W styczniu przeczytałam niezwykle ciepłą i uroczą powieść jaką były Cuda i cudeńka, a teraz jestem świeżo po lekturze jej kontynuacji. W przypadku Listów i szeptów nie jest już tak cukierkowo i beztrosko - więcej tu smutku i skrywającego się pod skórą bohaterów bólu. Książka trzyma jednak poziom swojej poprzedniczki, co więcej - moim zdaniem jest o niebo lepsza!
Tak jak w pierwszej części, bohaterami są mieszkańcy kamienicy przy Bukowej 13. Dla przypomnienia: rodzina Markiewiczów, w której każdy chodzi własnymi ścieżkami, smutna włoszka Francesca i starsza pani Klara, aż wreszcie Lena i jej chora babcia Mieczysława. O ile Cuda i cudeńka były można powiedzieć zarysem i tłem dla kontynuacji, tak w tej części znacznie więcej się dzieje, rozwijają się poszczególne wątki, a do głosu dochodzi także przeszłość. Przyznam, że te wycinki z młodzieńczego życia Mieczysławy - życia tuż po wojnie, na Syberii były chyba najciekawszym elementem książki, tym bardziej, że każdy, najdrobniejszy szczegół budował historię Leny i jej rodziny odkrywał ją i sklejał kawałek po kawałku. Przeszłość babci Mieci jest bardzo smutna i bolesna, a pewne fakty szokują i wprawiają w przerażenie. Przychodzi zrozumienie, ogrom żalu i współczucia. Piękna jest historia zakazanej miłości,a jeszcze piękniejsze jest to, co się w związku z tym wydarzyło w teraźniejszości.. Ale nie chcę zdradzać zbyt wiele, zepsułabym Wam przyjemność z czytania.
Sama postać Leny w tej części - muszę przyznać - lekko mnie drażniła. Wciąż jest tą samą, ciepłą, bezinteresowną osoba, niosącą pomoc i dobrą radę każdej potrzebującej osobie. Ale denerwowała mnie swoim zachowaniem w sprawach sercowych - niby poniekąd ją rozumiałam, ale w myślach karciłam za takie postępowanie względem Jakuba, a przede wszystkim - względem siebie. Właśnie przez wzgląd na to, moja sympatia do niej trochę opadła, ale na szczęście, udało się ją odbudować. Lena za wszelką cenę pragnie poznać przeszłość babci Mieci i krok po kroku odkrywa prawdę. Z pomocą niespodziewanie przychodzi jej korespondencyjny przyjaciel, a zarazem nigdy nie widziany sąsiad - Borys. Ach, jak zaskakująca jest ta historia! Jaka piękna, jaka smutna!
A co u innych mieszkańców? Ścieżki członków rodziny Markiewiczów znów zaczynają się przecinać, a nawet schodzić w jedną drogę. Szykuje się sporo nowości i rewelacji w życiu uczuciowym, nie tylko nastoletniej córki Beaty i Marka - Marceliny - ta przeżywa wzloty i upadki, ale wydaje się, że w końcu odnajduje coś, co jest zdecydowanie ciepłym uczuciem. Mały Jędruś nie zawodzi - bawi swoim humorem, dziecięcą troską i szczerością.
Pani Klara podupadła na zdrowiu - ale na szczęście ma sąsiadów, na których zawsze może liczyć.
A Francesca wreszcie wyznaje swoim przyjaciółkom powód jej smutku, za którym kryje się kolejna smutna historia miłosna.
Problemy, rozterki, smutki i radości mieszkańców kamienicy ukryte są pomiędzy codziennością. Każdy mijający dzień wydaje się być taki sam, ale wnosi coś nowego. Przypadkowe wejście do sklepu i uśmiech nieznajomej osoby, wyjście z psem na spacer, przyjacielska pomoc - to wszystko to takie małe rzeczy, które choć niedocenianie i niezauważalne sprawiają, że życie staje się wartościowe.
to są właśnie CUDA: miłość i czułość w głosie kochającej osoby, kolor kwiatów, nieba, trawy i koktajlu truskawkowego...
Listy i szepty, choć jest powieścią należącą do lekkich i przyjemnych w czytaniu, jest smutna, wzruszająca i rozrywająca serce na kawałeczki. Niepostrzeżenie, praktycznie bezboleśnie. Dopiero w pewnym momencie orientujesz się, że cierpisz razem z bohaterami, przeżywasz tak samo jak oni ich słabości i łzy. Odczuwasz ich smutek i strach, melancholię i bezsilność. Ta książka to wachlarz emocji - bo w końcu przychodzi ukojenie, rozwianie wątpliwości, w życiu każdego z mieszkańców pojawia się jakieś światełko w tunelu. Przychodzi nawet nadzieja na szczęśliwe zakończenie - i poniekąd takie jest. Ale jest też smutne, pokazujące, jak krótkie i kruche jest życie człowieka, mimo przeżytych choćby osiemdziesięciu lat. Autorka po raz kolejny w naturalny sposób zwraca uwagę czytelnika na podstawowe wartości, jakimi są miłość, dobro, bezinteresowność i docenianie tego, co się ma na co dzień. Agnieszka Olejnik nie zawodzi - mimo, że jest to już kolejna książka autorki, wciąż trzyma wysoki poziom, nie powiela schematów, wnosi coś świeżego i za każdym razem potrafi zaskoczyć czytelnika.
A czy wiecie, że właśnie dzisiaj premierę ma najnowsza książka Pani Agnieszki - Cała w fiołkach ? Można ją kupić między innymi tu, w dobrej cenie! Tytuł w sam raz na wiosnę, nie sądzicie? Kto już ma, a kto chce przeczytać? Ja jak zwykle nie mogę się doczekać, aż będę mogła zatopić się w lekturze :)
Nie wiem jak, ale chyba jeszcze nigdy nie czytałam żadnej powieści tej autorki, zatem muszę to nadrobić.
OdpowiedzUsuńKoniecznie!
UsuńNie czytałam jeszcze nic tej Pani, ale czas najwyższy to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcam, na pewno znajdziesz coś dla siebie :)
UsuńMi Cała w fiołkach się bardzo spodobała :)
OdpowiedzUsuńMuszę dać szansę autorce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jak możesz się spodziewać - nie moje klimaty. Książki tej autorki raczej nie dla mnie, mimo, że cały czas je polecasz ;)
OdpowiedzUsuńNowe, ciekawe nazwisko :) będę śledziła jej twórczość.
OdpowiedzUsuńKinga
Bardzo lubię twórczość autorki. Moim zdaniem pisze naprawdę świetnie.
OdpowiedzUsuńKiedyś nadrobię wszystkie książki polskich autorek, które polecasz, obiecuję <3 :D
OdpowiedzUsuńWpadnę do Ciebie i pożyczę kilka ;D
Zapraszam! Masz sporo do nadrobienia w takim razie kochana :D
UsuńChyba się nie zdziwisz, jeśli napiszę, że to zupełnie nie mój klimat. Choć okładka tej najnowszej jest urocza xD
OdpowiedzUsuń