"Czarna polewka" to przygody dwóch dorosłych córek Gabrieli - Róży i Laury, oczywiście z niemałym udziałem Ignacego Grzegorza. Lubię, bardzo lubię Różę i Laurę, a jeszcze w połączeniu z braćmi Schoppe - cudo! Ale od kilku tomów Jeżycjada kręci się wokół dwóch najstarszych córek Borejków - Gabrieli i Idy, ich dzieci, a ja na odmianę chciałabym się dowiedzieć co u Natalii i Patrycji. Szkoda, że jest ich tak mało, jedynie wzmianki. Mam jedynie nadzieję, że w kolejnych seriach chociaż troszkę, troszkę będzie ich więcej.
"Czarna polewka", nie ukrywam, troszkę mnie rozczarowała. Przyzwyczajona byłam do ogromnej dawki humoru, perypetii rodzinnych, a tutaj autora skupiła się wyłącznie na wątkach miłosnych. Lubię takie wątki i nie, nie były złe - tyle, że chciałabym czegoś więcej. A może jestem po prostu wybredna? Wolfi był jedynym z moich ulubionych bohaterów "pobocznych" kiedy poznałam go w "Żabie", a teraz mnie irytował. Zyskał za to Fryderyk. Różę od początku kochałam niezmiernie.
Jednym z bohaterów który dostarczał mi odrobinkę śmiechu był Piotrek Żeromski. Strasznie polubiłam tego kędzierzawego, rozgadanego chłopaka.
Mimo wszystko, książkę oceniam wysoko - przecież tak czy siak uwielbiam ród Borejków. Nie zniechęca mnie to do dalszej lektury Jeżycjady, bo już pokusiłam się o przeczytanie opisu kolejnej części i szczerze - nie mogę się doczekać!
Wyzwanie: w tytule jest kolor
Po troszkę rozczarowującej "Czarnej polewce" zabrałam się za "Sprężynę". Kolejny tom cyklu. I wydawać by się mogło, że to co niedoskonałe w poprzedniej części tutaj jest idealne. Tytułowa sprężyna, czyli Łusia co prawda nie zawładnęła moim sercem, ale polubiłam ją mimo wszystko, szczególnie w duecie ze swoim bratek - Józefem - duet wybuchowy. W tym tomie dostałam to, czego mi brakowało w poprzednim. Tutaj autora nie skupia się tylko na dwóch najstarszych córkach Borejków, ale też na Patrycji, a nawet Nutria ma trochę udziału. Bardzo, bardzo się cieszę, że mogłam się wraz z bohaterami wybrać na wieś do Pulpecji. Pani Musierowicz tworzy tak opowieść, że wciąga nas tam jakby ciałem - tam, gdzie chce byśmy byli. Co w tej części podobało mi się najbardziej? Pobyt na wsi, postać Józinka, pan polonista-ogrodnik i jego historia rodzinna, stary pan Gruszka. To te wątki, które zasługują na uwagę. Fajne też jest to, że nie wszystko tutaj jest aż tak bardzo kolorowe. Mam na myśli wypadek członka rodziny Borejków, ale nie zdradzę kogo, by nie psuć przyjemności czytania. Co mi się nie podobało? Tradycyjnie postać Ignacego Grzegorza. Mam nadzieję, cichutką, że jeszcze się zmieni..
To, co umila czytanie to rysunki autorki. Już w poprzednich częściach mnie oczarowały i niektórych bohaterów przedstawiają dokładnie tak, jak ich sobie wyobrażałam. Świadczy to tylko o tym, że autorka równie dobrze rysuje słowem jak i ołówkiem.
Książka ciepła, pełna miłości, śmiechu, zabawy, a momentami nawet i grozy. Cała pani Musierowicz. Martwi mnie, że mam tylko dwie części w zapasie. Nie pozostanie mi pewnie nic innego, jak zacząć przygodę z Borejkami od nowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego działania - dziękuję!
Postaram się odpowiadać na Wasze komentarze i odwiedzać Wasze blogi :)