Bardzo długo zastanawiałam się, czy pisać w ogóle o tej książce. Pewne sprawy są sprzeczne z moimi poglądami i ciężko będzie mi zachować bezstronność w wyrażeniu opinii o tej książce. Jednak po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że i tak się z wami podzielę moimi odczuciami.
Na wstępie zaznaczam, że opinia może zawierać spoilery.
Książka napisana jest po mistrzowsku - Jojo Moyes podejmuje tak trudny temat, że wydaje się, że ciężko będzie czytać powieść. Nic bardziej mylnego. Historia wciąga tak bardzo, że nie można się oderwać. Zaczęłam czytać w przerwie między zajęciami na uczelni, potem czytałam na zajęciach, czekając na autobus, w autobusie, a potem w domu. Utonęłam. Do wieczora książka była przeczytana.
O czym jest książka, skoro tak bardzo wciąga?
Lou ma 27 lat i właśnie straciła pracę w ukochanej kawiarni. Udaje się do pośredniaka raz, drugi, trzeci.. aż w końcu dostaje pracę jako opiekunka mężczyzny z porażeniem czterokończynowym. Jest w błędzie, myśląc, że będzie opiekowała się staruszkiem.
Will bowiem ma 35 lat. Dwa lata temu wskutek tragicznego wypadku został sparaliżowany. Nie może ruszać rękami, nogami - nie może chodzić, sam jeść, nie potrafi robić najprostszych czynności.
Jak nie trudno się domyślić pomiędzy Lou i Willem rodzi się uczucie. I wszystko to jest naprawdę urocze i powieść nie jest typowym romansidłem.
W pewnym momencie czytelnik dowiaduje się, że Will ma za sobą próbę samobójczą, więc Lou, w roli opiekunki ma tak naprawdę pilnować go, by się nie zabił.
Cóż z tego, skoro Will już przesądził swój los? Za pól roku ma wizytę w klinice w Szwajcarii. Tak, Will chce eutanazji.
Matka Willa niemalże błaga Lou, by ta przekonała go do zmienienia swojej decyzji. I dziewczyna bardzo się stara. Na każdej stronie widać, jak bardzo mężczyzna zmienia się pod wpływem Lousiy.
Kobieta zabiera go w przeróżne miejsca, pokazuje mu na nowo świat i możliwości jakie ma, nawet będąc na wózku. Poświęca mu cały czas i serce, by tylko odwieść go od eutanazji.
I po raz kolejny - nie trudno się domyślić, że dochodzi do wyznania uczuć. I kiedy już wszystko wydaje się na dobrej drodze.. no właśnie? Co zrobił Will?
Książka jest naprawdę dobra. Wzrusza. Momentami bawi. Wywołuje łzy i śmiech.
Ale dlaczego autorka wręcz "promuje" ideę eutanazji? Takie książki powinny krzepić, podnosić na duchu, a nie dołować.
Praktycznie do końca byłam pod ogromnym wrażeniem. Chłonęłam książkę a moją głowę przepełniała myśl, jak wspaniała jest ta powieść.
Aż doszłam do końcówki. Nie chciałam tego czytać. I nie chodzi o samo to, że nie lubię takich zakończeń - wręcz przeciwnie, bardzo lubię, kiedy nie wszystko jest kolorowe jak w bajce. Ale to kłóci się z moim pojęciem o życiu. Czytając ostatni rozdział byłam zdruzgotana. Wkurzona. Wściekła.
Autorka, która ma świadomość tego, że książka trafi do szerokiego grona czytelników - o różnym poziomie życia, z różnymi słabościami i przeżyciami nie powinna w taki sposób traktować czytelnika.
Tyle ode mnie.
Tak jak pisałam na początku. Trudno było mi napisać tę opinię, trudno było mi ocenić książkę. Z jednej strony uważam ją za cholernie dobrą, a z drugiej strony chciałabym o niej jak najszybciej zapomnieć.
Cóż, ja spotkałam się z poglądem mojego katechety, że dla ateistów jest tylko eutanazja - chyba osoba wierząca w Boga nie powinna wygłaszać takich poglądów, zwłaszcza nauczyciel. Nie mam ochoty sięgnąć po pozycję nieważne, jak dobry warsztat literacki przedstawia.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo zauroczona najnowszą książką autorki- "Razem będzie lepiej", dlatego w wolnej chwili mam zamiar rozejrzeć się za jej poprzednimi powieściami. Ciekawe, jakie będzie moje zdanie na temat ostatniego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Koniecznie podziel się potem ze mną swoją opinią :)
UsuńTemat trudny, ale ostatnimi czasy chyba coraz więcej książek oscyluje w tych klimatach. Nie powiem, ta kończy się inaczej niż większość z nich i myślę, że to trochę chamskie traktowanie czytelnika. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńindywidualnyobserwator.blogspot.com
Nie będę jej czytać, choć zapowiadała się super zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńOstatnio na blogach bardzo dużo dobrego czytam o Jojo Moyes. Mam w najbliższych planach przeczytanie "Razem będzie lepiej", ale po "Zanim się pojawiłeś" raczej nie sięgnę. Wydaje mi się, że ta książka ma zbyt wiele ładunku emocjonalnego. Chyba, podobnie jak Ty, miałabym po jej lekturze mieszane uczucia. pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPamiętam jakie emocje towarzyszyły lekturze - rany, nie mogłam ochłonąć! Fenomenalna książka jak dla mnie;)
OdpowiedzUsuńPoluję na tą książkę w mojej bibliotece i naprawdę jestem jej bardzo ciekawa. Jednak smutne, dołujące zakończenie trochę mnie odstrasza, myślę jednak, że przeczytam.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
czytambozyje.blogspot.com
Mam mieszane uczucia co do przeczytania tej książki. A recenzje jeszcze bardziej szarpią mnie na dwie strony... :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
BLOG-KLIK!