli oplatają ich sobie wokół siebie i niepostrzeżenie wślizgują się między Kosmę i Kalinę. Na szczęście uczucie łączące tę dwójkę jest silne i prawdziwe, nie łatwo jest więc wtargnąć między nich i zburzyć to, co udało im się do tej pory zbudować. 

Dziecko last minute jest tak cudownie lekką, zabawną, a przy tym mądrą lekturą, że nie mogłam się oderwać nawet na chwilę. Bohaterowie są świetnie wykreowani, są realni, prawdziwi. Język jakim posługuje się autorka jest bardzo przystępny - czytelnik ma wrażenie, że autorka wprost opowiada historię, a nie pisze jej - jest plastyczny, bardzo obrazowy, taki codzienny - w dobrym tego słowa znaczeniu. Natasza Socha wplata w historię wiele zabawnych sytuacji i scen, rozbawiając czytelnika do łez. Uwielbiam śmiać się na głos przy lekturze i przy tej książce zdarzało mi się to aż nazbyt często (no, bo co pomyśleli ludzie w autobusie? ;)). Oprócz zabawnych i lekkich chwil są też takie trudne i smutne, wprawiające w melancholijny nastrój, ale bez obaw! Autorka opisuje to w tak subtelny sposób, że nie przytłacza czytelnika. Powieść jest nie tylko lekka i zabawna, ale też niezwykle życiowa i mądra.

Przez powieść przeplata się historia rodziny Kaliny, powoli wychodzą na jaw rodzinne tajemnice. Dużą rolę odgrywa tu postać Józefa - to on skrywa najbrzydszą tajemnicę. W recenzji Hormonii pisałam, że nie potrafię zrozumieć postępowania Konstancji. Teraz, po lekturze tej części już bardziej potrafiłabym odnieść się do jej osoby, i jednocześnie mam nadzieję, że ostatni tom całkowicie rozjaśni mi postać starszej pani.  Zakończenie, które wyjawia cały sekret wprawiło mnie w takie osłupienie, że przez kilkanaście minut nie mogłam się pozbierać. Chyba nie muszę mówić, że nie mogę się doczekać jak zacznę czytać kolejny tom? Zwłaszcza, że w Kobietach ciężkich obyczajów czasy współczesne przeplatają się z czasami wojny (co kocham). W powieści ciągle coś się dzieje, nie ma tu miejsca na nudę. Wspomniane przeze mnie zakończenie pozostawia czytelnika w rozdarciu i pozostawia pragnienie natychmiastowego sięgnięcia po kolejny tom. 

Dziecko last minute mnie osobiście zachwyciła. Ma w sobie wszystko to, czego wymagam od powieści obyczajowej. Ujmuje swoja prostotą i mądrością, bawi, uczy, skłania do przemyśleń. Ma odpowiednią dawkę humoru, powagi, porusza wiele problemów - trudy ciąży, relacje międzyludzkie. Dużą rolę odgrywa tu rodzinny sekret, który tak na prawdę ukształtował te trzy pokolenia kobiet i niechciany towarzyszy rodzinie od kilkudziesięciu lat. Jeśli jeszcze zastanawiacie się czy warto sięgnąć po serię Matki, czyli córki - warto! Ja uciekam czytać ostatnią część! 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Pascal.



 Recenzja również na: lubimy czytać




poniedziałek, 27 marca 2017

Ulubione momenty - Adriana Popescu

Tytuł: Ulubione momenty 
Autor: Adriana Popescu
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2016
Ilość stron: 352
Moja ocena: 7/10


Layla teoretycznie wiedzie szczęśliwe i poukładane życie. Jest w stałym związku, mieszka ze swoim ukochanym, a jej praca jest równocześnie jej pasją. Layla jest fotografem - zatrzymuje nieuchwytne chwile na zdjęciach. Kiedyś marzyła, by jej zdjęcia były sztuką, miały swoją historię, przekazywały emocje. Codzienność jednak zweryfikowała jej marzenia i w rezultacie robi zdjęcia na imprezach i koncertach. To właśnie na jednej z imprez robi wyjątkowe zdjęcie - zdjęcie, na którym widać więcej niż tylko tańczącego mężczyznę. Tristan - bo tak ma na imię mężczyzna z fotografii w niezrozumiały sposób fascynuje Laylę. 

Jak się okazuje - los stawia ich sobie na drodze kolejny raz. Tristan i Layla rozumieją się bez słów - szybko stają się przyjaciółmi, a przebywając ze sobą co rusz doświadczają cudownych chwil.

Pod wpływem znajomości z Tristanem Layla zaczyna zauważać, jak niedoskonałe jest jej życie. Sama bohaterka ma cudowną pasję - ja również uwielbiam robić zdjęcia, łapać w nich chwile, zatrzymywać momenty, kolekcjonować wspomnienia. A takie wywołane zdjęcia, włożone do albumu - nie ma nic cudowniejszego do obejrzenia po latach. Za to właśnie lubie Laylę - za pasję, serce w nią włożoną i za podobne jak ja podejście do fotografii. Ale niestety - są też minusy. Zachowanie Layli było niesamowicie irytujące. Z jednej strony rozumiem jej rozbicie, niepewność i przywiązanie do Oliwera (który był dupkiem, swoją drogą.) . Pewnie niejedna osoba, zaślepiona miłością i przyzwyczajona do codzienności tak właśnie się zachowuje i nie ma świadomości. Wkurzało mnie niesamowicie, jak Oliwer dyktował jej co ma robić, jak się zachowywać. Wkurzało mnie, że traktował jej pracę i pasję jako nieważne, "małe" i nic nie znaczące. Ale jeszcze bardziej wkurzało mnie, że ona ot tak pozwalała sobie na takie traktowanie, broniła go i na wszystko szukała usprawiedliwienia. Nie będę oceniać, bo wiem, że człowiek nie zawsze myśli racjonalnie, czasem związek trwa z obawy przed samotnością (co uważam za głupie, ale cóż - różnie bywa), czasem niektóre rzeczy wyolbrzymia a do innych, ważnych, nie przywiązuje uwagi. Co najważniejsze - Layla dzięki Tristanowi zaczęła dostrzegać wszystko tak jak jest, bez ubarwień i koloryzowania i mimo, że nie było jej łatwo, znalazła siłę by podążać w kierunku zmian.

Tristan z kolei mógłby zostać określony mianem faceta idealnego. Przynosi Layli jedzenie do pracy, pokazuje spadające gwiazdy, zabiera w najpiękniejsze zakątki miasta. Tristan jest tym, przy którym Layla czuje się szczęśliwa i co chwilę przeżywa jakiś cudowny moment. Ale żeby nie było za pięknie - Tristan też jest w związku. I w tym przypadku denerwowały mnie niedomówienia, ciągłe domyślanie się prawdy i owiewanie wszystkiego taką tajemniczością - moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie. 

Przyjaźń? Czy to jest w ogóle możliwe między kobietą a mężczyzną? Cóż - moim zdaniem taka przyjaźń istnieje. Wiem z własnego doświadczenia. Ale w przypadku Tristana i Layli taki układ od początku wydaje się być bez szans, bo od pierwszych chwil widać chemię między nimi. Mimo wszystko starają się zachować pozory - przecież obydwoje są w związkach. 

Związki pokazane w powieści są.. dziwne. Relacja Layli i Oliwera to moim zdaniem pokazanie związku, w którym jedna osoba jest kompletnie podporządkowana drugiej. Ja osobiście dusiłabym się w takim związku, dlatego nie potrafiłam zrozumieć postępowania Layli. Z kolei związek Tristana jest tak tajemniczy.. Chociaż ja osobiście od początku domyśliłam się o co chodzi, to mimo wszystko uważam całą tą tajemnicę za niepotrzebną. 

Jest jeszcze jedna kwestia warta poruszenia. Spełnianie marzeń, odwaga i realizacja własnych ambicji, a nie czyichś. Marzenia są po to, żeby je spełniać. A życie jest o wiele piękniejsze, gdy marzymy i dążymy do ich spełnienia. Żeby spełniać marzenia, nie raz musimy się wykazać nie lada odwagą, przeciwstawić się swoim bliskim, a nawet zrobić coś kosztem czegoś. Nie warto jednak iść za tłumem, nie warto podporządkowywać się innym, robiąc coś wbrew sobie, nawet jeśli wymaga tego od nas bliska osoba. Ulubione momenty mocno zwraca uwagę na te kwestie w osobie Layli, ukazuje jej przemianę, jak powoli kształtowała się w niej chęć zmian, jak rosła w odwagę. Nie zawsze to co "stałe i pewne" jest dla nas dobre. Czasem warto zrezygnować ze stabilnego gruntu pod nogami, by przeżyć coś pięknego, coś co przerodzi się w nowe, cudowne, spełnione życie. 

Ulubione momenty to powieść złożona, traktująca o wielu sprawach: miłości, przyjaźni, toksycznych związkach. To powieść o kruchych relacjach międzyludzkich, o cienkiej granicy między miłością a przyjaźnią. O granicy między miłością a przyzwyczajeniem i zatraceniem się w drugiej osobie. Przede wszystkim - to powieść o odwadze i spełnianiu marzeń. Mimo wagi tematów jakie porusza jest lekka i czyta się ją z przyjemnością. Jest inna niż wszystkie romanse, subtelniejsza, bardziej delikatna. Wnosi coś nowego.

poniedziałek, 20 marca 2017

Hormonia - Natasza Socha

Tytuł: Hormonia
Autor: Natasza Socha
Wydawnictwo: Pascal
Ilość stron: 345
Moja ocena: 7/10

Kalina ma 46 lat i panicznie boi się dojrzałości. Despotyczna matka uprzykrza kobiecie życie - Kalina boi się sprzeciwić matce, podejmować samodzielne decyzje czy postawić na swoim. W torebce nosi listę marzeń, które pragnie spełnić - marze, które niektórzy traktowaliby jako codzienne czynności. W przypływie spontaniczności odpowiada na ogłoszenie z gazety. Nieznajomy mężczyzna jest bodźcem który wywołuje w Kalinie chęć do zmian i buntu. I tak zaczyna się przygoda! 


Główną bohaterką powieści jest Kalina - matka i córka. Mieszka ze swoją matką - Konstancją i córką - Kirą, uczy w miejscowej szkole, wiedzie nudne, zaplanowane przez jej matkę życie. Była kiedyś w związku - miała nawet męża, ale Konstancja usilnie koncentrowała na sobie całą uwagę tak, że stłamsiła związek Kaliny biorąc wszystko dla siebie. Kalina nie ma odwagi, by sprzeciwić się matce, powiedzieć "dość - chcę żyć swoim życiem". Na dodatek Konstancja wzbudza w niej wyrzuty sumienia, zarzucając jej że przyczynia się do jej złego stanu zdrowia, że jest samotna, że córka się nią nie interesuje.

Hormonia to opowieść o trzech pokoleniach kobiet, chociaż głównie skupia się na relacji Kaliny i jej matki. Autorka zbudowała niezwykle ciekawe portrety psychologiczne kobiet - Kaliny, dorosłej, aczkolwiek wciąż bojącej się matki i Konstancji - kobiety apodyktycznej, zapalczywej i żądnej uwagi. Co prawda sama Konstancja argumentuje swoje zachowanie matczyną miłością i pragnieniem dobra dla córki, ale odnosiłam wrażenie, że chodziło jej wyłącznie o siebie, swoje dobro i wygodę. Była w stanie posunąć się do bardzo nieuczciwych rzeczy, byle tylko zatrzymać córkę przy sobie i pokazać, że to ona ma rację. Nie potrafię ocenić dobrze tej bohaterki, mimo, że doszukiwałam się chociaż odrobiny pozytywów - niestety. Może w dalszych częściach wątek Konstancji się rozwinie i będę mogła zrozumieć jej motywacje. 

Interesującą postacią jest Kosma. Mężczyzna doświadczony przez życie, który niedawno usłyszał od lekarza wyrok. Mimo wszystko nie poddaje się i chce przeżyć życie najlepiej jak potrafi. Być może to właśnie jego postać ma wpływ na Kalinę i kobieta postanawia postawić na swoim. W trakcie lektury Kalina przechodzi metamorfozę - a właściwie początek czegoś, co być może przerodzi się w coś dobrego, w coś, co wreszcie pozwoli Kalinie żyć swoim życiem, na swoich zasadach, tak jak chce.

Przez powieść przewijają się też inne postaci - znaczące role odgrywają Marianna i Szarlota. Obydwie kobiety niosą pewne historie, które wpływają na Kalinę i  być może na jej relacje z matką. 

Hormonia to powieść o trudnych relacjach pomiędzy matką i córką, jako osób sobie najbliższych. Ale oprócz tego, to książka pełna ciepła i humoru, mówiąca o tym, że warto spełniać swoje marzenia niezależnie od wieku. Mówi o tym, że warto brać z życia pełnymi garściami, bo każdy człowiek zasługuje na chwile szczęścia i zapomnienia, oderwania się od szarej rzeczywistości.

Natasza Socha napisała lekką, zabawną powieść, skupiając się na relacji matka-córka, ukazując jej ciemniejszą stronę. Jest bardzo mądra w swojej prostocie, niosąca przede wszystkim jeden przekaz: nigdy nie jest za późno na zmiany, a marzenia są po to, by je spełniać! Autorka pozostawiła wiele otwartych wątków, dlatego z przyjemnością poznam dalsze losy naszych bohaterek.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Pascal




sobota, 11 marca 2017

Całkiem obcy człowiek - Rebecca Stead

Tytuł: Całkiem obcy człowiek
Autor: Rebecca Stead
Wydawnictwo: IUVI
Ilość stron: 328
Moja ocena: 7/10


Bridge, Tabitha i Emily są przyjaciółkami od zawsze. Jednak jak w każdej przyjaźni w końcu nadchodzą ciężkie momenty, a obecny okres jest dla dziewcząt czasem próby. Ich przyjaźń opiera się na jednej zasadzie: nigdy się nie kłócić. Em przeżywa pierwsze miłosne uniesienie, Tab jest młodą feministką, a Bridge z niewiadomego powodu zaczyna nosić kocie uszy. Przyjaciółki jednak zawsze się wspierają, dzięki czemu łatwiej jest im przebrnąć przez ten trudny okres. 

Całkiem obcy człowiek to książka o współczesnych nastolatkach, dla nastolatków i nie tylko. 

Przede wszystkim bardzo mi się spodobało, że bohaterowie są wykreowani na realnych, autentycznych. W ich losach nie brakuje rozterek, problemów i błędów charakterystycznych dla okresu dojrzewania, ale w tym wszystkim są oni tacy czyści, niewinni, niedoświadczeni przez życie. I właśnie teraz - wchodząc w okres dojrzewania, zbierają pierwsze doświadczenia, popełniają błędy, szukają nowych doznań, zaspokajają ciekawość. Szukają miłości, przyjaźni, akceptacji, pokonują własne lęki i słabości. Każdy z bohaterów jest inny, oryginalny, każdy mimo swojego młodego wieku coś już przeżył - rozwód ukochanych rodziców, odejście kogoś bliskiego, czy wypadek, z którego cudem wyszedł cało. 

Oprócz głównych bohaterek mamy też bohaterów drugoplanowych: Celeste, Jaime, Sherm czy Patrick. Każde z nich ma w powieści swój udział, a ich losy zazębiają się z losami przyjaciółek. Rodząca się przyjaźń między Bridge a Shermem, skomplikowane uczucie kiełkujące między Em i Patrickiem, a także więzi pomiędzy rodzeństwem: Bridge i Jaime oraz Tab i Celeste. Ujęła mnie szczególnie relacja Bridge i jej starszego brata - potrafili sobie docinać, dokuczać, a nawet skłaniać do szantażu, ale każde za drugiego rzuciłoby się w przepaść. Jedna scena z Jaime'm i Bridge chwyciła mnie tak mocno za serducho, że aż uroniłam łzę (co przypominam, u mnie jest baardzo rzadkie).

Autorka zastosowała ciekawy zabieg - część książki pisana jest z perspektywy pewnej dziewczyny, ale do samego końca nie wiemy kim ona jest. Akcja całej książki rozgrywa się na przestrzeni kilku miesięcy, a wydarzenia przeze mnie wspomniane - w jednym dniu. Pisarka wprowadza również do książki listy Sherma do swojego dziadka. Książka łączy więc wiele wątków, i choć początkowo trudno było mi się połapać co i jak, potem bardzo spodobała mi się taka konstrukcja. 

Styl autorki jest lekki, bardzo przystępny. Rozdziały są bardzo krótkie, co sprawia że książkę czyta się bardzo szybko i wciąż chce się przeczytać "jeszcze jeden rozdział". 

Całkiem obcy człowiek to powieść młodzieżowa różna od innych - nie ma tu ciągłej mowy o seksie, najnowszych smartfonach, szykanowaniu przez rówieśników. Jest za to mowa o prawdziwej, silnej przyjaźni, zaufaniu, wsparciu. Całkiem obcy człowiek to książka prawdziwa i mądra, w której każdy może odnaleźć odrobinę siebie. Ze względu na tematykę polecam przede wszystkim nastolatkom, a starsi czytelnicy z pewnością miło spędzą czas przy lekturze tej książki i z przyjemnością powspominają okres swojej młodości. 

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu IUVI



wtorek, 7 marca 2017

Akuszer Bogów - Aneta Jadowska

Tytuł: Akuszer Bogów
Autor: Aneta Jadowska

Wydawnictwo: SQN
Ilość stron: 396
Moja ocena: 8/10 


Cały świat Nikity okazuje się kłamstwem. Nie wie kim jest, nie wie komu ufać ani dlaczego przez całe życie była okłamywana. Właścicielka mnóstwa fałszywych tożsamości teraz pragnie poznać tę prawdziwą. Nie może ufać nikomu. Zdradzona i oszukana przez najbliższych, wyrusza w podróż do Norwegii, gdzie wszystko się zaczęło. To tam znajduje się prawda i wszystkie odpowiedzi. Nikita ścigana przez płatnych zabójców, kruki, świadoma tego, że czeka ją wiele przeciwności uparcie dąży do uzyskania nurtujących ją odpowiedzi.


Lubię, gdy drugi tom nie jest tylko "drugim tomem", ale okazuje się pogłębieniem pierwszego tomu, jego uzupełnieniem, a jednocześnie kontynuacją historii, w której wciąż jest wiele nowego do odkrycia i nie wieje nudą.

W tej części poznajemy głębiej Nikitę; razem z bohaterką próbujemy odkryć jej przeszłość, pochodzenie, wrócić do korzeni - do dzieciństwa, gdzie wszystko się zaczęło. Prawda jednak jest pilnie strzeżona, a matka Nikity bardzo się postarała, by kobieta nigdy nie poznała swojej przeszłości. Poszukiwanie jej grozi śmiertelnym niebezpieczeństwem, a zagrożona jest nie tylko sama Nikita, ale też bliskie jej osoby, których jak wiadomo nie ma wiele, bo jest nieufna i nie łatwo dopuszcza do siebie innych. Ciekawie rozwija się również wątek berserka - wydaje się, że Nikita i jej magiczny towarzysz zaczynają się dogadywać, a nawet ze sobą współpracować - dlatego potwór nie wydaje się być taki straszny, jak się go już oswoi. 

Trochę się rozczarowałam, że postać Robina została okrojona w tym tomie. To znaczy - Robin jest, ciągle cudowny, wierny i niezawodny. Towarzyszy Nikicie w jej wyprawie i zabójczyni ma w nim ogromne wsparcie, ale został zepchnięty na drugi plan. A ja go polubiłam, i chciałabym go więcej. Ale z zakończenia wynika, że będziemy mieć okazję poznać lepiej osobę Robina, co mnie niezmiernie cieszy i po cichutku nie mogę się doczekać! 

Niewątpliwie ciekawą postacią jest Ture. Jakże żałuję, że nie było nam dane lepiej go poznać! Z utęsknieniem czekałam na jego pojawienie się w powieści. Relacja siostra-brat, choć bardzo skomplikowana w tym przypadku wydała mi się mimo wszystko ciepła, a Ture mógłby stara się o tytuł super brata. Ja bym mu taki przyznała! 

Tym razem akcja rozgrywa się w Norwegii. Magia wydaje się tu być jeszcze silniejsza, emanować na każdym kroku, żyć swoim życiem. Są boskie pszczoły, trolle, złowrogie kruki, huldry i wreszcie - jest Akuszer Bogów. To od niego Nikita pragnie uzyskać odpowiedzi. Postać Akuszera Bogów jest mistrzowsko wykreowana. Sama jego historia bardzo mi się spodobała i uważam ją za duży atut książki.

Akcja powieści się zagęszcza - o ile w pierwszym tomie działo się dużo, tutaj nie ma ani chwili wytchnienia. Ciągle coś się dzieje, nie sposób jest odłożyć książkę bo ciągle w głowie siedzi myśl - ale kurcze, co będzie dalej? Jak to się potoczy? Dodatkowym plusem jest nieprzewidywalność - były takie momenty, kiedy byłam kompletnie zaskoczona, na tyle, że wracałam do tego co już przeczytałam i sprawdzałam, czy aby na pewno dobrze widzę. 

Okładka - przepiękna! Uwielbiam okładki tej serii. I przecudne rysunki w środku, adekwatne do sytuacji, zachęcające do czytania i pobudzające wyobraźnię. Tak niewiele, a tak bardzo uatrakcyjnia czytanie.

Akuszer Bogów utrzymuje wysoki poziom  Dziewczyny z Dzielnicy Cudów. Magia miesza się z rzeczywistością, odkrywamy przeszłość Nikity, jednocześnie poznając jej skomplikowane relacje rodzinne. Nikita wciąż jest silną, twardą kobietą z uporem dążąca do wyznaczonych sobie celów. Wyprawa do Norwegii to swego rodzaju powrót do przeszłości, do momentu, kiedy wszystko się zaczęło - być może to początek nowego życia Nikity. Tym bardziej nie mogę się doczekać kolejnej części i zobaczyć, jak potoczą się dalsze losy zabójczyni.

Na koniec - zostawiam Wam cytat z książki, który jest dla mnie najlepszym cytatem jaki udało mi się wyłowić z książek od początku roku. Uwielbiam! <3

 (...) Ludzie są zbyt krusi by ich przytulać bez ryzyka, że, no wiesz.. że się ich zgniecie.


Za książkę dziękuję wydawnictwu SQN.



Recenzja również na:

lubimy czytać | matras | empik | bonito