środa, 15 listopada 2017

Ławeczka pod bzem - Agnieszka Olejnik

Ławeczka pod bzem
Agnieszka Olejnik



Wyjazdy, przygody? Fajne, owszem, lecz tylko wtedy, kiedy można je z kimś dzielić. Ciuchy? Bardzo przyjemnie jest kupić nową kieckę, przyznaję. Tyle, że przydałby się jeszcze ktoś,kto będzie za mną wodził wzrokiem, kiedy ją założę. W przeciwnym razie to tylko szmatka. 


Jak chyba wszystkim już wiadomo, uwielbiam twórczość Agnieszki Olejnik. Ławeczka pod bzem miała swoją premierę już dawno, a ja dopiero teraz mogłam ją przeczytać. I tak, po raz kolejny jestem zachwycona!

Agnieszka Olejnik ma już w swoim dorobku szereg powieści obyczajowych, książki mądre i wzruszające, kryminały, a nawet kryminał z domieszką dramatu. Tym razem przyszła kolej na powieść obyczajową, z duuużą dawką humoru.

Zastanawialiście się kiedyś, co byście zrobili gdybyście zostali posiadaczami kilku, albo nawet kilkunastu milionów? Iga i Agata wypełniają kupony Lotto, obiecują sobie, że w razie wygranej podzielą się po połowie pieniędzmi. I tak kilka dni później Iga staje się milionerką.

Iga jest postacią nietuzinkową. Jest dziewczyną postrzeloną.. dosłownie i w przenośni. Kilka lat temu w Igę strzelił piorun. Wyszła z tego cało, ale od tamtego czasu zaczęła mylić nazwy i nazwiska. Utrudnia jej to nieco życie, ale Iga stara się nie tracić rezonu i wiedzie spokojny, poukładany żywot. Gdy wygrywa fortunę zaczyna się zastanawiać, o czym marzy. I tak w jej głowie rodzi się pomysł posiadania własnego domu, a w ogrodzie ławeczki, koniecznie pod bzem. Kierowana impulsem wyprowadza się z domu, melduje w hotelu i zaczyna wieść zupełnie nowe życie. Zarzeka się, że nie potrzebuje nikogo, zwłaszcza mężczyzny, jednak niespodziewanie zaczyna się koło niej kręcić kilku przystojnych facetów. Polubiłam praktycznie wszystkich męskich bohaterów, oprócz jednego. Jak się okazało, miałam co do niego rację. 

Jak wspomniałam Iga jest bardzo ciekawą osobowością. Cecha, która moim zdaniem określa Igę idealnie: chaotyczna. W jednym momencie myśli o jednym, robi drugie, a za chwile jest już w zupełnie innym świecie. Bardzo ważna jest dla niej jej przyjaciółka Agata i przyjaźń, którą darzą się od kilku lat. Tak, to książka o prawdziwej kobiecej przyjaźni, wolnej od uprzedzeń i niezmąconej nawet wielkimi pieniędzmi. Postać Igi jest kolorowa, ale przede wszystkim, dostarcza czytelnikowi masę powodów do śmiechu. Przez to, że Iga jest chodzącym chaosem nie brakuje śmiesznych sytuacji, zabawnych komentarzy - jednym słowem - nie można się nie śmiać.

Ławeczka pod bzem to książka nie tylko o przyjaźni, ale też o spełnianiu marzeń. Książka pokazuje, jak ważne są marzenia, jak wiele satysfakcji daje ich spełnianie. Trzeba mieć odwagę i marzyć, bo uczucie spełnionego marzenia to jedno z najcudowniejszych uczuć, jakiego może doświadczyć człowiek! 

Jest też trochę miłości. Rodzicielskiej, przyjacielskiej i tej romantycznej. Tym, którzy wątków miłosnych nie lubią - nie bójcie się, nie zamęczy was w tej powieści. A ci, którzy lubią książki z romantyzmem w tle, to znajdą coś dla siebie.  

Akcja książki toczy się powoli, leniwie wręcz. Co nie zmienia faktu, że zatapiamy się w lekturze i płyniemy przez nią z zawrotną prędkością, bo przygody Igi są bardzo absorbujące i nie sposób przestać czytać, jeśli się nie musi. To niesamowity sposób pisania i wyrafinowany, bardzo przyjemny w odbiorze styl Pani Agnieszki sprawia, że książkę czyta się lekko i szybko. Napięcie jest stopniowane, wszystko rozgrywa się w odpowiednim tempie, i pośród tej codzienności Igi pojawia się wiele ważnych spraw, które dotyczą każdego. Ogromnym dla mnie atutem książki, jest fakt, że część akcji rozgrywa się w górach. Uwielbiam góry i teraz, pod wpływem lektury, najchętniej rzuciłabym wszystko i pojechała w Tatry.

Autorka w książce porusza temat siatkówczaka. To rzecz bardzo trudna i przygnębiająca, jednak w obecnych czasach słyszy się o tej chorobie coraz częściej. Agnieszka Olejnik nie ucieka od przykrych tematów - w książce jest tak, jak w życiu. Jednak delikatność i wrażliwość pisarki pozwala na takie ujęcie tematu, by czytelnik nie był nim przygnębiony, ale jedynie zmuszony do refleksji i chwili zastanowienia. 

Ławeczka pod bzem jest zabawna, wzruszająca i mądra. Pokazuje, że pieniądze to nie wszystko, że będąc bogatym trzeba pamiętać o tym, by nie zatracić siebie. To piękna powieść o przyjaźni, marzeniach i bezinteresownej pomocy. Przede wszystkim, to książka zmuszająca do refleksji, dająca nadzieję, impuls do działania i wiele przyjemności z czytania! 


Za książkę baardzo dziękuję autorce <3 

sobota, 11 listopada 2017

Słowiański Tag Książkowy

Dzisiaj narodowo - zapraszam Was na Słowiański Tag Książkowy.

My jesteśmy jak przeklęci,
Że nas mara, dziwo nęci,
Wytwór tęsknej wyobraźni
Serce bierze, zmysły draźni
~S. Wyspiański, Wesele




1) GUŚLARZ

Duszo przeklęta czy błoga, 
Opuszczaj święte obrzędy (...)
Precz stąd na lasy, na rzeki, 
I zgiń, przepadnij na wieki!



Gdybyś miał taką moc, jak Guślarz, to jaką książkę odesłałbyś na zawsze w zaświaty, by już nikt jej nie przeczytał? A kysz, a kysz!
Posłużyłam się lubimy czytać, wybrałam opcję filtrowania, żeby mi wskazało książki które oceniłam na jedną gwiazdkę i padło na Trans-Atlantyk Gombrowicza. 


2) WIDMO
Szarpie mię żarłoczne ptastwo; 
A któż będzie mój obrońca? 
Nie masz, nie masz mękom końca!

Czytanie jakiej książki było dla ciebie męczarnią?
Bardzo ciężko czytało mi się Noc drapieżcy, chociaż książka sama w sobie nie była taka zła. 

3) UPIÓR
Wszak to zapada podłoga 
I blade widmo powstaje (...) 
Białe lice i obsłony, 
Jako śnieg po nowym roku. 
Wzrok dziki i zasępiony (...)

Jaka książka zapewniła Ci tak wiele emocji, że po jej przeczytaniu jeszcze przez jakiś czas nie istniałeś dla tego świata?
Pamiętam, że Igrzyska śmierci to był dla mnie emocjonalny rollercoaster. Pierwszą część czytałam do drugiej w nocy, rano dokończyłam i przez cały dzień chodziłam jak nieprzytomna, bo tak bardzo siedziała mi w głowie historia opowiedziana w książce. 


4) CHÓR PTAKÓW NOCNYCH
Szarpajmy jadło na sztuki, 
A kiedy jadła nie stanie, 
Szarpajmy ciało na sztuki, 
Niechaj nagie świecą kości.

Jaką książkę czytałeś tak zachłannie, jakbyś nie chciał uronić z niej ani jednej, najmniejszej literki?
Czytam tak wszystkie książki Agnieszki Olejnik! Ale najzachłanniej czytałam Zabłądziłam, to piękna, cudowna wręcz powieść, którą gorąco polecam! 


5) CZYŚCIEC
Podczas święta Dziadów istniał obrzęd wzywania dusz z czyśćca, aby ugościć je, nakarmić i dowiedzieć się, czego potrzebują, by osiągnąć zbawienie. Właśnie do tego obrzędu nawiązywał w swoim dziele Adam Mickiewicz.

Która książka długo czekała, aż się do niej przekonasz?
Dosyć długo nie mogłam się przekonać do sięgnięcia po Złodziejkę książek. Wszyscy się zachwycali, a ja się zwyczajnie bałam, że to co tak zachwalane może okazać się zaledwie przeciętne. Ale gdy już przeczytałam, zrozumiałam, że to książka wyjątkowa. 



6) OGNISKO
Ogniska rozpalano, by wskazywać wędrującym duszom drogę, ale także po to, by odganiać dusze samobójców i zmarłych nagłą śmiercią. Pozostałością po tym obrzędzie są dobrze nam znane znicze.

Która książka zawsze Cię ogrzeje i wskaże Ci drogę?
We wszystkich kategoriach tego typu wspominam Pollyannę, i choć próbuję wymyślić inną książkę to nic lepszego nie przychodzi mi do głowy. Historia dziewczynki, która mimo wielu trudności potrafiła we wszystkim odnajdywać pozytywne aspekty bardzo mnie wzrusza, ale jednocześnie motywuje i daje pozytywnego kopa.

7) ROZDROŻE
To właśnie na rozstajach dróg podczas dziadów rozpalano ogniska, by wędrujące dusze bez przeszkód trafiły do domu, gdzie ich oczekiwano tej nocy. Rozdroża zwykle wzbudzały mieszane uczucia - trzeba tu podjąć decyzję, w którą stronę iść, trzeba także uważać, bo właśnie tutaj często można było spotkać diabła.

Gdybyś miał wskazać, która książka wzbudziła w tobie najbardziej mieszane uczucia, jaki wybrałbyś tytuł?
Najbardziej mieszane uczucia wzbudziła we mnie Zanim się pojawiłeś Jojo Moyes. Bo z jednej strony niesamowicie mi się podobała, wzruszała i grała na emocjach, a z drugiej strony kłóciła się z moimi poglądami i przekonaniami. Do tej pory nie wiem, jak ją oceniać. 


8) ZADUSZKI
Chrześcijaństwo długo walczyło z pogańskimi obrzędami i próbowało je wykorzenić. Szybko jednak zrozumiano, że nie wystarczy czegoś zakazać, należy także zaproponować coś w zamian. Często zatem zastępowano pogańskie święta nowymi, ale czerpano z nich wiele elementów, w ten sposób do dziś zachowało się wiele przedchrześcijańskich tradycji, z których nie zdajemy sobie nawet sprawy. Zaduszki na przykład zostały stworzone właśnie po to, by zastąpić Dziady, ludzie jednak bardzo długo mimo zakazu odprawiali stary obrządek w opuszczonych domach, kaplicach lub uroczyskach.

Którą książkę czytałeś pod kołdrą z latarką, gdy rodzice myśleli, że śpisz?
Czytałam z latarką Zostań, jeśli kochasz i co lepsze, nie było to tak dawno, bo około 2 lata temu, czyli miałam jakieś 20 lat, ale chowałam się pod kołdrą przed rodzicami :D



Za nominację dziękuję Oli z Nieuleczalny książkoholizm! <3 

wtorek, 31 października 2017

Żerca - Katarzyna Berenika Miszczuk

Żerca
Katarzyna Berenika Miszczuk 


Nie można żyć, żałując cały czas czegoś co się stało bądź nie stało. Trzeba cieszyć się życiem, które się ma.


Są tu jacyś fani perypetii szeptuchy? Ręka w górę! Tym razem jest jeszcze ciekawiej!

Po tragicznych wydarzeniach jakie miały miejsce podczas obchodów Nocy Kupały Gosia próbuje na nowo układać sobie życie. Strata przyjaciela, zaginięcie ukochanego i dług zaciągnięty u jednego z bogów wcale tego nie ułatwiają. Baba Jaga postanawia wyjechać na waka.. pielgrzymkę, a w wiosce pojawia się nowy żerca, nieziemsko przystojny Witek, który chętnie pociesza Gosię. Na domiar złego, w okolicy pojawia się myśliwy, który poluje na nadprzyrodzone istoty i zagraża przyjaciółce Gosi - Sławie. Młoda szeptucha musi stawić czoła nie tylko wiecznie chorym pacjentom, ale też problemom, które pojawiają się znikąd i wciąż mnożą. 

W tej części barw powieści dodaje przede wszystkim postać nowego żercy, który zajmuje miejsce Mszczuja w wiosce. Witek jest zabójczo przystojny, wykształcony i mądry, a co za tym idzie, niejedna panna chciałaby z nim nawiązać bliższą znajomość. Sęk w tym, że Witek zainteresował się Gosławą, która wciąż wzdycha do Mieszka. Ja osobiście postać Witka polubiłam od samego początku, choć z czasem stawał mi się coraz bardziej obcy. Witek i Mieszko (bo nie sposób ich w jakiś sposób porównywać) to zupełnie inne osobowości. Mieszko jest - dosłownie i w przenośni - z innej epoki. Wierzy w magię, bogów i niejednego w swoim życiu doświadczył. Natomiast Witek jest mężczyzną nowoczesnym, który bardziej wierzy w technologię i wszelkie udogodnienia niż w to, czego się uczył. W Witku spodobało mi się to, że wprowadził do książki powiew "normalności". To facet, który słucha rocka, zabiera kobietę na koncerty i jest zwyczajny w swojej prostocie. Jednakże.. gdy tylko na horyzoncie pojawia się Mieszko, Witek nie ma szans. Dla mnie oczywiście. Mimo tego, że Mieszko jest staromodny, że ma swoje za uszami i nie zawsze zachowuje się tak, jakby wypadało - wygrywa ten pojedynek. 

Żerca to moim zdaniem najlepsza część cyklu Kwiat paproci. Dzieje się na prawdę dużo, są niespodziewane zwroty akcji i takie rozwiązania niektórych sytuacji, które nigdy nie przeszłyby czytelnikowi nawet przez myśl. Jedno wydarzenie goni drugie i jest coraz bardziej zaskakujące. Poznajemy bliżej bogów, niektórzy zaskakują - szczególnie Mokosz, która wydawała mi się najbardziej obca i wroga, a okazała się bardzo pomocna, i nawet w pewnym sensie ją polubiłam. Bardzo żałuję, że jeden wątek został nieco spłycony. To znaczy - autorka robi takie COŚ, że czytelnikowi szczęka opada, a potem nagle ten wątek odchodzi kompletnie na bok i jest zapomniany. Za to na koniec, autorka wygrzebuje z głębi powieści ten konkretny wątek i zabija takiego klina, że głowa mała. To mi się akurat podoba i w tym znajduję wytłumaczenie tego, dlaczego wcześniej o tej jednej konkretnej rzeczy była tylko mała wzmianka, a potem bum! Szkoda tylko, że w zdaniu kończącym książkę. A może to i dobrze? Bo właśnie to sprawia, że tak bardzo chcę sięgnąć po kolejną część, żeby dowiedzieć się co dalej. 

Wątek miłosny wreszcie zaczyna się klarować i nabierać kształtów. Mieszko przechodzi pewną przemianę, moim zdaniem zdecydowanie na lepsze. Znika trochę tego średniowiecznego Mieszka, a wszystko to, by udowodnić Gosi, że jest dla niej gotów zrobić wiele, by pokazać swoje uczucie. Wciąż ta romantyczna strona powieści jest na bocznym torze, nienachalna, ale przewija się w tle i nadaje powieści barw i charakteru. Lubię takie wątki miłosne, które nie dominują całej fabuły, a są jedynie idealnym uzupełnieniem. 

Miszczuk znana jest z humoru w powieściach, i nie brakuje go również w Żercy. Zabawne dialogi i sposób narracji nie raz dają czytelnikowi powód do śmiechu, co zdecydowanie ułatwia odbiór powieści, która bądź co bądź, nie należy do lekkich czytadełek. Owszem - jest napisana bardzo przyjaznym językiem, ale ilość postaci, nazw ziół i szeptuchowych specyfików, a także wydarzenia - te obecne i retrospekcje z przeszłości wymagają od czytelnika skupienia i uwagi. 

Uwielbiam tę powieść za niesamowity klimat, magię wyzierającą z kart powieści, wyraziste, barwne postaci, zabawne sceny i oryginalność. Bo bądź co bądź, ale nie spotkałam się z książkami o takiej tematyce. Słowiańskie klimaty, ludowość, alternatywna wizja Polski to pomysł nieszablonowy - to strzał w dziesiątkę! Myślę, że tych, którzy poznali już szeptuchę nie muszę namawiać do sięgnięcia po Żercę. A tych, którzy jeszcze nie znają serii Kwiat paproci, a skusili się tą recenzją, zachęcam do przeczytania Szeptuchy i Nocy Kupały, bo to jedyna okazja do takiej podróży po słowiańskiej Polsce. 

sobota, 14 października 2017

mini maratonowy tag książkowy - edycja 3

Już po raz trzeci stworzyłyśmy z dziewczynami z grupy Mini Maratony Czytelnicze nasz własny tag. Zabawa jest przy tym jak zwykle świetna! Zapraszam do poczytania!



Ola K., czyli książkowa grupa najlepszych przyjaciół (Jellyfish)
Pierwsze i chyba najbardziej odpowiednie co mi przyszło do głowy to Harry, Ron i Hermiona. Dla mnie to jest najlepszy przykład prawdziwej przyjaźni.

                                            


Jellyfish, czyli książka, którą chcesz w końcu przeczytać (Ola K.)
Chcę w końcu przeczytać Ławeczkę pod bzem Agnieszki Olejnik! Już się nie mogę doczekać, aż ją dorwę w swoje łapki, już niedługo! :)



Meredith, czyli najlepszy retelling bajkowy (KittyAilla)
Poddaje się. Nie czytałam chyba nigdy książki, która pasowałaby do tej kategorii. 

KittyAilla, czyli bohater, który świetnie pisze (książki, wiersze, opowiadania etc.) (Meredith)
Jedyne co przychodzi mi do głowy, to Sydney z Maybe Someday - pisała teksty do muzyki Ridge'a. 



Lilith Jones, czyli ulubiony film, który nie musi być ekranizacją książki (Justyśka)
Uwielbiam Oświadczyny po irlandzku, bo jest romantycznie, zabawnie i z masą przygód! A z tego co wiem, nie jest to film na podstawie żadnej książki, chyba, że się mylę?

Justyśka, czyli czym kierujesz się kupując książki (Lilith Jones)
Przede wszystkim tym, czy książka trafia w mój czytelniczy gust. To najważniejsze. Ostatnio często kupuję też książki kierując się nazwiskiem autora - mam takich autorów, których kupuję niemalże w ciemno. Przyznam też, że czasem kupuję przez wzgląd na piękna okładkę, ale to musi być poparte pierwszym kryterium, które tu wymieniłam.

Aleksandra B., czyli najlepsza książka z damską bohaterką (Kot Amator)
Akurat teraz mam taki humor, że A potem przyszła wiosna wydaje mi się książką wręcz perfekcyjną, a Pola, główna bohaterka, idealną przedstawicielką kobiet. 



Kot Amator, czyli piosenka, która idealnie oddaje klimat twojej ulubionej książki 
Maybe Someday - Griffin Peterson i książka Maybe Someday Colleen Hoover*

                                            

* to może nie jest moja ulubiona książka, ale piosenka i ta książka pasują idealnie więc musiałam to tu wstawić <3

Bookworm, czyli książka, która działa jak lekarstwo - zawsze poprawia ci samopoczucie (Dominika K.)
Zawsze kiedy wpadam w zły humor albo emocjonalny dołek sięgam po Pollyannę. Potrafi uświadomić, że w życiu należy cieszyć się z małych rzeczy, bo właśnie takie drobnostki tworzą szczęście. 



Dominika K., czyli pierwsza książka, którą świadomie wypożyczyłaś z biblioteki i zapadła ci w pamięć (nie lektura) (Bookworm)
Mam trzy takie książki, które przychodzą mi do głowy. Taka, która miała duży wpływ na moje dalsze czytelnictwo to Harry Potter i Kamień Filozoficzny. Inna, którą też dosyć dobrze pamiętam to Momo, Z zapartym tchem przeczytałam  i do dziś  miło wspominam też Ronję, córka zbójnika. A taka "doroślejsza" książka to Córka czarownic Doroty Terakowskiej, którą uwielbiam! 

Paulina Ochęcka, czyli książka, po której przeczytaniu dopiero stwierdziłaś, że bardzo Ci się podobała (Lilijka)
W zasadzie to mam sporo takich książek. Często doceniam książki dopiero po dniu czy dwóch od przeczytania. Takie mocne uczucie, dopiero po przeczytaniu wzbudziła we mnie Złodziejka książek

Lilijka, czyli książka, która rozbawiła cię dialogami bohaterów (Paulina Ochęcka)
Pani Wiesia z Pracowni dobrych myśli była niezastąpiona w prowadzeniu dialogów z innymi bohaterami <3 

Magic Wizard, czyli twoja najukochańsza seria z dzieciństwa, do której powracasz/ kontynuujesz ją (KittyAilla)
Ania z Zielonego Wzgórza! Mam wszystkie części, takie stare wydanie, które czytałam w dzieciństwie. Wtedy wypożyczałam z biblioteki, a teraz, niedawno, udało mi się to samo wydanie zdobyć, co nie było wcale takie łatwe. Ale mam i czytam! <3

    *zdjęcie znalezione w Google

KittyAilla, czyli książka w której główny bohater lubi mieć wszystko pod kontrolą 
Oh, tak długo myślałam nad tą kategorią, a taka jest prosta! Oczywiście że Joanna Chyłka z książek Mroza!


Dziękuję, że mogę być z Wami! <3 

poniedziałek, 2 października 2017

Czereśnie zawsze muszą być dwie - Magdalena Witkiewicz

Czereśnie zawsze muszą być dwie
Magdalena Witkiewicz 



Od jakiegoś czasu jestem wielką zwolenniczką książek Magdaleny Witkiewicz. Niezmiennie moją ukochaną pozostaje Pracownia dobrych myśli, ale Czereśnie plasują się tuż za nią. Uwielbiam takie klimatyczne powieści, które są niemalże w każdym calu perfekcyjne. Taka właśnie jest książka, o której kilka słów postaram się Wam teraz opowiedzieć.


Zosia Krasnopolska na własnej skórze przekonuje się, że jedna mała decyzja może zmienić bieg życia. Gdy postanawia iść na wagary, nie wie jeszcze, że ten incydent zapoczątkuje falę wydarzeń, które doprowadzą je do dnia, kiedy otrzymuje w spadku od pani Stefanii zrujnowaną willę w Rudzie Pabianickiej. Stary dom otoczony sadem skrywa wiele tajemnic swoich poprzednich mieszańców. Zosia powoli zgłębia jego historię. Poznaje przy tym Szymona i pana Andrzeja, którzy pomagają jej odkryć przeszłość willi. A co najważniejsze, Zosia zaczyna odkrywać też co innego: uczy się ludzi, uczuć i tego, co w życiu jest na prawdę wartościowe. 

Nawet najbardziej niepozorna decyzja wpływa na nasze życie, a przeszłość zawsze wybrzmiewa w teraźniejszości. 

Teraz zacznę się rozpływać nad tym, jak pięknie pisze pani Magda Witkiewicz, i pewnie nie będzie to nic nowego. Zastanawiam się, co napisać, by przekonać Was, że ta książka jest wyjątkowa. I dochodzę do wniosku, że tego nie da się opisać - to trzeba przeczytać i samemu wyrobić sobie opinię. Ale powiem Wam chociaż, co mnie najbardziej urzekło w tej książce.

Po pierwsze - uwielbiam historie, gdzie tłem jest willa, stary dom, czy kamienica. Dla mnie samo to już jest dużym plusem, a jeśli jeszcze tchnie się w taki budynek życie, dobierze odpowiednich bohaterów, odpowiednie charaktery - może z tego wyjść coś cudownego. Zrujnowana willa w Rudzie Pabianickiej ma niesamowity urok i klimat. Ja sobie wyobrażałam ten dom, pomieszczenia, stare meble, pozostawione przez dawnych mieszkańców, pamiętające ich dotyk, uśmiechy, radości i smutki. Przedmioty są cząstkami historii, swoistym nośnikiem pamięci - nawet filiżanka, która pamięta obecność dawnych mieszkańców jest elementem czyjegoś życia. Cudowne w tej książce było to, że z każdą kolejną stroną dowiadujemy się więcej o przeszłości willi i jej mieszkańców,  obraz domu się wyostrza i krystalizuje. 

Dom to nie tylko mury i szczelne okna. Dom to przede wszystkim ludzie. Śmiech, oddechy, głośne rozmowy i szepty

I w przypadku tej powieści Witkiewicz bohaterowie są znakomicie wykreowani. Zosi nie poznajemy w pełni od razu - raczej z biegiem powieści. Jest silną dziewczyną, a potem kobietą. Mimo młodego wieku i nieprzychylności rodziców potrafi postawić na swoim i osiągać postawione sobie cele. Życie nie jest jednak łatwe i boleśnie daje o tym Zosi znać. Gdy ucieka przed rzeczywistością do Rudy Pabianickiej, poznaje Szymona. Wtedy dowiaduje się czym jest prawdziwa przyjaźń i jak wygląda miłość. Szymon jest mężczyzną, który nie może pogodzić się z przeszłością, a pod aurą pogodnego człowieka skrywa się ogromny smutek. Zosia i Szymon wzajemnie sobie pomagają, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Nie ma bum! i zakochanie od pierwszego wejrzenia, ale powoli rozkwitające uczucie. Takie dojrzałe, aczkolwiek czasami wybuchowe, a czasami stłumione. 

Muszę wspomnieć o bohaterach, którzy co prawda nie są główni, ale są niesamowicie ważni w tej książce. To pani Stefania, od której zaczyna się cała sprawa z willą, i pan Andrzej, dzięki któremu Zosia poznaje historię swojego domu. Pani Witkiewicz często tworzy takich bohaterów - niby niepozornych, mało ważnych, ale bez nich cała historia nie miała by sensu. Tak jak w Pracowni dobrych myśli pokochałam panią Wiesię, tak tu moje serce skradł pan Andrzej.  Pan Andrzej to starszy człowiek, z bagażem doświadczeń i ogromnym sercem. Bardzo ciepły, taki.. kochany, bo nie umiem tego lepiej opisać. Właśnie przez wątek pana Andrzeja popłakałam się podczas lektury, co u mnie jest na prawdę rzadkością. 

W tle przewija się historia Henryka Dworaka, która sięga aż do czasów wojny, a wybrzmiewa do czasów obecnych. To właśnie Henryk był właścicielem willi. Ten wątek jest prowadzony w formie retrospekcji, ale jest pełny, wyrazisty. To taka historia w historii, swoją drogą - piękna, wzruszająca, acz smutna. Skomplikowana, bo jej rozwiązanie nadchodzi dopiero dziesiątki lat później. 

Autorka wprowadziła też coś nowego - dreszczyk strachu. Jest taki maleńki akcent, który co wrażliwszego czytelnika przyprawi o gęsią skórkę. Trochę tajemniczości połączone z nutką grozy - dla mnie ekstra! 

Czereśnie zawsze muszą być dwie to książka o skomplikowanych, poplątanych ludzkich losach. To bardzo delikatna, subtelna powieść o miłości, o tym, że człowiek jest ostoją drugiego człowieka, o przyjaźni, takiej pięknej, prawdziwej przyjaźni. To historia, która uświadamia, że każda podjęta decyzja ma dla nas jakieś znaczenie. Nie brakuje emocji i wzruszeń. To książka, która między wierszami skrywa wiele prawd, trzeba tylko je dostrzec, a potem odnaleźć je w swoim życiu.


Moja ocena: 9/10

Jedna rzecz, która mnie w książce najbardziej urzekła: 
postać pana Andrzeja