Dawno żadna książka nie wywołała we mnie tylu emocji. Początkowo nasza relacja była nieco chłodna, bo historia Anny Matkowskiej i Marcina Zielińskiego wydawała się taka jak wiele innych - ona pracuje jako dziennikarka, on jako analityk w korporacji. Poznają się przez Internet, wybuchają uczucia i zaczyna się wielka miłość. Ale obok tej historii, gorącej, świeżej miłości toczy się zupełnie nieświadomie inna historia, już nie taka radosna i pogodna. Pozornie dwie różne historie w pewnym momencie zaplatają się w jedną.
Jak nawet tytuł wskazuje - to powieść o miłości. Miłości tak silnej, że potrafi przetrwać wszystko. Powieść o miłości, która potrafi posunąć się do rzeczy okrutnych. Powieść o miłości w trudnych czasach wojennych, pięknej, gorącej, ale też bezwzględnej.
Autorka podzieliła książkę na dwie przestrzenie czasowe - teraźniejszość, gdzie skupiła się na losach Anny i Marcina i przeszłość - czasy drugiej wojny światowej, gdzie opowiada historię Sary - młodziutkiej Żydówki pracującej w Zofiówce - sanatorium dla ludzi chorych umysłowo, słabych i cierpiących, Marii - przyjaciółce Sary i jednocześnie pielęgniarce w tym samym ośrodku i Janie - lekarzu pracującym w Zofiówce.
Ja uwielbiam takie historie - teraźniejszość łączącą się z przeszłością. Bardzo lubię historie z czasów II wojny światowej, bo jak żadne inne uświadamiają, że mamy tendencję do niedoceniania tego, co obecnie mamy - wolności, poczucia bezpieczeństwa, dostatku w mniejszym lub większym stopniu. To są właśnie historie warte opowiadania - historie, które pokazują co przeszli nasi przodkowie byśmy mogli żyć w wolnym kraju, wolnym świecie. Nie są to historie proste i mimo, że często skupiają się na wątku miłosnym pokazują wstrząsającą rzeczywistość okrutnych czasów w historii.
Miłość warta wszystkiego to emocjonalna bomba, zwłaszcza, że im głębiej poznajemy historię Sary i Jana, tym więcej dociera do nas cierpienia tej dwójki. Trudne wybory, decyzje niemożliwe do podjęcia - czy ratować siebie i ukochaną osobę, czy bezbronną siostrę lub brata - to rozterki które młodym ludziom towarzyszyły wtedy niemalże na co dzień. To mierzenie się z bólem straty najbliższych, a jednocześnie walka o przetrwanie. Agnieszka Jeż pokazuje, jak ogromną siłą jest wola życia, do czego jest w stanie posunąć się człowiek by ratować siebie, co jest w stanie zrobić by w tych trudnych czasach zaznać chociaż namiastki szczęścia.
To powieść, po której przeczytaniu człowiek zadaje sobie pytanie: co teraz? Jak zaakceptować nową rzeczywistość, gdy niemalże całe życie okazuje się zbudowane na kłamstwie? Wreszcie - jak skonfrontować się z tą nową rzeczywistością?
Długo nie mogłam się pozbierać po przeczytaniu tej książki. Łzy i ogromny smutek przeplatały się z promykami nadziei i radości - radości takiej przytłumionej, ostrożnej. Nie wiedziałam jak mam nazwać emocje, które czułam podczas czytania ostatnich stron. Chyba najtrafniejsze byłoby: zagubienie i ogromna chęć poznania dalszych losów bohaterów. Odkrycia tego, jak oni poradzą sobie z tak trudną dla nich sytuacją i przytulenie ich wszystkich do serca.
Połączenie historii z teraźniejszością często może wywołać wiele cennych emocji. Też lubię takie pozycje. :)
OdpowiedzUsuń