Kolejna świąteczna książka, jaką przeczytałam tej zimy jest zupełnie różna od poprzednich. Po pierwsze, inspiracja do jej napisania była prawdziwa historia. Po drugie, jest o wiele poważniejsza, wcale nie taka radosna i porusza naprawdę delikatny temat.
Osiemdziesięciopięcioletni Joachim jest wyjątkowym wolontariuszem. W poznańskim szpitalu przytula noworodki - wcześniaki. Podparta badaniami teoria mówiąca, że przytulanie, głaskanie i dotyk mają pozytywny wypływ na rozwój niemowlęcia i usprawniają procesy zachodzące w organizmie maleństwa są wystarczającą motywacją dla starszego pana. Joachim co dzień spędza z wcześniakami kilka godzin. Opowiada im historie ze swoich licznych podróży po świecie. I tylko jednej historii nie może z siebie wydusić, historii, do której co jakiś czas odpływa myślami. A zaczyna się zawsze od pewnego imienia: Helena...
Natasza Socha podzieliła Pokój kołysanek na dwie części. Jedna to to, co dzieje się obecnie, a druga to retrospekcja w formie wspomnień Joachima z lat 50-70 ubiegłego wieku. Akcja rozgrywa się w ciągu 24 dni grudnia - zarówno obecnie, jak i w przeszłości. Stąd też podział na 24 rozdziały - każdy z nich to nowy dzień. Dlatego też powieść przypomina trochę formą kalendarz adwentowy.
Pokój kołysanek jest powieścią bardzo refleksyjną i na swój sposób smutną. Mimo, że mamy do czynienia z narodzinami nowego życia, któremu na ogół towarzyszy radość, tutaj jest inaczej. Narodzinom wcześniaków towarzyszy przede wszystkim strach o maleństwo, bo każda minuta jest walka o kolejny oddech, każdy dzień jest bojem i kilka gram wagi, o przeżycie.
Chociaż Joachim wszystkie dzieci otacza jednakową troską i czułością, to szczególnie ważny jest dla niego jeden chłopiec - chłopiec bez imienia, którego matka boi się do niego przywiązać w obawie, że go straci, a ojciec wymeldował się z ojcostwa po przedwczesnych narodzinach syna. Chłopiec waży osiemset gram - jak jego matka porównała - tyle co kiść winogron. Ta historia jest bardzo wzruszająca i pokazuje, jak bardzo kruchej jest życie, tym bardziej takie zamknięte w kilkuset gramowym, maleńkim ciałku dziecka, którego nie można nawet wziąć na ręce, bo jest zbyt delikatne. Pokazuje, co muszą przeżyć rodzice dziecka narodzonego przedwcześnie, ile łez, strachu, cierpienia, miłości i przeróżnych emocji im towarzyszy.
Bohaterowie powieści są oryginalni, ale wykreowani z pewną surowością, bez ubarwień. Jest siostra Maria, kobieta o wielkim sercu, ale nie pokazująca tego na zewnątrz. Marta, matka chłopca bez imienia, która jest kłębkiem bólu i cierpienia. Adam - Mada,barista, z którego wyparowało życie. Wszystkie te postaci są przepełnione melancholią, jest w nich coś, co nie pozwala im być w pełni szczęśliwymi.
Joachim jest postacią zdecydowanie najbarwniejszą. Wiele już w życiu doświadczył i u jego schyłku chce przysłużyć się innym - tym, którzy dopiero zaczynają swój bieg. Swoją postawą daruje noworodkom coś bezcennego, coś czego nie można zapakować w ładny papier i położyć pod choinką. To bliskość i czułość, iskierka życia.
Z teraźniejszością przeplata się przeszłość. Opowieści o podróżach po całym świecie, wspomnienie młodości, kiedy to Joachim trafił do Koralików, a tam spotkał najpiękniejsze oczy świata.
***
Helena była młoda, energiczna i w pełni poświęcała się dzieciom z Koralików - domu dziecka, który założyła wraz z Rozalią. Dwudziestokilkuletni Joachim trafił tam gdy poszukiwał pracy albo swojego miejsca na ziemi. Było to tuż po wojnie, dlatego nie było łatwo. Helena go zauroczyła od pierwszej chwili. To ona nauczyła go, że czułość, bliskość i dotyk są cenniejsze niż wszelkie bogactwa świata. Jednak los bywa przewrotny i nie zawsze wszystko układa się tak, jak człowiek to sobie wyobraża.
***
Dla mnie to właśnie ta część historii jest najpiękniejsza. Bo pokazuje, że nawet w najcięższym czasie można znaleźć odrobinę radości, ciepła i ludzkiej dobroci. Jest najradośniejsza, mimo, że jej zakończenie nadchodzi wiele lat później i okupione jest wieloma latami wyrzutów sumienia, wewnętrznego bólu i dziesiątkami "gdyby".
Powieść Nataszy Sochy nastraja melancholijnie, wzrusza tak, że nie sposób powstrzymać łzy. Pod koniec wszystko jednak się prostuje, bo każda sytuacja w życiu ma swoje zakończenie.
Samo zakończenie książki jest smutne, ale mimo to nastraja optymistycznie. A epilog otwiera furtkę nowej historii, którą ja już sobie kształtuję w głowie. Lubię takie zakończenia, bo mam świadomość, że historia nie zakończyła się wraz z ostatnią stroną, ale jest coś więcej, historia dalej się toczy.
Pokój kołysanek to książka która zabiera w refleksyjną podróż. Skłania do przemyśleń na temat kruchości życia, zwłaszcza takiego tchniętego w bezradne małe ciałko. Pokazuje, że życie jest delikatne i łatwo gaśnie, jak tlący się płomień świeczki. Uświadamia też, jak bardzo ważna jest wola walki i wsparcie najbliższych. Postać Joachima reprezentuje w moim mniemaniu starszych ludzi, którzy u kresu swojej ziemskiej wędrówki chcą być komuś potrzebni, o czym my, młodzi, tak często zapominamy. Warto jest pokazywać starszym - naszym dziadkom czy innym bliskim, że mimo podeszłego wieku i obniżonej sprawności fizycznej są nam potrzebni, choćby w udzieleniu dobrej rady czy pobawieniu się z naszymi pociechami. Przede wszystkim jednak autorka uświadamia, że bliskość, czułość, dotyk, przytulenie - to rzeczy bezcenne, bez których człowiek nie może normalnie funkcjonować. Pokój kołysanek zasługuje na miano najbardziej wzruszającej książki roku i chyba zawierającej największe, najmądrzejsze przesłanie. Kochajmy, okazujmy czułość, bądźmy dla innych.
Ten i inne bestsellery możecie kupić w atrakcyjnych cenach w księgarni internetowej Tania Książka.
Zapowiada się bardzo ciekawie. Mam ogromną ochotę na przeczytanie tej książki!
OdpowiedzUsuńTo piękna i wzruszająca powieść, która na pewno na długo pozostanie w mojej pamięci.
OdpowiedzUsuńMam w planach pozycję tej autorki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]