środa, 30 maja 2018

Pod skrzydłami miłości - Izabela M. Krasińska

Najpiękniejsza miłość to ta, która zdarza się w najmniej 
oczekiwanym momencie.

Nie sposób nie zacząć recenzji od tych słów, kiedy tak trafnie opisują nie tylko tę książkę, ale i chyba wiele, wiele pięknych historii miłosnych.

Marta Konarska od lat tkwi w związku z żonatym mężczyzną. Ten obiecuje, że się rozwiedzie, ale na słowach kończą się jego zamiary. Pewnego dnia Marta przypadkowo spotyka swojego ukochanego z żoną i dziećmi na zakupach. Wyglądają na szczęśliwą i kochającą się rodzinę. Dopiero wtedy dociera do niej że jest wykorzystywana i oszukiwana przez mężczyznę, któremu ofiarowała całą siebie. Zrozpaczona wsiada do samochodu i niewiele myśląc podąża przed siebie. Chcąc uniknąć uderzenia w rowerzystę gwałtownie skręca i uderza w drzewo. Dziewczyna ociera się o śmierć, ale na ratunek jej przybywa anioł. Anioł w postaci przystojnego strażaka, Piotra. Ratownik nie może zapomnieć o Marcie i odwiedza ją w szpitalu. Zaczyna rozkwitać coś delikatnego, wrażliwego i ulotnego..

Na początek ogromny plus za męską postać! Piotr Majewski, strażak, rozwodnik, mężczyzna bardzo zraniony i po przejściach jest bohaterem jakich szukamy w książkach. Silny, odważny, wykonujący niebezpieczny, ale bardzo pożądany zawód. Po śmierci ojca musiał zająć się matką i siostrą, co robił z wielkim oddaniem i odpowiedzialnością. Wiele trudnych sytuacji doświadczył w swoim życiu nauczyło go ostrożności w relacjach z ludźmi. I niestety, nieufności. Śmiem twierdzić, że Piotr jest mężczyzną niemalże idealnym. A na pewno bardzo bliskim ideału. Dla mnie samo uczynienie bohatera strażakiem było strzałem w dziesiątkę. 

Marta z kolei jest osobą nieco niedojrzałą, naiwną i troszkę denerwującą. To nie tak, że nie lubię tej bohaterki. Początkowo nie zapałałam do niej sympatią. Nie popierałam jej związku  z żonatym  mężczyzną i dziwiłam jej się, jak może być tak nierozsądna. Jednakże z czasem, być może pod wpływem Piotra Marcie otwierają się oczy i coraz bardziej daje się lubić. Z biegiem czasu dowiadujemy się coraz więcej o przeszłości kobiety i w pewnym stopniu usprawiedliwia to jej zachowanie. Jest kobietą samodzielną, i bądź co bądź, silną - tego nie można jej odmówić. Dużym plusem jest to, że z  czasem do Marty dociera coraz więcej prawd życiowych, zachodzi w niej pewna przemiana - zdecydowanie na lepsze.

Bohaterowie w moim mniemaniu są wykreowani na zasadzie kontrastu. Dosyć dużego kontrastu bo Piotr jest uosobieniem dobroci, życzliwości i cierpliwości, a Marta nierozsądnej, nie wiedzącej czego chce od życia kobiety. Ale może właśnie taki był zamiar autorki, w myśl powiedzenia "przeciwieństwa się przyciągają" ? Bo właśnie tak jest. Pomiędzy bohaterami zaczyna kiełkować uczucie. Delikatne, kruche. Marta zdaje się przeżywać coś takiego po raz pierwszy. Zaczyna dostrzegać czym jest prawdziwa miłość, zaczyna odróżniać dobre, mocne uczucia od cielesnego pożądania i chwil zapomnienia. 

Chociaż miłość jest tematem przewodnim książki, nie brakuje innych tematów poruszanych przez autorkę. Chociażby kwestia macierzyństwa i bezpłodności. Tego, jak wielkim darem dla małżeństwa są dzieci i że to właśnie one ostatecznie cementują i umacniają związek dwojga ludzi. Porusza kwestię rodziny i bezsensownych czasem sporów, a także zdrady i odpowiedzialności jaką człowiek przyjmuje za drugiego człowieka. 

Debiuty są bardzo delikatnym materiałem do oceny. Często natrafiamy na pióro nieoszlifowane, nieporadnie składane zdania i nieco koślawy język.  W przypadku Pod skrzydłami miłości mamy do czynienia z ładnym, starannym językiem i bardzo przyjemnym w odbiorze stylem. Niestety pojawiło się kilka niedociągnięć i błędów merytorycznych, które nieco rażą, ale nie na tyle by utrudniać czytanie. Nie jest to książka, którą bez wahania ocenię najwyższą notą, ale uważam, że po przeczytaniu pierwszej części nie warto się zniechęcać i dać szansę autorce. Historia, którą stworzyła Izabela Krasińska jest na tyle interesująca, że warto dać się skusić na jej kontynuację. 

Pod skrzydłami miłości to powieść o uczuciach, lękach i słabościach. Historia Marty pokazuje jak bardzo człowiek może się zmienić, jak wiele może się nauczyć na każdym etapie swojego życia. Pokazuje, że warto dążyć do szczęścia i odkrywać w sobie dobro. Uświadamia też, że pomimo zranienia i bolesnej przeszłości warto otworzyć się na nowe i zaufać. Ogromnym atutem jest, jak już wspomniałam postać Piotra, więc jeśli jeszcze nie jesteście przekonani, to może właśnie ten pan będzie miał decydujący wpływ, bo na prawdę, warto go poznać! Pod skrzydłami miłości to książka lekka i przyjemna, nie wymagająca zbyt wiele od czytelnika. Tylko chwili wolnego czasu i beztroskiego zapomnienia. A ja jestem bardzo ciekawa, jak rozwinęła się relacja Marty i Piotra, a także warsztat autorki, dlatego z bijącym sercem sięgam po drugi tom. 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona. 


środa, 23 maja 2018

Ogród Zuzanny - J. Bednarek & J. Kaczanowska

Ogród Zuzanny
 Miłość zostaje na zawsze
tom I 
Justyna Bednarek, Jagna Kaczanowska


Zawsze jestem bardzo ciekawa książek pisanych w duecie. To niezwykły zabieg, bowiem jedną historię opowiada dwójka autorów - a wiadomo, że trzeba się jakoś zgrać, dopasować, tak, żeby wyszła jedna spójna opowieść a nie dwie z zupełnie innych bajek. Nie, nie przerażają mnie dwa nazwiska na okładce książki, nie zwracam na to większej uwagi. Po Ogród Zuzanny sięgałam bez żadnych oczekiwań, a nawet z lekką rezerwą. Początkowe rozdziały wydawały mi się nijakie, i gdzieś tam z tyłu głowy miałam wrażenie że ta lektura nie jest dla mnie. Jednak z każdym kolejnym rozdziałem wciągałam się coraz bardziej. W połowie książki już byłam zakochana. A na koniec całkowicie przepadłam. 

Największą rolę w procesie pokochania przeze mnie książki odegrali bohaterowie. Dawno nie spotkałam się z tak barwnymi, różnorodnymi i ludzkimi bohaterami. Mowa tu nie tylko o tych głównych bohaterach, ale też o drugoplanowych, bez których jednak książka straciłaby wiele kolorów. Bohaterów jest cały wachlarz i mimo tego, nie pogubiłam się w "kto jest kim i kto jest z kim". Naprawdę, autorki tak fajnie przedstawiły każdego z bohaterów, że są nie tylko tłem dla powieści, ale jej integralną częścią. O każdym bohaterze, nawet tym mało ważnym wiele wiemy: kim jest, co lubi, jakie są jego pasje, umiejętności i słabe strony. Właśnie w taki sposób poznajmy księdza Fąfarę, który jest wielbicielem motocykli, sam jeden posiada i nie omieszka się go używać. Jest też ekscentryczna przyjaciółka jednej z głównych bohaterek, Wiola, fryzjerka, która ostatnio poczuła powołanie do tarota. Druga przyjaciółka to Kazia i jej rodzina: mąż i trójka dzieci. Najstarsza z nich, Malwina, to niezłe ziółko, które jednak z biegiem kart staje się coraz bardziej ustatkowane. A wszystko to pod wpływem pewnego Ukraińca, który przyjechał do Polski by pracować. Jurko szybko zjednuje sobie sympatię mieszkańców Starej Leśnej nie tylko swoją uczynnością i szczerością, ale też pięknym głosem. Szef firmy projektującej ogrody, a zarazem pracodawca tytułowej Zuzanny i jego żona stanowią ciekawy duet. Zwłaszcza, że Pan Kozak oddałby dla swojej żony wszystko, a że wyrafinowana Moniczka marzy o śwince miniaturce.. to wychodzi z tego niezły cyrk. Mogłabym się tak rozpisywać o tych pobocznych bohaterach, bo wymieniłam zaledwie garstkę, ale przecież muszę się skupić na tych najważniejszych, bez których nie byłoby całej historii.

Głównymi bohaterkami są trzy kobiety rodu Czapliczów. Najstarsza, nestorka rodu, Cecylia jest najbarwniejszą i najcieplejszą postacią całej powieści. Cecylia chętnie służy pomocą i zawsze wie, jakiej rady udzielić bliźniemu. Kocha zwierzęta, rośliny, doskonale piecze i żyje w zgodzie z naturą. Jej przeszłość została na Ukrainie, nosi też w sercu pewien sekret, który jednak wyjawia swojej wnuczce. Co tydzień gra w brydża ze wspomnianym księdzem, miejscowym aptekarzem i cukiernikiem. Żyje pełnią życia mimo swoich dziewięćdziesięciu lat.

Drugą w kolejności jest córka Cecylii - Krystyna. Ta zupełnie różni się od swojej matki. Jest osobą bardzo praktyczną, surową i podchodzącą do życia z dużą dawką ostrożności. Powierzchownie oschła, nosi urazę do swojej matki i z tego samego powodu wychowywała swoją córkę bez udziału cieplejszych uczuć.

Najmłodsza z Pań, Zuzanna, córka Krystyny jest mieszanką matki i babki. W młodym wieku urodziła syna i musiała go sama wychowywać. Jest osobą pełną ciepła i miłości, projektuje ogrody i interesuje się wiktoriańskim językiem roślin. Kwiaty i rośliny to jej pasja, uwielbia z nimi pracować i ich słuchać. Pewnego dnia dostaje duże zlecenie. Schody pojawiają się, gdy okazuje się, że tym ważnym klientem jest jej dawna miłość z czasów studenckich. Adam Przygrodzki pojawia się w jej życiu równie niespodziewanie jak któregoś dnia z niego zniknął. Czy dawna miłość ma szansę ożyć? Czy ta miłość kiedykolwiek umarła?

Niski ukłon składam w stronę autorek. Ta powieść jest tak spójna, tak idealna, że nie sposób byłoby pomyśleć, że była pisana przez dwie osoby. Autorki świetnie dopasowały się stylem, stworzyły jedną piękną całość, ubarwioną ogromem humoru, nutką sentymentu i kapką wzruszeń, ale przede wszystkim niepoliczonym ciepłem. Myślę, że za to ostatnie odpowiadała przede wszystkim Cecylia. Nie sposób odgadnąć gdzie jest ręka Pani Justyny, a gdzie Pani Jagny. Język książki to ideał dla czytelnika - prosty, "mówiony", odnosiłam wrażenie, jakbym słuchała przez kogoś opowiadanej historii, a nie czytała. Brawo, brawo! Takie zgranie to naprawdę wielka rzecz, dlatego jeszcze raz wyrażam swój podziw.

Powieść roztacza niespotykaną aurę. Błogości, spokoju, sielanki. Mimo, że w życiu naszych bohaterek nie brakuje kłopotów, problemów, blizn przeszłości. Akcja książki toczy się na przestrzeni roku, w Starej Leśnej, urokliwym miasteczku niedaleko Warszawy. Mała społeczność jest niezwykle sympatyczna, ale i przebojowa! Oj, nie brakuje tu zabawnych sytuacji, nieporozumień, ale i wzajemnej dobroci i bezinteresownej pomocy. 

Cóż więcej mogę rzec? Może jeszcze tyle, że ta książka to nie tylko przyjemna lektura na wieczór, ale książka która sprawi, że zapomnisz o całym świecie, będziesz się świetnie bawić i przepełni Cię niesamowitą dawką pozytywnej energii. Uświadomi też, że każda patowa sytuacja ma jakieś wyjście, że człowiek może być szczęśliwy, tylko musi o to szczęście zawalczyć.

Wielopokoleniowa rodzina to coraz częstszy motyw powieści obyczajowej, ale to co zrobiły autorki w Ogrodzie Zuzanny to absolutne mistrzostwo. Przedstawienie trzech pokoleń kobiet na zasadzie kontrastu, co świetnie uwydatnia każdą z bohaterek to strzał w dziesiątkę. Ciekawa historia, motyw wiktoriańskiego języka kwiatów, barwni bohaterowie i ogrom humoru czynią książkę nie tylko przyjemną i zabawną. Dzięki temu Ogród Zuzanny to powieść, którą wspomina się z uśmiechem na twarzy i tym samym - nie sposób szybko o niej zapomnieć. Ja nie mogę się doczekać drugiego tomu, a udało mi się wygrzebać gdzieś w czeluściach Internetu informację, że ta pojawi się jesienią. Uzbrajam się w cierpliwość, a Was zachęcam do zapoznania się z pierwszym tomem serii Miłość zostaje na zawsze. 

Za książkę dziękuję wydawnictwu W.A.B. 

sobota, 19 maja 2018

Deniwelacja - Remigiusz Mróz

Na rynku wydawniczym właśnie pojawiła się książka pt. Zerwa wieńcząca serię z Wiktorem Forstem, a ja przychodzę dziś do Was z recenzją przedostatniej powieści pentalogii - Deniwelacja. Może uda mi się komuś odświeżyć tę pozycję przed sięgnięciem po tę ostatnią, finałową.

Uwaga! Recenzja może zawierać spoilery.

Po rozwiązaniu zagadki Bestii spod Giewontu Wiktor Forst zapadł się pod ziemię. Ostatnią osobą jaka go widziała był Osica i od tego czasu kontakt z nim się urwał. Tymczasem w Zakopanem znów pod Giewontem zostaje odkryte makabryczne znalezisko. Odsłonięte przez topniejący śnieg zwłoki grupy kobiet, których za życia nic nie łączyło. Żadna wycieczka nie zaginęła w górach zimą ani nikt nie jest traktowany jako zaginiony. Na dodatek, na ciałach kobiet nie ma żadnych śladów zabójstw. Gdy w mieście giną kolejne kobiety, wiadomym jest, że seryjny morderca powrócił. Policja odkrywa ślad prowadzący do Wiktora Forsta. Czy przebywający w urokliwej Hiszpanii były komisarz jest zamieszany w morderstwa?

Remigiusz Mróz to autor obok którego nie sposób przejść obojętnie. Jeśli nie z sympatii do autora czy  miłości do jego książek, to chociażby z ciekawości. Ja uwielbiam zarówno serię z Forstem jak i z Chyłką i połykam te powieści w zaskakująco szybkim tempie. Tak też było z Deniwelacją

W tej części autor pozostaje w tematyce gór. Wydawać by się mogło, że po finale trzeciej części teraz będzie już spokojnie i nic nie zdoła zburzyć spokoju, jaki zapanował w Tatrach. Tymczasem ktoś znów zakłóca życie mieszkańców i wypoczynek przybywających w urokliwe góry turystów. Najpierw znalezione zwłoki kobiet w górach, potem na placu budowy,a  kolejno w przypadkowych miejscach w mieście. Śledczy zaczynają szukać mordercy i w końcu trafiają na trop... Wiktora Forsta. 

Były komisarz przebywa jednak w słonecznej Hiszpanii i nic nie wskazuje na to, by w ciągu ostatniego roku bywał w Polsce. Co robi w Hiszpanii? W żadnym wypadku nie odpoczywa! Otóż nasz nieśmiertelny Wiktor znów uwikłał się w skomplikowane sprawy, a jego z natury dobre serce nie pozwala mu działać na swoją korzyść podczas gdy inni potrzebują pomocy. Chociaż sam jest w największych tarapatach. 

Ciekawym zabiegiem jest dwutorowość akcji. Część wydarzeń rozgrywa się w Polsce, a część we wspominanej już Hiszpanii. Rozwiązanie jest jak zwykle zaskakujące i nie do przewidzenia. 

Seria z komisarzem Forstem od początku trzymała w napięciu, serwowała co chwilę zwroty akcji i wiele wrażeń. Momentami mroziła krew w żyłach, czasami wydawała się trochę nieprawdopodobna, ale bezsprzecznie zapewniała czytelnikowi wrażenia w odpowiednio dobranych proporcjach sensacji, strachu, tajemniczości i humoru. Nic się w tej tematyce nie zmieniło, może tylko tyle, że z książki na książkę autor stawia sobie coraz wyższą poprzeczkę, i póki co udaje mi się jej nie strącić. Oby tak dalej!  

Jeśli ktoś polubił Wiktora Forsta i jego niebezpieczne przygody nie zawiedzie się na Deniwelacji. Dla wiernych fanów powieść będzie dużą gratką, a jeśli ktoś się zastanawia czy zacząć tę serię, albo zniechęcił po pierwszym tomie - dajcie szansę autorowi, bo dalej jest tylko lepiej. 

poniedziałek, 14 maja 2018

25 przypadkowych pytań #tag

Hej!
Wiecie co? Nabrałam ostatnio ochoty na życie blogowe, ale nie takie publikowanie recenzji i czytanie, czytanie.. ale na wszystko to, co się z tym wiąże: czyli udział w wyzwaniach (właśnie się do jednego zapisałam!), wykonywanie tagów, pisanie postów okołoksiążkowych, robienie stosików i tak dalej.. Mam nadzieję, że mi się to uda! Na początek poszukiwałam tagów, ale mało jest takich, które mi się podobają, bo wszystkie kręcą się wokół książki/bohatera.. Nie mówię, że takie są złe, ale fajnie, jeśli tag ma choć odrobinę oryginalności ;) Ogłaszam jednak wszem i wobec, że od dziś chętnie przyjmuję nominację do wszelkich tagów. Przeszukiwałam sieć i znalazłam tag, a właściwie 25 przypadkowych pytań, a z racji tego, że mi się spodobały, bo niektóre pozwalają Wam się czegoś nowego o mnie dowiedzieć to postanowiłam go napisać. Tak oto jest!

1. Masz zwierzęta?
Mam, kota i psa. To z takich domowych pupili. Oprócz tego, z racji że mieszkam na wsi moja rodzina posiada też króliki i kury :D 



2. Jakie trzy rzeczy są w tym momencie najbliżej Ciebie?
Telefon, książka, poduszka :) 

3. Jaka jest teraz pogoda?
W pakiecie z pogodą, macie widok z okna :) 



4. Masz prawo jazdy?
Tak, i chociaż od prawie roku doskonale sobie radzę bez samochodu, bo dojeżdżam do pracy rowerem, to nie wyobrażam sobie go nie mieć.

5. O której się dzisiaj obudziłeś?
Budziłam się wielokrotnie tej nocy, ale obudziłam się = wstałam o 4:45. 

6. Kiedy ostatni raz brałeś prysznic?
Jakieś 2 godziny temu :D 

7. Jaki film ostatnio oglądałeś?
Wczoraj oglądałam "Facet do dziecka". Film bardzo przeciętny, czasami śmieszny, ale na nudne popołudnie w sam raz. 

8. Co jest napisane w ostatnim smsie, który dostałeś?
"Sprawdź stan swojego konta wpisując darmowy kod..." 

9. Jaka piosenka jest Twoim dzwonkiem w telefonie?
Nie mam żadnej piosenki ustawionej na dzwonek. Mam systemowy dźwięk, nie zmieniałam go odkąd kupiłam telefon :D

10. Czy kiedykolwiek byłeś w innym kraju?
Aktualnie mieszkam w innym kraju - w Holandii konkretniej, więc tak, byłam. :) 

11. Lubisz sushi?
Moje relacje z sushi są dosyć skomplikowane. Z jednej strony lubię ten smak i jak dawno nie jadłam, wydaje mi się, że zjadłabym ogromną ilość, a jak już jem, niewiele zjem i jestem przesycona tym smakiem. 

12. Gdzie najczęściej robisz zakupy spożywcze?
W Polsce jest do zdecydowanie Lidl, tutaj zresztą też często kupuję w Lidlu. Z racji tego, że inny, typowo holenderski sklep (Jumbo) mam 5 minut od domu, to właśnie tam najczęściej kupuję. 

13. Czy kiedykolwiek brałeś środki nasenne?
Nie - ze spaniem nie mam problemu :D 

14. Masz rodzeństwo?
Tak, mam dwie młodsze siostry <3 

15. Masz komputer stacjonarny czy laptopa?
Laptopa.

16. Ile skończysz lat w Twoje najbliższe urodziny?
W swoje najbliższe urodziny skończę 23 lata :O Jak ten czas leci.. A pamiętam, jak dopiero co miałam osiemnastkę, dopiero było 20.. Najważniejsze, by dobrze wykorzystać każdy rok :) 

17. Nosisz okulary bądź soczewki?
Nie :) 

18. Farbujesz włosy?
Jeśli nie liczyć ombre, to nie, chociaż bardzo mnie tu kusi, ale.. Nie, jeszcze nie  :) 

19. Jakie masz plany na dzisiaj?
Zjeść kolację, poczytać Ogród Zuzanny i położyć się spać. Brzmi nudno, prawda? 

20. Kiedy ostatni raz płakałeś?
Hm, nie pamiętam, ale stawiam na około miesiąc temu. 

21. Jaka pizza jest Twoją ulubioną?
Pizza z kebabem z mojej ulubionej, małej pizzeri <3 

22. Hamburger czy cheeseburger?
Zdecydowanie cheeseburger! 

23. Zarwałeś kiedyś noc?
Nie raz, nie dwa. Dla książki, dla nauki, dla pracy. Kto nie zarwał nigdy nocy? 

24. Jaki masz kolor oczu?
Przez całe życie byłam przekonana, że zielone, ale ostatnio mój chłopak stwierdził, że niebieskie. Według mnie są nijakie, bo nie mają żadnego wyrazistego koloru. Ni to szare, ni zielone, ni niebieskie. Zawsze nazywałam je zielonymi, bo takie najbardziej zawsze mi się podobały i chyba im jest najbliżej do zielonych. 

25. Czujesz różnicę między colą a pepsi?
Nie. Nie przepadam zresztą za colą/pepsi, więc jest mi to bardzo obojętne. 

niedziela, 6 maja 2018

Wyśnione życie - Cynthia Swanson

Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją książki, którą zaliczam do moich ulubionych, a wierzcie mi - rzadko takowe trafiają na tą zaszczytną półkę. Są książki które uwielbiam, które miło i z sentymentem wspominam, ale takich które określam mianem ulubionych jest bardzo niewiele. Wyśnione życie to powieść która skradała moje serce powoli, niepostrzeżenie, aż w pewnym momencie przekonałam się, że jestem w całości zaangażowana w tą niesamowitą historię. Zacznijmy więc od początku...


Kitty Miller wiedzie samotne, spokojne i ustabilizowane życie. Razem z najlepszą przyjaciółką, Friedą, prowadzi niewielką księgarnię, co wydaje się w pełni ją satysfakcjonować i być spełnieniem jej marzeń. Przed laty próbowała nakierować swoje życie na inny kurs, ale samo życie chciało inaczej.
Tymczasem pewnej nocy  zaczynają ją nawiedzać dziwne, nazbyt realistyczne sny. Pewnego ranka Kitty budzi się w obcej sypialni jako Katharyn Andersson. Ma wspaniałe dzieci i kochającego męża, duży, luksusowy dom, a jej sielankowego życia nie zakłócają żadne troski ani zmartwienia.
Kitty jest przekonana, że to drugie, idealne życie to senna wizja. Początkowo z każdym dniem wyczekuje snów, ale z każdą kolejną wizytą w życiu Katharyn kobieta ma poczucie, że tamten świat staje się coraz bardziej realistyczny. Zaczyna się bać snów, bo granica między jawą a snem zaczyna się zacierać, pojawiają się luki w pamięci i okazuje się, że idealne życie wcale nie jest pozbawione skaz. Czy Kitty przekona się, które życie jest prawdziwe? A może będzie jej dane wybrać, w którym świecie pozostać?

Autorka już od samego początku buduje niepowtarzalne tło i klimat powieści, przenosi nas bowiem do lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku - właśnie w tym czasie osadza akcję, w mieście Denver w Stanach Zjednoczonych. Oczarowuje czytelnika urokliwą księgarnią "Dwie siostry", ciepłą, sąsiedzką atmosferą i spokojem miasteczka. Nie ma długich opisów ani nudnych nawiązań do wydarzeń historycznych, ale spomiędzy wierszy wyłania się obraz Ameryki sprzed pięćdziesięciu lat. O ile osobiście Stany Zjednoczone nie kuszą mnie tak jak wielu ludzi, tak do tamtych czasów, do tamtego miejsca za sprawą powieści Cynthii Swanson chciałabym się przenieść.

Główna bohaterka jest taką osobą, której nie da się nie lubić - być może wiele wymagających czytelników powie, że nie wzbudza w nich sympatii, ale wątpię, by ktoś mógł ją skrytykować albo jasno określić się, że jej nie lubi. Kitty dobiega czterdziestki, ale czuje się spełniona w swoim życiu, mimo, że nie potoczyło się tak, jak marzyła. Jest osobą, która z wdzięcznością przyjmuje to co ma i docenia każdy mały dobry moment życia. Gdy więc w snach jej dawne marzenia są codziennością, Kitty zaczyna na pewien sposób tracić zmysły.. Nic jednak nie jest tak proste, jakby się wydawało. Z biegiem czasu dociera do niej, że nie można mieć wszystkiego, że pozornie błahe sprawy i nieświadomie podejmowane decyzje mogą mieć ogromny wpływ na to jak potoczą się dalsze nasze losy.

Autorka poprzez perypetie Kitty pokazuje jak trudno jest poradzić sobie ze stratą bliskich osób, ale stara się uświadomić, że nawet największy ból można przezwyciężyć i żyć pogodzonym z przeszłością, bo zawsze jest ktoś, dla kogo warto codziennie rano wstawać. Inną kwestią jaką porusza jest choroba i nasza bezsilność wobec niej. Mimo to, powieść jest takim światełkiem, pokazuje, że nawet bardzo trudna sytuacja ma wyjście, że do wszystkiego można dojść powoli, wystarczą tylko szczere chęci i duża dawka cierpliwości. 

Myślałam, że nie będzie niczego, co mnie w powieści zaskoczy. Bo to powieść nie tego rodzaju. Mimo wszystko,  z każdą kolejną stroną odkrywałam coś nowego, pojawiał się kolejny element układanki i tak - byłam zaskoczona i to kilkakrotnie. Miło było przyglądać się życiu Kitty - i temu prawdziwemu, i wyśnionemu. Obydwa te życia były na swój sposób piękne i wartościowe i nie sposób mi określić, którego życzyłabym bohaterce jako tego prawdziwego życia. W pewnym momencie już nawet czytelnik zaczyna się gubić pomiędzy światami i razem z Kitty czuje jej rozdarcie i bezradność. Historia Kitty rozbudza wyobraźnię i skłania do przemyśleń. Nad tym, jak jedna decyzja może wpłynąć na całe życie, jakie znaczenie ma jedna minuta i jedna rozmowa telefoniczna.

Sięgając po Wyśnione życie spodziewałam się dobrej książki, ale historia którą dostałam przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Jestem oczarowana, zakochana - w klimacie powieści, w Denver, w tym, co stworzyła autorka. Akcja powieści toczy się spokojnie, ale zaskakuje i skłania do przemyśleń. Czytelnik wczuwa się w sytuację bohaterki i razem z nią przeżywa jej podwójne życie.

Wyśnione życie to niesamowita historia literacka. Niepowtarzalną, oryginalną i zabierającą czytelnika w zupełnie inny świat, inną rzeczywistość. Zmusza do nagięcia pewnych zasad i przełamania granic, otworzenia umysłu na rzeczy pozornie niemożliwe - wymaga pewnej elastyczności. Ale gwarantuję, że nie poczujecie się oszukani, bo mimo tej nutki swoistego rodzaju magii historia jest realna, naturalna. To powieść z odrobiną psychologii, nutką romantyzmu i tajemniczości. Intryguje, wciąga i mocno angażuje czytelnika. Na pewno spodoba się osobom, które lubią specyficzny klimat powieści i które lubią rzeczywistość z domieszką czegoś nieokreślonego - ni to fantastyki, ni psychologii.


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Kobiece