niedziela, 5 kwietnia 2015

Morze spokoju - Katja Millay

Sięgając po tę książkę, miałam mieszane uczucia. Lubię czytać powieści typowo młodzieżowe, a ta do takich niewątpliwie należy. Jednocześnie obawiam się utartego schematu w powieściach tego typu. Zachęciła mnie również okładka, która jest prosta, ale w tajemniczy sposób przyciągająca.

"Morze spokoju", gdzie główną bohaterką jest Natsya chwyta za serce. Wprawia w trans, tak, że nie możesz się od niej oderwać.

Na początku, jak w każdej książce, poznajemy główną bohaterkę. Dziewczynę bardzo specyficzną, którą ciężko jest jednoznacznie określić.Zaczynamy czytać książkę z punktu widzenia bohaterki na przemian z punktem widzenia Josha. Pierwsze strony ostro mnie zniechęciły, głównie przez słownictwo autorki, ale na szczęście, tylko na początku, bo potem utonęłam. I przebrnęłam przez 2, a może nawet 3 rozdziały gdy wreszcie dotarło do mnie najważniejsze. W jakimże byłam szoku! Nie będę zdradzać szczegółów, żeby nie zepsuć wam przyjemności z czytania, ale sprawiło to, że siedziałam oniemiała i nie wiedziałam jak przewrócić kartkę. Natsya poznaje Josha, który również jest osobą bardzo specyficzną. Dziewczyna trafia na zajęcia, które w ogóle jej nie interesują - na te same, które dla Josha są wszystkim. Młodzi ludzie stopniowo się poznają, co w przypadku Natsyi nie jest łatwe, a również Josh nie ułatwia zadania. Książka ukazuje bezwarunkową miłość i przyjaźń, a przyjaźń jest tutaj ukazana w piękny sposób. 

Nie jest to książka o banalnych problemach nastolatki. "Morze spokoju" przedstawia historię dziewczyny doświadczonej przez życie, dziewczyny, która cierpiała, bo stała się ofiarą przypadku, dziewczyny, którą życie zmusiło do pogrzebania swoich marzeń, gdy tylko zaczęła je spełniać.
Powieść pokazuje też pasje, która jest tak silna, że ludzie wkładają w nią całe serce, a to, co wykonują jest cząstką tego człowieka.
Dawno nie czytałam książki młodzieżowej, która tak mocno chwyciła mnie za serce, w taki właśnie sposób.
Książka o trudności życia, o miłości, cierpieniu i przebaczaniu.  Po przeczytaniu długo czułam głód, jak narkomanka. Rzadko wracam do przeczytanych już książek, ale wiem, że do tej wrócę. Atmosfera, klimat, ciepło jakie emanuje z książki sprawiają, że ciężko było pogodzić się z faktem, że to koniec. Jednocześnie czułam radość z tego, jak wszystko się zakończyło.  A i małe ukłucie zazdrości, o to, co połączyło Natsję i Josha.

4 komentarze:

  1. Hej, hej. Też czytałam "Morze spokoju" i nie spodziewałam się po nim wiele, ale podobało mi się o dziwnie dużo bardziej niż myślałam.
    Polecam ją koleżanką zawsze jak chcą przeczytać sobie fajną młodziezową ksiazkę, ale bez utartych do granic możliwości sztampowych schematów.
    Tez mam jej recenzję, możesz wpaśc i zapoznać się szczegółowiej :3
    http://opiniumkosa.blogspot.com/2015/01/morze-spokoju-emocjonalny-granat.html

    Pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie Twoja recenzja zachęciła mnie do przeczytania tej książki :)
      I przyznam szczerze, też nie spodziewałam się szału, ale mnie uwiodła :3

      Usuń
    2. To prawda. Szału nie ma ale zdecydowanie ma w sobie "to coś" co cieżko jest określić słowami :3

      Usuń
  2. Właśnie zostałaś u mnie nominowana do Tagu Ksiażkowego :3 wpadnij i przeczytaj co i jak :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego działania - dziękuję!
Postaram się odpowiadać na Wasze komentarze i odwiedzać Wasze blogi :)