sobota, 20 października 2018

Cała ja - Augusta Docher

Cała ja to już moje kolejne spotkanie z twórczością Augusty Docher. Z każdą kolejną książką przekonuję się, że autorka jest otwarta na różne style i gatunki. Pisze dla dorosłych i dla młodzieży, spod jej pióra wychodzą powieści obyczajowe jak i fantastyczne. I co najważniejsze - robi to dobrze.

Kiedy trafiłam na świeżutką pozycję Pani Augusty nie oczekiwałam zbyt wiele. Ale ta książka jest inna. Poważniejsza, poruszająca tak trudny i delikatny temat, że czasami aż boimy się o tym myśleć. Jednocześnie autorka podeszła do tego tematu z niezwykłą subtelnością i ogromnym taktem, dzięki czemu nie odczuwamy aż ta jego ciężaru i o wiele łatwiej jest go przyswoić. Nie mogę zdradzić o co konkretnie chodzi, bo zepsułabym Wam całą przyjemność z czytania, ale jestem przekonana, że Wasze odczucia będą zbieżne z moimi. 

Cała ja to historia dwóch młodych dziewczyn, które na pozór wydaja się być zupełnie różne.
Milena pochodzi z jednej z najbogatszych polskich rodzin. Niczego jej nie brakuje pod względem materialnym, jednak w niedalekiej przeszłości spotkała ja straszna tragedia - w wypadku zginął jej ukochany tata. Od tego czasu jej życie wypełnia smutek. Ponadto Milena ma kompleksy na punkcie swojego wyglądu i z tego właśnie powodu myśli, ze nie ma szczęścia w miłości. Z kart powieści wyłania się jasny i wyrazisty obraz dziewczyny.

Paula natomiast to postać skryta i owiana otoczką tajemniczości. Jest dziewczyną samotnie mieszkającą w Grabówku, nie ma żadnych znajomych, nie wyróżnia się niczym szczególnym, nie wiemy nic o jej przeszłości. Jest szarą myszką pragnącą ukryć się przed światem. 

To co Pani Augusta zrobiła jest nie do opisania. Autorka bardzo pięknie pisze o rzeczach trudnych. Czasami wydawać by się mogło, że ogrom cierpień i niefortunnych zbiegów okoliczności jakie spadają na bohaterki są nierealne i przerysowane, ale to co przydarzyło się Milenie albo Pauli mogło przydarzyć się każdej z nas. Tyle bólu i cierpienia jakie spotkały Milenę ciężko udźwignąć, a jednak dziewczyna potrafiła zawalczyć i stawić czoła życiu, kiedy wydawało się, że nic nie jest już w stanie jej uratować. Najpierw śmierć ojca i  pechowy związek, potem jeszcze bardziej niefortunne zakochanie się w o wiele starszym od niej przyjacielu rodziny - Jacku, aż w końcu rewelacje jakie po latach wychodzą na jaw to zbyt wiele dla tak młodej osoby.  Siła miłości potrafi jednak czynić cuda.

Paula również nie ma lekko. Jej historia jest mniej burzliwa i chyba bardziej do mnie trafiła. Wyłania się z niej obraz narodzin prawdziwej przyjaźni. Za sprawą młodego pół Polaka, pół Holendra dziewczyna poznaje też nowe oblicze miłości - czystej, bezpiecznej i radosnej, choć bardzo się przed nią wzbrania. Widać, jak z dnia na dzień Paula odżywa, staje się pogodna i pewna siebie. Ale też nie ma łatwo i musi stawić czoła przeszkodom, choćby takim jak napastowanie w pracy czy bolesna przeszłość niedająca o sobie zapomnieć. 

Przyznam że Paweł - Paul od samego początku wzbudził moją sympatię i całym sercem mu kibicowałam. Podobała mi się jego postawa i przede wszystkim to, że nie stchórzył gdy głos zabrały demony z przeszłości Pauli. Paweł to bardzo odpowiedzialny młody mężczyzna, który z pewnością skradnie serca wielu czytelniczek. 

Cała ja to powieść nie tylko o ranach z przeszłości i cierpieniu. Bohaterki muszą zmierzyć się z własnymi lękami i pokonać pewne granice, przede wszystkim te siedzące w głowie. To powieść o tym, jak trudno jest przebaczać, ale równocześnie o tym, jak oczyszczające jest przebaczenie, na początek samemu sobie. Cała ja naznaczona jest bólem ale też nadzieją. Pokazuje jak wiele złego może wyrządzić kłamstwo i tajemnice. Przede wszystkim jednak to historia o trudnych decyzjach i wyborach niemalże niemożliwych, o trudach dorastania, miłości porywczej, młodzieńczej i tej spokojnej, dojrzałej. Czyta się z zapartym tchem. Emocjonalny rollercoaster. 

niedziela, 14 października 2018

Wielka wymiana książkowa Przeczytaj i podaj dalej

Od pewnego czasu na mojej półce miejsce kurczy się w zastraszającym tempie (mimo że przecież wcale nie kupuję książek!). I oczywiście są takie książki, których za nic nie oddam, ale są też takie, które z bólem bo z bólem, ale chętnie oddam w dobre ręce, żeby dostały jeszcze drugie życie, a nie kurzyły się na półce. Z pomocą przychodzi akcja organizowana przez Save the Magic Moments i Socjopatkę.  Akcja jest prosta: wystawiamy swoje książki na wymianę i szukamy u innych książek które nas zainteresują. I wymieniamy się! 

Mam nadzieję, że chociaż część moich książek znajdzie nowy dom. Dawajcie znać czy coś Was zainteresowało! :) 

stan idealny


stan bardzo dobry


stan bardzo dobry

stan idealny


stan idealny


stan dobry

stan dostateczny

stan bardzo dobry

stan idealny


stan idealny


(w języku angielskim)
stan dostateczny

stan dobry

czwartek, 4 października 2018

Szczęście za horyzontem - Krystyna Mirek

Szczęście za horyzontem 
 Krystyna Mirek




Uwielbiam odkrywać nowych autorów, a zwłaszcza polskich. Chociaż o Pani Krystynie Mirek słyszałam już dawno, to wciąż brakowało sposobności by zapoznać się z jej twórczością. W końcu zdarzyła się okazja i sięgnęłam po Szczęście za horyzontem. Początkowo z obawami i pewnym dystansem, ale szybko przekonałam się, że bez potrzeby. 

Nie pamiętam kiedy ostatnio pochłonęłam książkę w trzy dni. Uwierzcie, że kiedy książka naprawdę wciąga, przeszkody typu dużo obowiązków czy brak czasu nagle okazują się do przeskoczenia. Wtedy czyta się bez opamiętania, wykorzystuje każdą wolną chwile. Uwielbiam ten stan.

Szczęście za horyzontem to historia Justyny, której życie zmienia się w wyniku jednej niefortunnej decyzji. Traci wszystko co stanowiło jej uporządkowane, eleganckie życie: pracę, mieszkanie i partnera. Drugim torem biegnie historia Janka, wdowca i ojca wychowującego trójkę dzieci. Mężczyzna żyje w skrajnej nędzy i mimo ogromnych starań nie potrafi zapewnić swojej rodzinie lepszych warunków. Ich drogi się krzyżują zupełnie przypadkiem, a spotkanie tych dwojga na zawsze odmienia życie Janka i Justyny. 

W pierwszej chwili myślałam, że nie polubię Justyny, bo jest zupełnie inną osobą niż ja. Nie podobał mi się jej styl życia, ani decyzje jakie podejmowała, a już w zupełności nie rozumiałam jej postępowania. Szybko jednak, dzięki tej powieści nauczyłam się, żeby nie oceniać ludzi po wyglądzie czy po samym zachowaniu. I o ironio, nauczyła mnie tego sama bohaterka. Potem poszło już jak z płatka. Zaprzyjaźniłam się z Justyną i patrząc z perspektywy czasu, nawet potrafię ją zrozumieć. Zaszła w niej jednak głęboka przemiana i stała się zupełnie nową, lepszą osobą. 

Inaczej było w przypadku Janka - tego polubiłam od razu, mimo, że powierzchownie wydaje się być oschłym, surowym mężczyzną, nieczułym na krzywdę własnych dzieci. Mimo tego, w głębi serca czułam, że jest dobrym człowiekiem, mocno doświadczonym przez los i ostrożnie podchodzącym do życia - i nie pomyliłam się. 

Ogromną moją sympatię zdobyły dzieci Janka - Wiktor, Emilka i Leoś. Te dzieci, mimo, że żyją ubogo i nie mają takich wygód jak inne dzieci, potrafią cieszyć się z każdej drobnostki, są gotowe wskoczyć za sobą w ogień i całym sercem kochają ojca. To właśnie ta książka uświadomiła mi też, że im mniej mamy, tym więcej rzeczy potrafimy w życiu docenić. 

Moją sympatię zdobyła też babcia Łabędzka, co dziwne, bo jest ukazana w książce jako plotkara, kobieta bezwzględna nie mająca serca. Wydaje się, że jest przeciwko własnemu zięciowi i wnukom, chociaż to jedyne jej bliskie osoby. Czuję jednak, że pod skorupą surowości kryje się kobieta która nie potrafi okazać miłości, choć bardzo jej pragnie i wiele jej w sobie ma. I choć Justyna jej nie polubiła, myślę, że są w pewien sposób do siebie podobne i przy odrobinie chęci i szczerej rozmowie, mogłyby się dogadać i sobie pomóc.

Wszyscy bohaterowie - ci główni, którzy grają główną rolę, jak i ci troszkę mniej ważni, aż do występujących w tle są wspaniale wykreowani. Barwni i żywi, dzięki czemu książka wypada naturalnie. 

Historia Justyny i Janka - bo teraz już tak można ją nazywać to historia dwójki ludzi zagubionych w świecie, szukających odkupienia. Nie jest to powieść o wielkiej miłości, bo skupia się na zupełnie czym innym, ale gdzieś tam spomiędzy kart wyłania się uczucie. Czasami wydawała mi się trochę nierealna - zwłaszcza początek, ale szybko o tym zapomniałam i dałam się porwać. Nie ma tu zbędnych dramatów, bo historia sama w sobie jest nieco gorzka, i bardzo podoba mi się, że pisarka nie dodawała niczego na siłę. Pani Krystyna bardzo prawdziwie ukazuje realia polskiej wsi. Sama pochodzę ze wsi i wiem, że w tak niewielkiej społeczności każde niecodzienne wydarzenie jest przez długi czas na językach mieszkańców. 

Styl Krystyny Mirek jest dokładnie taki jak lubię: lekki, plastyczny, a język prosty i przyjemny w odbiorze. Czytałam z zapartym tchem. Rzadko się wzruszam, a w przypadku tej powieści zdarzyło mi się to kilkakrotnie.  I miałam ten trudny dylemat czytelnika: czytać jak najszybciej, żeby już się dowiedzieć co będzie, czy jak najdłużej by móc się rozkoszować powieścią? 

Zakończenie książki wzruszyło mnie najmocniej. I tak się zastanawiam, czy będzie kontynuacja? Bo właściwie zakończenie jest otwarte,ale czy autorka pokusi się o opowiedzenie nam dalszych losów bohaterów? Z jednej strony jestem ich bardzo ciekawa, ale z drugiej - czy tak jak jest, nie jest idealnie? 

Szczęście z horyzontem to przepiękna, poruszająca powieść o ludzkiej słabości, popełnianiu błędów i poszukiwaniu drogi. To również historia o matczynej miłości, poświęceniu i bezinteresowności. Autorka pokazuje przede wszystkim, że nie mamy prawa oceniać ludzi po pozorach i że z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji jest wyjście. Wzruszająca, przepełniona ciepłem, okruchami szczęścia i miłością powieść o blaskach i cieniach codzienności. Niosąca pozytywną energię i zastrzyk nadziei. 


Za książkę dziękuję  Wydawnictwu Edipresse Książki.


poniedziałek, 1 października 2018

Premiery października, na które czekam

Chociaż dawno nie robiłam podsumowań ani planów na kolejny miesiąc, tak dziś naszła mnie ochota żeby troszkę popisać o wrześniowych dokonaniach i październikowych planach. Będzie to takie trochę pisanie bez składu i ładu i niekoniecznie o książkach. ;-)

Po pierwsze - we wrześniu przeczytałam przepiękną książkę, która mocno chwyciła mnie za serce. Szczęście za horyzontem, bo o niej mowa, to pierwsza książka Krystyny Mirek jaką przeczytałam. Nie znałam autorki, ale tą powieścią od razu mnie uwiodła. Dawno nie pochłonęłam książki w 3 dni, dawno nie czułam tylu emocji podczas czytania. Niebawem ukaże się recenzja, w której opowiem Wam nieco więcej o książce.



Wrzesień był też dla mnie miesiącem powrotu to rzeczywistości, bowiem w sierpniu wróciłam na stałe do Polski i początkowo ciężko było znów przestawić się na inny tryb życia. Dopiero we wrześniu z każdym dniem przychodziła stabilizacja, pewnego rodzaju rutyna i nowy początek. Bardzo mi się ta nowa rutyna podoba i jestem przeszczęśliwa, że znów jestem tu, gdzie jest moje miejsce - wśród znajomych lasów, górek i dolin i najważniejsze - wśród bliskich. 

Wrzesień to miesiąc wielu decyzji i zarazem początek realizacji marzeń. 

I wreszcie udało mi się pojechać w góry! Tęskniłam, a teraz jeszcze bardziej chcę tam wrócić, bo uwielbiam górskie wędrówki i to uczucie, kiedy stoję na szczycie. 


Październik za to to miesiąc książek! Znalazłam aż cztery premiery, które muszę mieć i muszę przeczytać. 






Pierwsze trzy są już co prawda w świątecznej szacie graficznej i tematyce, więc pewnie część z nich zostawię sobie na troszkę późniejszy czas. 

I najważniejsze - ostatni weekend października to Targi Książki w Krakowie! Byłam 2 lata temu i już się nie mogę doczekać tegorocznej edycji. Kto z Was będzie? Ja już od dawna wypatruję planu targów, rozpiski spotkań z autorami. Będę na pewno w sobotę, ale jeśli w inny dzień będzie się działo coś interesującego, to też postaram się być. Nie mogę się doczekać! 


Dla wielu październik to powrót na studia, szaro-bura pogoda i znienawidzona przez sporą część jesień. Ja październik witam z uśmiechem i pozytywnymi myślami. I tego samego Wam życzę. Będzie cudownie!