sobota, 26 stycznia 2019

Drzewo Anioła - Lucinda Riley

Poznajcie trzy wyjątkowe kobiety: Gretę, Cheskę i Avę. Matkę, córkę i wnuczkę. Zajrzyjcie do niezwykle pięknej, okazałej posiadłości Marchmont w Walii, gdzie życie płynie inaczej. wraz z Gretą wybierzcie się w podróż po zakamarkach jej pamięci. Razem z Cheską poznajcie blaski i cienie aktorstwa. I bądźcie z Avą, gdy będzie odkrywała pełną tajemnic i tragedii historię swojej rodziny.


Sięgając po Drzewo Anioła spodziewałam się sagi rodzinnej takiej jakich wiele, rozgrywającej się w czasie Świąt. Na samym początku muszę wytknąć błąd w opisie na okładce. Córka Grety ma na imię Cheska, Francesca, nie Ava, tak jak napisał wydawca. Ava to jej wnuczka. Niestety ten błąd jest dosyć rażący i początkowo konfundujący. Poza tym książka wydana jest przepięknie. Twarda oprawa, idealne połączenie kolorów, lśniące elementy i  niezwykle przyjemna faktura okładki czynią to wydanie eleganckim. Książka jest dosyć obszerna, ma ponad 500 stron, ale historia jest tak bardzo wciągająca, że czyta się ją jednym tchem. Mnie przypomina trochę moją ukochaną Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender, ale ci, którzy nie polubili Avy Lavender niech się w żadnym wypadku nie zrażają, bo to tylko moje luźne skojarzenie.

Greta jest młodą kobietą, marzącą o karierze aktorki. Póki co występuje w teatrze w innym charakterze. Pewnego wieczoru poznaje amerykańskiego oficera. Ich krótka znajomość owocuje ciążą Grety, z którą niestety zostaje sama. Z pomocą przychodzi jej przyjaciel Daniel. Zabiera ją do swojej posiadłości Marchmont, gdzie zajmuje się nią LJ, matka Davida. Wkrótce Greta rodzi, a kilka lat później zmuszona jest uciekać ze swoją córeczką, Cheską do Londynu. Tam Cheska w wieku czterech lat staje się dziecięcą gwiazdą. Niestety nie wszystko jest takie jak się wydaje na ekranie. Życie Grety i Cheski jest usłane wieloma cierniami. Wypadek, któremu ulega Greta sprawia, ze traci pamięć. Nie pamięta niczego co wydarzyło się przed wypadkiem i historia jej życia jest dla niej czarną plamą przez ponad 20 lat.

Książka jest swoistym procesem, w którym Greta przypomina sobie całe swoje życie i wszystkie te rzeczy, przed którymi chronił ją jej przyjaciel David, o których być może lepiej byłoby nie pamiętać. Moje uczucia co do Grety są różne. Gdy była młodą dziewczyną bardzo jej współczułam. Kiedy Cheska zaczęła karierę aktorską w myślach ganiłam Gretę za surowe zasady z jakimi wychowywała córę i nacisk jaki na nią wywierała. Faktem było, że Cheska stała się narzędziem do zrealizowania niespełnionych marzeń z dzieciństwa Grety. Matka nie zauważała, że z jej córką zaczyna dziać się coś złego, bo była zbyt skupiona na tym by jej Cheska była znana i uwielbiana przez fanów. Nie zauważyła, że córka dorasta i że bardziej potrzebuje matki niż agentki, której rolę pełniła Greta. Niewątpliwe jest jednak to, że Greta bardzo Cheskę kochała, przelała bowiem na nią całą swą miłość o śmierci jej drugiego dziecka - Johnny'ego.

Akcja książki rozgrywa się w latach czterdziestych, pięćdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku. Lata osiemdziesiąte to w książce teraźniejszość. Właśnie wtedy pojawia się dorosła Cheska - gwiazda Hollywood. Ta bohaterka budzi we mnie skrajne emocje. W swoim życiu wyrządziła wiele podłości, ale nie była wtedy w pełni zdrowa na umyśle. Nie miała odpowiedniego wzorca, była pozbawiona dzieciństwa i młodości. Stała się kobietą bezwzględną, pozbawioną skrupułów, stawiającą karierę ponad wszystko - potrafiła nawet porzucić swoją córkę dla sławy. Być może na taki kształt osobowości Cheski miały wpływ błędy Grety w jej wychowaniu.

Oprócz tych postaci, które budzą w czytelniku skrajne emocje mamy też bohaterów ciepłych, pełnych serdeczności, niosących pomoc i pociechę. Takimi bohaterami są Ava, David, LJ, Mary, a nawet Owen. Wszystkie te postaci, choć drugoplanowe, nadają powieści wyjątkowego charakteru. David, przez tak długi i trudny czas opiekujący się Gretą, potem Cheską i Avą. Najwierniejszy przyjaciel Grety, która po utracie pamięci miała tylko jego i jemu jednemu ufała. LJ, jego zwariowana, kochająca Marchmont matka. Mary, wierna służąca pomimo wielu okropności jakie spotkały posiadłość i jej mieszkańców. Nawet Owen, który skrywa swoje cierpienie, pomimo tego, że zawiódł wtedy gdy był najbardziej potrzebny w gruncie rzeczy był dobrym człowiekiem. Wszyscy ci bohaterowie są w jakiś sposób skrzywdzeni przez wojnę, bo żyli w tych czasach, kiedy wojna odiła swoje piętno na ludziach.Zaskakująca dla mnie jest postać Avy. Porzucona przez matkę, wychowywana przez LJ stała się zupełnie innym człowiekiem niż jej matka i babka. Ava jest w pełni oddana Marchmont. Kocha naturę, zwierzęta, chce zostać weterynarzem. Na przykładzie Avy widać, ja ogromny wpływ na osobowość człowieka ma wychowanie. 

Wśród bohaterów obecna jest miłość, w każdej chyba postaci. Ta pierwsza, młodzieńca, potem dojrzała romantyczna, miłość taka, która potrafi przetrwać wiele lat w ukryciu, miłość rodzicielska, bezinteresowna. Aż wreszcie miłość, która doprowadza do szaleństwa, taka, jakiej doświadczyła Cheska. Być może to właśnie to uczucie, które przyszło do niej w tak młodym wieku, nieoczekiwanie, uczucie zakazane sprawiło, że Cheska stała się szalona. 

Lucinda Riley wykreowała doskonałe portrety psychologiczne bohaterów. Odczuwamy ich emocje, strach, cierpienie. Drzewo Anioła jest nostalgiczną powieścią, raczej smutną, pełną zaskoczeń. Niektóre fragmenty przyprawiają o gęsią skórkę.  Czytelnikowi towarzyszy dreszczyk emocji, współczucie, ogromna ciekawość. Powieść jest historią wielopokoleniowej rodziny mocno doświadczonej przez życie. Obecna jest miłość, śmierć, sława, przyjaźń, choroba i cierpienie. Ale jest też nadzieja i wybaczenie, a nawet radość przebijająca się przez smutek i tragedie jakich doświadczyli bohaterowie. 

Drzewo Anioła to pasjonująca powieść o trzech kobietach, których życie szybko wrzuciło w dorosłość i nie oszczędzało im bólu, cierpienia i problemów. To historia niezwykle wciagająca, z adekwatnie wyważonymi elementami pobudzającymi odpowiednie emocje czytelnika. To historia o sile miłości, o miłości rodzicielskiej, o smutku i sławie, bólu po stracie bliskich, a także o niebezpieczeństwie jakie niesie za sobą nieodpowiednia miłość. To znakomita rodzinna saga przyprawiająca o ciarki na plecach. Czas przy jej czytaniu ucieka bardzo szybko, a historia Marchmont, jego mieszkańców i Grety oraz Cheski na długo pozostanie w pamięci, bo jest pisana samym życiem. 


Książka przeczytana w ramach wyzwania  Zatytułuj się

wtorek, 22 stycznia 2019

Tylko jeden wieczór - Krystyna Mirek


Twórczość Pani Krysi Mirek poznałam bardzo niedawno, bo dopiero przy okazji premiery Szczęścia za horyzontem. Przepadłam jednak od samego początku, dlatego po Tylko jeden wieczór sięgnęłam bez wahania i z ogromną ufnością, że czeka mnie wartościowa, ciepła i pełna mądrości życiowej lektura. I nie zawiodłam się, choć zupełnie inaczej wyobrażałam sobie tę książkę. Jestem jednak w pełni usatysfakcjonowana tym, co dostałam.


Amelia Diamond jest popularną i uwielbianą przez widzów aktorką. Sławę zdobyła wcielając się w rolę matki Polki w wieczornym serialu. Prywatnie Amelia, a właściwie Sylwia Nowak, bo tak brzmi jej prawdziwe imię, ma męża i dwójkę dzieci. Dla świata tworzą szczęśliwą, kochającą się rodzinę, żyjącą w domu pełnym ciepła i miłości. Szefowa Amelii wymaga, aby jej wizerunek był nienaganny. Rzeczywistość jednak jest inna. Rodzina mija się mieszkając pod jednym dachem, uczucie między Sylwią i jej mężem Wojtkiem już dawno wygasło, dziećmi zajmuje się opiekunka, a całą rodzinę mocniej łączą relacje biznesowe niż więzy krwi. Przed kamerami udają idealną rodzinę. Sytuacja komplikuje się, gdy umiera siostra Sylwii i ktoś musi zająć się jej córką, Julką. Sylwia jest pełna obaw, bo dotąd nikt nie miał wstępu do jej rodziny i domu. Tymczasem pojawienie się siostrzenicy sprawi, że będą musieli grać nie tylko przed kamerami, ale i wtedy, kiedy gasną flesze i zostaje surowa rzeczywistość.

Drugim torem toczy się opowieść o Pani Zosi – sprzątaczce, która zatrudniona jest w biurowcu gdzie słynna aktorka wynajmuje pomieszczenia biurowe. Pani Zosia stała się powierniczką i jedyną przyjaciółką Amelii. Jej życie jest zupełnie różne od życia Sylwii. Niewiele ma, ma za to wspaniałą rodzinę, trójkę dzieci, wnuki i mnóstwo miłości. Tak jak w życiu tak i w rodzinie Pani Zosi nie jest jednak idealnie. Jej syn Marcin, wbrew woli swojej żony zrobił coś, przez co bardzo nadszarpnął zaufanie żony i teraz musi je odbudować. Tegoroczne Święta zapowiadają się nieco smutniej niż zwykle, bo z daleka czuć napiętą atmosferę między Marcinem i Hanią, zwłaszcza, że ta kilka dni przed Świętami spakowała jego walizki i Marcin zamieszkał u rodziców. W rodzinie Zosi i Kazia jest jednak ogromna siła i wsparcie – zarówno to kierowane do Marcina, jak i do Hani.

Rodzina – to coś więcej, niż tylko słowo, wzorcowy model rodziców i dzieci (najlepiej dwójki, bo taki model rodziny współczesny świat). To coś więcej niż tylko dom i ludzie. Rodzina to ogrom miłości, wsparcia, pomocy, godziny i lata spędzonego razem czasu, a nierzadko też wspólnego łączenia się w cierpieniu i zmagania się z problemami. Rodzina to siła, najwyższa wartość. Podobnie dom, to coś więcej niż tylko mury, piękne meble i ogród. Dom to miejsce, które tworzy rodzina - to ściany które znają śmiech, radość, płacz dziecka, chwile smutku i chwile największego szczęścia. To meble, które noszą ślady spotkań i szeptanych słów. To wreszcie ludzie, którzy żyją razem pod jednym dachem połączeni szczególną więzią.

Sylwia, zanim została rozpoznawalną aktorką miała wszystko to, co opisałam powyżej. Nie miała jednak pieniędzy, nawet na to by zapewnić byt swoim dzieciom. Czarę goryczy przepełnił dzień, w którym zabrakło jej trzydziestu złotych na kupienie leków dla chorego synka. Wtedy właśnie poszła na casting. Wygrała. I jej życie zaczęło ulegać diametralnej zmianie. Początkowo zmiany nadchodziły powoli: najpierw zaczęło się od lepszych ubrań, potem lepsze szkoły dla dzieci, zajęcia pozalekcyjne, pomoc domowa. W końcu Amelia Diamond kupiła luksusowy dom, w którym jej rodzina powoli ulegała destrukcji. Wreszcie został chłód, obojętność i mnóstwo kłamstw. Sylwia pogubiła się w swoim życiu, to pewne. Nie wiadomo kiedy zaczęła się oddalać od bliskich i stawać bardziej Amelią niż Sylwią. Ani przez chwilę nie pomyślałam o niej jako o złej osobie. Przez maskę wyniosłości i sławy dostrzec można było kobietę, która gdzieś po drodze straciła to, co w życiu najcenniejsze. Kobietę tak naprawdę smutną i zmęczoną podwójnym życiem.

Wydaje się, że na karierze Amelii ucierpiała cała rodzina. Dzieci zostały niemalże pozbawione rodziców, małżeństwo Sylwii i Wojtka od dawna jest fikcją. Wojtek czuje się przytłoczony przez żonę, niepotrzebny, pozbawiony męskości.

Pojawienie się w ich domu Julki wywołuje burzę. Wszyscy muszą udawać zgraną i szczęśliwą rodzinę, co jest bardzo trudnym zadaniem, jeśli nie widzą skierowanych na ich twarze kamer. Sylwia postrzega Julkę jako problem, którego trzeba się jak najszybciej pozbyć. Oczywiście zapewniając jej dostatnie życie, szkołę z internatem i opiekę finansową. Sytuację komplikuje fakt, że Kacper, syn Sylwii i Julka stali się niemalże nierozłączni, i mimo że są bliskim kuzynostwem pomiędzy nimi przeskakują iskry, które nie zwiastują niczego dobrego.

Krystyna Mirek ukazała nagą prawdę o tym, jak wygląda życie sławnych ludzi. Muszą ciągle mieć się na baczności, liczyć się z tym, że zwykłe wyjście do sklepu wiąże się z obecnością fotoreporterów, fanów. Nie mogą sobie pozwolić na codzienny ubiór czy brak makijażu. Życie takich ludzi to ciągłe napięcie. Nie mają poczucia swobody i bezpieczeństwa. Pokazuje, jak bardzo popularność zmienia czyjeś życie. Choć nie zawsze jest tak, że traci się przez to to co najważniejsze, to zawsze popularność przynosi zmiany i ograniczenia.

Obraz rodziny, jaki wyłania się z historii Sylwii nie jest zbyt optymistyczny.

Równolegle jednak mamy drugą rodzinę: rodzinę Zosi i Kazia, gdzie wszyscy się wspierają, szanują, cieszą swoją obecnością. Ich dom przepełniony jest miłością, i mimo małego metrażu i niewygórowanego standardu jest pełen ciepła i radości. Wypełnia go dziecięca radość i zrozumienie. Każdy mieszkaniec i gość tego domu jest szczęśliwy w tym szczególnym wigilijnym dniu. Nawet Hania, synowa Zosi czuje się tu lepiej niż w swoim rodzinnym domu, mimo że niejako wyrzuciła jej syna z domu. To w teściowej Hania znajduje zrozumienie i wsparcie i zupełnie naturalne jest dla niej to, że spędza Święta w domu teściów mimo kryzysu w małżeństwie. Ta historia pokazuje jak ogromna siła drzemie w rodzinie. Pokazuje jej najlepsze strony.

Również Amelia pod wpływem pewnych wydarzeń wiele zrozumie i ku uciesze Wojtka coraz więcej będzie w niej z Sylwii niż ze sławnej aktorki.

Tylko jeden wieczór to niezwykle mądra powieść o rodzinie, miłości i sławie. Pokazuje, jak bardzo człowiek może się zmienić pod wpływem popularności, biedy albo pod wpływem drugiej osoby. Świąteczna otoczka dodaje powieści powagi i równocześnie daje nadzieję na zmianę. Tylko jeden wieczór pokazuje dwie rodziny – jedną dużą, szczęśliwą i silną. Podstawa drugiej rodziny jest mocno nadwątlona, każdy żyje swoim życiem, brak wzajemnego szacunku i rozmowy. Zderzenie tych dwóch historii pokazuje jednak, że każda sytuacja w życiu człowieka może się zmienić i nigdy nie jest za późno na ratowanie czegoś, co kiedyś stanowiło cały czyjś świat. Rodzina, nawet taka poturbowana przez życie, z zakurzonymi uczuciami i wieloma trudnymi chwilami to jednak rodzina. Wartość, o którą warto walczyć.

czwartek, 17 stycznia 2019

Cicha 5. Świąteczny zbiór opowiadań.

Chociaż Święta już za nami i niewiele zostało z tamtej atmosfery, to ja zaczytuję się jeszcze w świątecznych pozycjach. Za oknem śnieg (wreszcie!), choinka jeszcze mruga, to i świąteczne opowiadania czyta się przyjemnie.

Wyśmienite polskie autorki napisały siedem opowiadań o mieszkańcach kamienicy przy ulicy Cichej 5. Opowiadania są różnorodne: są zabawne, słodko-gorzkie, wzruszające, a co najważniejsze, wszystkie subtelnie pouczające. Nie opiszę tu każdego z nich, bo każde jest wyjątkowe i o każdym można by było napisać oddzielną recenzję. Ostatnio czytałam Zakochane Zakopane – zbiór opowiadań napisany w podobnym składzie i jestem miło zaskoczona, ponieważ Cicha 5 wywarła na mnie o niebo lepsze wrażenie niż tegoroczny zbiór.

Bohaterowie opowiadań stanowią pewną zwartą społeczność. Wszyscy są mieszkańcami tej samej kamienicy. I znów -nie ma wśród nich żadnej szczęśliwej rodziny ani kogoś, kto byłby pozbawiony zmartwień i trosk. Ale gdyby tak było, to o czym pisać?

Mamy za to wśród bohaterów samotnego mężczyznę po czterdziestce, który na Święta wylatuje na wczasy, a nieoczekiwanie w jego mieszkaniu w Wigilijny poranek pojawiają się dwie zdradzone kobiety. Jest też starszy ojciec, który chcąc zapewnić córkom dostatnie życie po śmierci żony zatracił się w pracy i równocześnie stracił swoje córki. Rzeźbiarz, któremu żona odebrała syna dostanie w wigilijny wieczór prezent od losu. Starsza pani, która usłyszy smutną diagnozę, jej wnuk Kola – wieczny optymista i pewien niebieski język, który pokochają tysiące internautów. Jest też historia kobiety, której mąż ginie w tragicznym wypadku, a ona zostaje sama z córką, i historia serca, które ratuje komuś życie. Poznajemy losy senatora i jego pięknej, młodej i mądrej żony. Aż wreszcie, na deser dostajemy historię starszej pani, kobiety o wielkim sercu, która skrywa pewną tajemnicę.

Nie potrafię wskazać opowiadania, które spodobało mi się najbardziej. Nie dlatego, że żadne się niczym szczególnym nie wyróżnia, ale dlatego, że wszystkie są naprawdę znakomite. Złapało mnie za serce opowiadanie Magdaleny Witkiewicz – historia starszej pani, która w pewien nietypowy sposób pomaga innym. Mimo, że mieszka sama i nigdy nie miała męża ma wokół siebie wiele przyjaznych dusz, jak choćby Marcina, młodego listonosza z sąsiedztwa. To opowiadanie jest bardzo w stylu Witkiewicz- zabawne, wzruszające i przeplatające teraźniejszość z tym co było ponad pięćdziesiąt lat temu. Bardzo charyzmatyczne, z ogromnym zastrzykiem wiary w ludzi i tego, że potrafią bezinteresownie czynić dobro.

Oczarowało mnie też opowiadanie Kasi Michalak, które choć jest bardzo krótkie, niesie ogromny ładunek emocjonalny i ważne przesłanie. To historia starszego człowieka, ojca trzech córek, które życie rozrzuciło po świecie. Nie marzy o niczym innym, byleby tylko jego ukochane dziewczynki były znów blisko niego, chociaż w ten wyjątkowy dzień. Wie, że popełnił wiele błędów i już się nawet z tym pogodził, jednak trudno jest mu spędzać kolejną Wigilię w samotności.

Historia rzeźbiarza uczy, że każde dziecko potrzebuje ojca, a rodzicielska miłość jest najsilniejsza i zawsze chce dobra dla dziecka.
Historia Agnieszki uczy, że starość i choroba nie muszą być wyrokiem, a radość z życia można czerpać w każdym wieku.
Historia senatora i jego żony uczy, że miłość za nic ma nasze plany i zamiary.
Opowieść Magdaleny Witkiewicz pokazuje, że dobra to potężna wartość, że zawsze wraca i że nie wolno oceniać ludzi po pozorach.
Opowieść o ojcu trzech córek pokazuje, że nadzieja nigdy nie umiera, a miłość potrafi wiele wybaczyć.
Opowieść o mężczyźnie i dwóch zdradzonych kobietach pokazuje, że miłość przychodzi nieoczekiwanie.
Opowieść o sercu, matce i córce, które straciły męża i ojca uczy, że strata bliskiej osoby niesie ból i cierpienie, ale nie można się im poddać, bo życie toczy się dalej i warto żyć, choćby dla kogoś, kto nas potrzebuje.

Każda historia jest wyjątkowa, każda porusza inną strunę w duszy człowieka. Wrażliwość, smutek, radość, nadzieję, wiarę w dobro. Wszystko to jest w nich na pierwszym planie, ogarnięte miłością i oczekiwaniem na nadchodzący wyjątkowy czas. Wszystkie są ciepłe, urocze, naładowane pozytywną energią i optymizmem. Czuć w nich napięcie oczekiwania na tej wyjątkowy, wigilijny wieczór, emocje bohaterów, którzy dźwigają na swoich barkach różne ciężary i świąteczną atmosferę cudów i wszechobecnego dobra.

wtorek, 8 stycznia 2019

PRZEDPREMIEROWO: Mów szeptem - Agnieszka Olejnik

30 stycznia 2019 roku wydana nakładem Wydawnictwa Kobiecego swoją premierę będzie miała książka Agnieszki Olejnik Mów szeptem. Miałam przyjemność przeczytać ją przedpremierowo i wiecie, to niesamowite uczucie, gdy czytając pierwszą książkę w Nowym Roku od razu trafia się na perełkę.


Mów szeptem, kiedy mówisz o miłości. 

Agnieszka Olejnik - szczęśliwa mama, nauczycielka i ogrodniczka. Cieszy się życiem i jego smakami. Zaraża Czytelników optymizmem zgodnie z zasadą, że dobrem należy się dzielić. 

Pisze powieści głównie obyczajowe, dla kobiet, ale w swoim dorobku ma też kryminały, książki dla młodzieży, a nawet literaturę dziecięcą. Cechą rozpoznawczą autorki jest piękny, estetyczny i elegancki język, niebanalność poruszanych tematów, odpowiednio dobrany, lekki styl, nieprzytłaczający powagą tematyki i niesamowita mądrość bijąca z kart powieści.

Mów szeptem to książka inne niż dotychczas: o nastolatkach – dla nastolatków i dorosłych, obyczajowa z domieszką kryminalnej zagadki.

Witek jest miłośnikiem Szekspira i geniuszem matematycznym, obdarzonym niebywałą pamięcią – jak sam twierdzi, nie potrafi zapomnieć czegoś, co już raz zobaczył. Ale naprawdę wyjątkowym czyni go to, że potrafi widzieć słowa jako kolory. Wit gorzej znosi kontakt ze światem niż jego rówieśnicy. Zewnętrzne bodźce są dla niego trudne do przyswojenia, nie potrafi nawet swobodnie rozmawiać, nie umie kłamać. Dopóki żyła jego matka, łatwiej mu było odnaleźć się w życiu. Po wypadku, w którym zginęli jego rodzice Witkiem zajęła się zapijaczona babcia. Dziewiętnastoletni Wit jest inny niż wszyscy i bardzo samotny.

Madelaine przyjeżdża do Polski z Irlandii, by tu zacząć nowe życie. Jest skryta i małomówna, ale to nie zniechęca Witka. Chłopak widzi ją w najpiękniejszych barwach – porównuje ją do jesiennego lasu. Magda- bo tak się przedstawia, mieszka sama. Chcąc sobie dorobić udziela korepetycji z języka angielskiego. Wyróżnia się tym, że nosi dziwaczne, oryginalne ubrania, w większości samodzielnie przez nią uszyte.

Witek i Magda nawiązują znajomość telefoniczną. Magda nie wie, kim jest jej rozmówca. Żadne z nich nie chce się angażować uczuciowo. Wit właściwie nie zna miłości, a Madelaine uważa, że miłość niesie za sobą ból i cierpienie. Gdy wpada w kłopoty, okazuje się, że muszą działać razem, aby ochronić siebie nawzajem.

Rzadko spotyka się tak wspaniale wykreowanych bohaterów, o których opowiada się z taką łatwością, i o których tak wiele chciałoby się opowiedzieć. Przede wszystkim są oryginalni, a jednocześnie tak naturalnie zwyczajni. Mimo wszystkich problemów i trudnej przeszłości są zwykłymi nastolatkami.

Witek ma trudności w dostosowaniu się do otaczającego go świata. Pani Beata, psycholog, jest jedyną osobą, której chłopak ufa. Sama psycholożka jest zafascynowana swoim pacjentem, bo nigdy nie spotkała tak nietypowego przypadku. Z kolei Madelaine jest bardzo skryta i tajemnicza. Ukrywa bolesną przeszłość i nikomu się nie zwierza ani nikomu nie ufa.

Nastolatkowie noszą w sobie ogrom bólu i samotności. Samotni z wyboru sami nie zdają sobie sprawy, jak bardzo potrzebują czyjejś obecności. Dopiero gdy odnajdują siebie nawzajem – w rozmowach przez telefon, zaczynają rozumieć, że pragną drugiego człowieka. Powoli nawiązuje się między nimi nić porozumienia i zaufania.

Akcja książki rozwija się stopniowo, w odpowiednio wyważonym tempie. Początek to proces poznawania się Magdy i Witka i budowania zaufania, po którym przychodzi punkt zwrotny, kulminacyjny – zdarzy się coś, co postawi młodych w niebezpieczeństwie. Ich przyjaźń zostanie wystawiona na wielką próbę. I przychodzi kolejny etap, który dla nich jest pewnego rodzaju walką o przetrwanie.

Ostatni raz zdarzyło mi się zarwać noc dla książki jeszcze w liceum – czyli dobre 5 lat temu. Aż do teraz, aż do Mów szeptem. Ta książka to emocjonalna bomba, tak bardzo wciągająca i absorbująca czytelnika, że cały świat zewnętrzny przestaje istnieć. Pozostajemy tylko my i para nastolatków. Cudowny Witek, który w chwilach bezradności cytuje Szekspira niezwykle odważna i mocno doświadczona przez życie Madelaine.

Mów szeptem jest powieścią niezwykłą, z pewnością najbardziej oryginalną w dorobku autorki. Niby realna, bo wszystko przedstawione jest bardzo wiarygodnie i obrazowo, a z drugiej strony podszyta nutką jakiejś magii i niezwykłości. Z pewnością zasługę mają tu bohaterowie, którymi chyba nie przestanę się zachwycać. Klimatem przypomina nieco uwielbianą przeze mnie Drugą szansę Katarzyny Bereniki Miszczuk - również pojawia się motyw szpitala psychiatrycznego i elementy grozy. Powieść jest jednak zupełnie inna, wymyka się wszelkim schematom. Na dodatek okładka tak cudnie pasuje do treści! Początkowo mi się nie podobała, bo była taka - jak to moja siostra określiła "nie-agnieszkoolejnikowa", ale po przeczytaniu stwierdzam, że nie mogło być idealniej. 

Agnieszka Olejnik porusza trudne tematy choroba i wynikające z niej trudności w odbieraniu świata i bodźców zewnętrznych. Samotność, pragnienie zrozumienia i bliskości, a równocześnie strach przed nią. Przemoc na tle seksualnym i ogrom bólu i blizn na duszy jakie na zawsze pozostają w człowieku. 

Czy może być mowa o miłości w przypadku tej dwójki? Obydwoje stawiają pierwsze kroki w dorosłym życiu, poznają siebie nawzajem i uczucie, które się między nimi rodzi.  Sama nie wiem, jak to opisać. Niewątpliwie jest między nimi coś niezwykłego. To coś bardzo delikatnego, płochliwego i kruchego, równocześnie jest bardzo czyste, zbudowane na zaufaniu, które jest solidną podstawą, równocześnie bywa chwiejne i niepewne.  Czy jest  jakieś uczucie silniejsze niż miłość, ale równie piękne? 

Mów szeptem to wyjątkowa powieść o dwójce młodych ludzi wrzuconych w dorosłe życie, bez ostrzeżenia, bez taryfy ulgowej. Bohaterowie - żywi, barwni, oryginalni są potężnym atutem książki. Historia Witka i Madelaine jest przepełniona samotnością, bólem i strachem. Trzyma czytelnika w niepewności, emocje przy czytaniu są ogromne, a książkę czyta się w zawrotnym tempie. Dla mnie Mów szeptem znajdzie się w trójce najlepszych książek autorki (których już przecież napisała sporo!). Na pewno spodoba się nastolatkom, jak również dorosłym. Piękna, tajemnicza, okraszona szczyptą jakiejś wyjątkowej magii, z odpowiednią dawką grozy powieść o samotności, inności i miłości czystszej i silniejszej niż jakiekolwiek uczucie. 


Za możliwość przeczytania książki przedpremierowo dziękuję autorce i Wydawnictwu Kobiecemu


piątek, 4 stycznia 2019

Zakochane Zakopane

Piękna okładka, melodyjnie brzmiący tytuł, nazwiska lubianych autorek kuszą czytelnika do sięgnięcia po Zakochane Zakopane. Rozświetlone ciepłym światłem okna pensjonatu zachęcają by zajrzeć do środka i zobaczyć, jacy ludzie przyjechali spędzić ostatnie dni roku w Zakopanem. Opowiadania są słodko-gorzkie, ale - jak się wymaga od takich zbiorów są przyjemne, ciepłe, cukierkowo urocze. Niestety nie wszystkie mnie porwały i chyba żadne nie wywołało we mnie zachwytu, ale były też takie które zapadły mi w pamięć i które czytało się znakomicie.

Jednym z takich opowiadań jest Idealna para, autorstwa Magdy Stachuli, której twórczości dotąd nie znałam. Pisarka stworzyła bardzo realnych bohaterów, idealnie pasujących do obecnych czasów. Żyjąc w dobie Internetu nie zdajemy sobie sprawy, że wiedziemy tam, mimowolnie, drugie życie. Historia Anity i Adama jest jedną z najbardziej prawdziwych i aktualnych, niestety również bolesnych, ale jednocześnie tętniących nadzieję i wiarą, że prawdziwa miłość wiele przetrzyma i pokona mnóstwo przeszkód i trudności.

Agnieszka Krawczyk w swoim opowiadaniu uczy, że małe kłamstewka to też kłamstwa, które w końcu wyjdą na jaw, oraz że nie można budować związku na kłamstwie, bo miłość to uczucie piękne i czyste, które nie powinno być pobrudzone oszustwem. Uczy też, że aby być akceptowanym przez innych, najpierw trzeba zaakceptować samego siebie.

Opowiadanie Krystyny Mirek to losy Marii i Franciszka. Po niemalże 20 latach małżeństwa ich uczucia są wciąż silne i gorące, choć młodzieńczą radość i wypieki na twarzy pokrył nieco kurz i mieszkanie pod jednym dachem z matką Franciszka. Marysia nigdy jednak nie narzekała, razem z mężem pracuje na wielohektarowym gospodarstwie i mimo tego, że obydwoje niewiele mają do powiedzenia przy apodyktycznej matce, potrafią żyć ze sobą w zgodzie i miłości i nie obwiniać siebie nawzajem o to, jak żyją. To piękne opowiadanie zwraca uwagę na wartości, które są tak ważne, a przez wielu uważane za staroświeckie: praca, rodzina, zgoda i szacunek. 

Bardzo spodobała mi się historia napisana przez Annę Niemczynow. Historia pewnej fryzjerki, Danusi, która uwielbia to co robi, oraz jednego z jej klientów – Miecia i jego trzech córek. Pisarka pięknie ukazała ojcowską miłość i troskę oraz to, ile trudu i wyrzeczeń kosztuje samotne wychowywanie dzieci. Córki Miecia to rezolutne dziewczynki, będące dla niego całym światem i sensem istnienia. Wprowadzają radość i śmiech do trudnego życia rodziny. Również Danusia wniesie do życia Miecia i jego córek odrobinę ciepła i radości. Podziwiam autorkę, bo potrafi nieskrępowanie pisać o Bogu, co jest nie lada wyzwaniem w dzisiejszych czasach. Mnie się to bardzo podoba.

Serce z brystolu opowiada o szkolnej miłości sprzed lat i nieoczekiwanym spotkaniu podczas wyjazdu. Ona – wciąż szukająca miłości, tkwiąca w niezdrowym związku jako ta trzecia, on – artysta szukający swojego miejsca. Dojrzali, bogatsi w doświadczenie. Czy dawne uczucie odżyje, a Małgorzata i PIOTR w końcu znajdą swoje miejsca przy sobie nawzajem ?

Opowiadanie Karoliny Wilczyńskiej uwiodło mnie tym, że nie jest typową historią miłosną. Agnieszka jest kobietą sukcesu. Pracuje w korporacji, której poświęca całe swoje życie zawodowe prywatne. Gdy zostaje wysłana na przymusowy urlop trafia do Zakopanego, jednak nie bez przeszkód. W drodze do tego zimowego miasta poznają Bernarda, który swoim ubiorem i stylem życia nie pasuje do Agnes, jednak gdy wyciąga pomocną dłoń, ona ją przyjmuje. Nie, nie zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia, ale dzięki Bernardowi, prostemu człowiekowi Agnieszka wiele zrozumiała i niejako przewartościowała swoje życie.

Magdalena Witkiewicz zabiera nas wraz z bohaterami w podróż z Gdańska do Zakopanego. Marta i Janusz są 20 lat po rozwodzie. Łączy ich tylko syn i niespodziewanie w Wigilię połączy ich samotność. To opowiadanie o zapominaniu dawnych krzywd i wybaczaniu, a także o pozwalaniu sobie na nowy początek.

Wszystkie opowiadania mają jeden punkt wspólny: Willę pod Jodłami. Właśnie w tym miejscu siódemka bohaterów, za sprawą wygranej w konkursie spędzi kilka dni zimy. Każdy z nich nosi w sobie jakąś zadrę, coś co nie pozwala im być w pełni szczęśliwymi. Opowiadania są na ogół optymistyczne, choć niepozbawione nutki goryczy. Zastanawiam się, czemu jest tak, że największą uwagę na ludzkie nieszczęścia zwracamy w święta, a chwilę później o tym zapominamy i znów wkraczamy do pogodni, nie mamy czasu dla rodziny, zajmujemy się tylko swoimi zmartwieniami i sprawami. Zakochane Zakopane to zbiór opowiadań pokazujący ludzkie niedoskonałości i problemy, a jednocześnie siłę i piękno miłości. Opowiadania czyta się szybciej niż jakąkolwiek książkę.

Autorki w swoich opowiadanych zwróciły uwagę na przeróżne wartości, w każdym z nich przewija się miłość. Każde jednak oprócz tego ma jakiś szczególny element, przesłanie, na które warto zwrócić uwagę.
Na to, że kłamstwo nie ma prawa bytu w związku.
Na to, że pokora i okazywanie szacunku do ogromne zalety.
Na piękno rodzicielskiej miłości.
Na to, że wierność jest fundamentem małżeństwa.
Na to, że nigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń.
Na to, że nie wolno oceniać po wyglądzie i na to, że warto otwierać się na nowe.
Na to, że warto wybaczać.

Zbiór opowiadań siedmiu polskich autorek to bardziej opowiadania sylwestrowo-noworoczne niż świąteczne, dlatego idealnie wpasowuje się w te pierwsze styczniowe dni, więc jeśli jeszcze nie zdążyliście  przeczytać, a obawiacie się że straci urok, to śmiało, możecie czytać zapominając o obawach.