wtorek, 23 lipca 2019

Harry Potter i Przeklęte Dziecko - J.K.Rowling, J. Tiffany, J. Thorne

Ponad dziesięć lat temu zaczęła się moja przygoda z Harrym Potterem. Kilkakrotnie czytałam książki, wielokrotnie oglądałam filmy i gdy na rynku pojawiła się informacja o „ósmej” części poczułam ogromne rozczarowanie i niczym w zasadzie nieuzasadnione zniechęcenie. Jak można dopisywać coś do tak perfekcyjnie zamkniętej historii? Pierwsza myśl: motywacją były pieniądze, bo na słynnym Harrym Potterze można nieźle zarobić.  Nie potrafiłam się jednak oprzeć i po jakimś czasie zdobyłam egzemplarz scenariusza sztuki Harry Potter i Przeklęte Dziecko. Książka leżała na półce ponad dwa lata i nic nie wskazywało na to bym po nią sięgnęła w najbliższym czasie. Aż do momentu, kiedy podczas wycieczki do Londynu trafiłam na dworzec King’s Cross i zobaczyłam na własne oczy peron 9 i ¾ i całą tę magiczną otoczkę. Po powrocie do domu wiedziałam już, że czas powrócić do Harry’ego i co prawda nie bez obaw sięgnęłam po zapomnianą lekturę. 

Jak się okazało, wcale nie było tak źle. Wiadomo, że to już nie „ten” Harry Potter, jego magia uległa lekkiemu zatarciu, ale wciąż odczuwany jest ten niepowtarzalny klimat – peronu na dworcu King’s Cross i pożegnań młodych czarodziejów z rodzinami, Expresu Hogwart, ogrom Hogwartu, wyjątkowość profesorów czy Tiary Przydziału. Bohaterowie sztuki są nam również w większości dobrze znani. Harry i Ginny Potterowie, Hermiona Granger-Weasley i Ron Weasley, Draco Malfoy oraz ich dzieci. Osobiście uważam, że dorośli bohaterowie są tacy, jacy być powinni. Jedynie trochę szkoda mi postaci Rona, bo w moim odczuciu został zepchnięty do rangi takiego brzydko mówiąc – pachołka Hermiony, który nie do końca wie kim jest i  co właściwie się dzieje. Bardzo, bardzo nad tym ubolewam bo Ron to wspaniały bohater, z poczuciem humoru, a tu ten humor został wykorzystany przeciwko niemu i zrobiono z niego błazna.

Strasznie mi się spodobało, że twórcy powiązali ze sobą losy bohaterów, którzy nienawidzili się w Hogwarcie – Harry’ego, Hermiony, Rona i Dracona Malfoya. Zabieg ten pokazuje, jak upływ lat działa na nienawiść, dawne krzywdy i nieporozumienia. Chociaż wciąż nie pałają do siebie przesadną sympatią, to ich stosunki są wystarczająco poprawne, a w niektórych momentach można by rzec, że nawet koleżeńskie. Oczywiście bez przesady. Łączy ich na pewno jedno – troska o swoje dzieci, i w obliczu zagrożenia potrafią się zjednoczyć i wspólnie stawić czoła złu, mimo uprzedzeń i dawnych zadr.
Historia dzieci Pottera i Malfoya jest początkowo bardzo podobna do historii ich ojców. Pada propozycja przyjaźni i tym razem nie ma odrzucenia. Scorpius – syn Dracona i Albus – syn Harry’ego zaprzyjaźniają się od pierwszego dnia. Wielka jest ich radość, gdy trafiają do tego samego domu w szkole. Niestety ta przyjaźń dzieje się kosztem innej przyjaźni, co pokazuje jak jesteśmy czasami uprzedzeni do innych ludzi przez wzgląd na przeszłość ich rodzin czy właśnie – nieporozumień między dorosłymi.

Oczywiście, nie brakuje elementów pokazujących jak bardzo zmienił się nasz świat od czasów pierwszego Harry’ego Pottera. Mimo, że nie jest to napisane wprost i być może sama sobie trochę domawiam, to w scenariuszu ma odzwierciedlenie ideologia gender. Scorpius i Albus są przyjaciółmi, choć w mojej opinii ta ich przyjaźń czasami znacząco wykracza poza ramy. Może to tylko siła mediów i przez wzgląd na to co się ostatnio dzieję odnajduję nawiązania wszędzie, a może rzeczywiście taki był zamysł autorów?

Cudownie było powrócić w mury Hogwartu. Spotkać się z moją ukochaną Minerwą McGonagal, powrócić do wydarzeń sprzed lat, odwiedzić nawet Dolinę Godryka i zobaczyć świat Harry’ego z nieco innej perspektywy.  Uważam, że Harry Potter i Przeklęte Dziecko to przyjemny powrót do lat dzieciństwa. Pokazanie życia czarodziejów których znaliśmy gdy byli dziećmi – jak większość z nas wtedy, podczas czytania jako dorosłych już ludzi. Dzięki temu miałam, wrażenie, że oni gdzieś tam żyją – ich życie nieubłaganie toczy się, tak jak życie każdego z nas – że tak jak my zakładają rodziny, mają dzieci, na czołach przybywa zmarszczek a los nie oszczędza im prozaicznych zmartwień i trudów codzienności. Tym, którzy są niezdecydowani nie odradzam, ani nie zachęcam. Polecam tylko, aby potraktować tę książkę z dystansem i nie traktować jej jako kontynuację, a bardziej jako przegląd z życia bohaterów. Jedno jest pewne – Harry Potter nadal czaruje, nadal zachwyca i pożera na długie godziny czytelnicze dusze. Gdybym tylko miała nadmiar czasu i brak książek do czytania, zabrałabym się od nowa za całą serię. I wiem, że kiedyś to w końcu zrobię.

Książka przeczytana w ramach wyzwania Zatytułuj się. 

piątek, 19 lipca 2019

W promieniach szczęścia - Agata Przybyłek

Dziewiętnastoletnia Łucja jest wzorową studentką pierwszego roku prawa. Pochodzi z biednej rodziny, utrzymuje się ze stypendium, które jest jedynym źródłem jej dochodów. Ma duże ambicje i pragnie osiągnąć w życiu coś więcej, by mogła być z siebie dumna i by jej rodzice mogli być z niej dumni. Wszystko zmienia się, kiedy w dniu egzaminu znajduje na śmietniku dziecko.

Justyna cierpi na depresję. Wydarzenia z przeszłości boleśnie wracają i nie dają o sobie zapomnieć. Dopiero po latach dochodzi do głosu żal i wyrzuty sumienia. Pogrążona w smutku i marazmie rozpaczliwie szuka ukojenia, jednak to nie przychodzi. 

W promieniach szczęścia to druga z serii książek z domkami. Pierwsza mnie totalnie oczarowała, nic więc dziwnego że i tu miałam spore oczekiwania. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona faktem, że dostałam coś zupełnie innego nie tylko ze względu na poruszaną tematykę, ale i kalibru powieści. Autorka wzięła sobie na warsztat bardzo, bardzo delikatny temat - porzucenie dziecka. Ukazała wszelkie konsekwencje takiego posunięcia, począwszy od tego jak dużą krzywdę matka wyrządza dziecku, jak i to, że każdy uczynek prędzej czy później będzie rozliczony, bo wszystko co czynimy wraca do nas. 

Łucja jako młoda kobieta, jeszcze nastolatka znajduje na śmietniku małą dziewczynkę, której nadaje imię Gloria. Bierze ją w swoje ramiona i czuje coś wyjątkowego. Gdy po długim czasie nikt nie zgłasza się do ośrodka adopcyjnego, sama postanawia jako samotna matka starać się o prawa do opieki nad Glorią. Dziewczynka nie jest w pełni zdrowa, ale ciepło i miłość jakie Łucja czuje w sercu zdają się wynagradzać wszelkie trudy i problemy. Postać Łucji to piękny przykład osoby, która poświęca swoje marzenia i plany dla dobra małego człowieka, który jest bezbronny, całkowicie zdany na czyjąś opiekę. Łucja to dziewczyna o wielkim sercu, która w wieku dziewiętnastu lat porzuciła studia, imała się każdej pracy, byleby tylko zapewnić jak najlepszy byt swojej córeczce - córeczce, którą biologiczna matka porzuciła na śmietniku. Należy dodać, że miłość jaką obdarzyła Glorię była piękna, czysta i tak silna jak żadna inna. 

Łucja jak każda młoda kobieta pragnie również innej miłości - tej romantycznej. Choć nigdy się nie skarży ani o tym nie myśli, potrzebuje kogoś kto by ją wspierał, otaczał troską i o nią dbał. Warunek jest jeden - musi pokochać nie tylko ją, ale i jej córeczkę. Kiedy na drodze Łucji staje Łukasz, świat nabiera innych barw. Nie robi sobie nadziei, nie odchodzi od zmysłów. Uczucie przychodzi raczej spokojnie, bez fajerwerków, bez rozgłosu.

Zupełnie inną perspektywę przedstawia nam Justyna. Od początku domyślałam się, kim ona jest i nie pomyliłam się. Opowiadając swoją historię, historię destrukcyjnego stopniowo się oczyszcza, wyrzuca z siebie to wszystko co dotąd zatruwało jej ciało i umysł. Dopiero po latach dociera do niej sens jej czynów, dochodzi do głosu żal, smutek, wyrzuty sumienia. Chce naprawić swoje błędy, ale na niektóre jest już za późno. 

Brakowało mi co prawda rozwinięcia niektórych wątków, pewnego dopełnienia. Odniosłam wrażenie, że powieść została trochę zbyt szybko zakończona, jakby urwana, ale może właśnie taki był zamysł autorki, by pozostawić czytelnikowi furtkę i samemu dopisać sobie historię Łucji, Glorii, Łukasza i Justyny. 

W promieniach szczęścia określiłabym jako słodko-gorzką powieś o blaskach i cieniach codziennego życia. Przede wszystkim jednak to piękna powieść o prawdziwej matczynej miłości, która nie musi być uwarunkowana więzami krwi. W promieniach szczęścia to nostalgiczna opowieść o dziewczynie, która powodowana miłością rzuca wszystko, by tylko zapewnić maleńkiej istotce dom, ciepło i miłość. Z drugiej strony, to również historia kobiety, która w pewnym momencie bardzo pogubiła się w życiu i dopiero po wielu latach w pełni rozumie swoje błędy. Nostalgiczna, przepełniona wzruszeniem, pełna życiowej mądrości.

Książka przeczytana w ramach wyzwania Zatytułuj się. 

sobota, 13 lipca 2019

Listy zza grobu - Remigiusz Mróz

Remigiusz Mróz w nowej odsłonie bardzo miło zaskakuje! Choć serię o Chyłce uwielbiam to fajnie jest przeczytać coś innego, świeżego i na dodatek super wpasowującego się w mój czytelniczy gust. Po niezbyt udanym spotkaniu z Hashtagiem początkowo całkowicie miałam sobie odpuścić nową serię - bo wszystko na to wskazuje, że będzie to seria, ale całe szczęście, że w końcu się zdecydowałam! 

Dwadzieścia lat po śmierci ojca Kaja Burzyńska - Burza wciąż otrzymuje od niego listy. Z biegiem lat zaczyna dostrzegać w nich drugie dno. Tymczasem po dwudziestoletniej nieobecności do miasteczka wraca Seweryn Zaorski, patomorfolog najlepszy w swoim fachu. Kupuje zrujnowany dom rodzinny Kai i wraz z dwoma córeczkami zaczyna nowe życie. Podczas remontu odnajduje skrytkę w której ojciec Kai ukrył materiały rzucające nowe światło na sprawę sprzed dwóch dekad. Wraz z Kają szybko dochodzą do wniosku, że to co znalazł i listy które Burza otrzymuje są ze sobą połączone. 

Seweryn Zaorski, najnowszy bohater Remigiusza Mroza jest chyba najlepiej wykreowanym bohaterem autora. Samotny ojciec dwójki dzieci - czuły, troskliwy i opiekuńczy, gotów zrobić dla swoich córek wszystko. Diabelnie inteligentny i sprytny, z poczuciem humoru, wyjątkowo dokładny i skrupulatny w tym co robi. Być może trochę przypomina innych bohaterów autora, ale Seweryn jest oryginałem, jedynym w swoim rodzaju i od teraz moim ulubioną postacią od Mroza. Jest wokół niego otoczka tajemnicy, momentami nawet budzi grozę i potrafi bardzo zmieszać uczucia czytelnika względem niego, ale to tylko działa na jego korzyść. Pozostali bohaterowie powieści również są barwni i realni, jak choćby Kaja - dawna miłość Seweryna, żona aktualnego burmistrza i policjantka. Losy Kai i Seweryna splatają się nie tylko na płaszczyźnie prywatnej ale i zawodowej, dlatego powstaje mieszanka niemalże wybuchowa. 

Powieść wydaje się na pozór oczywista i niby od samego początku wskazuje to co powinno być tajemnicą. Wydawało mi się to jednak zbyt banalne jak na Mroza i oczekiwałam wyjaśnienia, które owszem, dostałam, ale i tak zupełnie inne niż się spodziewałam. Czy autor zaskakuje? Owszem, bardzo, choć uważam, że stać go było na coś bardziej zagmatwanego. Z drugiej strony, czasem najprostsze wyjaśnienia okazują się być tymi najmniej oczywistymi, więc element suspensu jak najbardziej jest i spełnił swoje zadanie. 

Po raz pierwszy w książce Mroza tak mocno zaznaczył się wątek obyczajowo - miłosny. I uważam, że w tym przypadku zadziałało to wyjątkowo korzystnie, bo połączenie wątku kryminalnego i zakazanej miłości jeszcze bardziej podgrzało atmosferę i pobudziło emocje czytelników. 

Tajemnice sprzed lat, rozwiązywanie zagadki, docieranie do śladów zbliżają Kaję i Seweryna, jednocześnie zbliżając ich do rozwikłania zagadki i przybliżają do dużego niebezpieczeństwa, które może być zagrożeniem nie tylko dla nich ale i dla ich rodzin. 

Listy zza grobu czyta się szybko, przyjemnie i ciężko jest odłożyć książkę, bo końcówka rozdziału to przyczynek do czegoś większego co mocno pobudza wyobraźnię. Autor jest mistrzem w pozostawianiu czytelnika w niepewności i chyba dzięki temu sprawia, że jego książki są nieodkładalne. Świetny thriller, który trzyma w napięciu, wątek obyczajowy nieco łagodzi fabułę, ale całość jest wręcz idealna. Książka w sam raz do poczytania, spędzenia miło popołudnia albo dwóch. Gwarantuję, że będziecie na wszelkie sposoby próbować odgadnąć tajemnicę i pewnie i tak wam się nie uda. A czy nie to lubimy najbardziej w takich książkach? 

Książka bierze udział w wyzwaniu Zatytułuj się.