Katarzyna Berenika Miszczuk
Nie można żyć, żałując cały czas czegoś co się stało bądź nie stało. Trzeba cieszyć się życiem, które się ma.
Są tu jacyś fani perypetii szeptuchy? Ręka w górę! Tym razem jest jeszcze ciekawiej!
Po tragicznych wydarzeniach jakie miały miejsce podczas obchodów Nocy Kupały Gosia próbuje na nowo układać sobie życie. Strata przyjaciela, zaginięcie ukochanego i dług zaciągnięty u jednego z bogów wcale tego nie ułatwiają. Baba Jaga postanawia wyjechać na waka.. pielgrzymkę, a w wiosce pojawia się nowy żerca, nieziemsko przystojny Witek, który chętnie pociesza Gosię. Na domiar złego, w okolicy pojawia się myśliwy, który poluje na nadprzyrodzone istoty i zagraża przyjaciółce Gosi - Sławie. Młoda szeptucha musi stawić czoła nie tylko wiecznie chorym pacjentom, ale też problemom, które pojawiają się znikąd i wciąż mnożą.
W tej części barw powieści dodaje przede wszystkim postać nowego żercy, który zajmuje miejsce Mszczuja w wiosce. Witek jest zabójczo przystojny, wykształcony i mądry, a co za tym idzie, niejedna panna chciałaby z nim nawiązać bliższą znajomość. Sęk w tym, że Witek zainteresował się Gosławą, która wciąż wzdycha do Mieszka. Ja osobiście postać Witka polubiłam od samego początku, choć z czasem stawał mi się coraz bardziej obcy. Witek i Mieszko (bo nie sposób ich w jakiś sposób porównywać) to zupełnie inne osobowości. Mieszko jest - dosłownie i w przenośni - z innej epoki. Wierzy w magię, bogów i niejednego w swoim życiu doświadczył. Natomiast Witek jest mężczyzną nowoczesnym, który bardziej wierzy w technologię i wszelkie udogodnienia niż w to, czego się uczył. W Witku spodobało mi się to, że wprowadził do książki powiew "normalności". To facet, który słucha rocka, zabiera kobietę na koncerty i jest zwyczajny w swojej prostocie. Jednakże.. gdy tylko na horyzoncie pojawia się Mieszko, Witek nie ma szans. Dla mnie oczywiście. Mimo tego, że Mieszko jest staromodny, że ma swoje za uszami i nie zawsze zachowuje się tak, jakby wypadało - wygrywa ten pojedynek.
Żerca to moim zdaniem najlepsza część cyklu Kwiat paproci. Dzieje się na prawdę dużo, są niespodziewane zwroty akcji i takie rozwiązania niektórych sytuacji, które nigdy nie przeszłyby czytelnikowi nawet przez myśl. Jedno wydarzenie goni drugie i jest coraz bardziej zaskakujące. Poznajemy bliżej bogów, niektórzy zaskakują - szczególnie Mokosz, która wydawała mi się najbardziej obca i wroga, a okazała się bardzo pomocna, i nawet w pewnym sensie ją polubiłam. Bardzo żałuję, że jeden wątek został nieco spłycony. To znaczy - autorka robi takie COŚ, że czytelnikowi szczęka opada, a potem nagle ten wątek odchodzi kompletnie na bok i jest zapomniany. Za to na koniec, autorka wygrzebuje z głębi powieści ten konkretny wątek i zabija takiego klina, że głowa mała. To mi się akurat podoba i w tym znajduję wytłumaczenie tego, dlaczego wcześniej o tej jednej konkretnej rzeczy była tylko mała wzmianka, a potem bum! Szkoda tylko, że w zdaniu kończącym książkę. A może to i dobrze? Bo właśnie to sprawia, że tak bardzo chcę sięgnąć po kolejną część, żeby dowiedzieć się co dalej.
Wątek miłosny wreszcie zaczyna się klarować i nabierać kształtów. Mieszko przechodzi pewną przemianę, moim zdaniem zdecydowanie na lepsze. Znika trochę tego średniowiecznego Mieszka, a wszystko to, by udowodnić Gosi, że jest dla niej gotów zrobić wiele, by pokazać swoje uczucie. Wciąż ta romantyczna strona powieści jest na bocznym torze, nienachalna, ale przewija się w tle i nadaje powieści barw i charakteru. Lubię takie wątki miłosne, które nie dominują całej fabuły, a są jedynie idealnym uzupełnieniem.
Miszczuk znana jest z humoru w powieściach, i nie brakuje go również w Żercy. Zabawne dialogi i sposób narracji nie raz dają czytelnikowi powód do śmiechu, co zdecydowanie ułatwia odbiór powieści, która bądź co bądź, nie należy do lekkich czytadełek. Owszem - jest napisana bardzo przyjaznym językiem, ale ilość postaci, nazw ziół i szeptuchowych specyfików, a także wydarzenia - te obecne i retrospekcje z przeszłości wymagają od czytelnika skupienia i uwagi.
Uwielbiam tę powieść za niesamowity klimat, magię wyzierającą z kart powieści, wyraziste, barwne postaci, zabawne sceny i oryginalność. Bo bądź co bądź, ale nie spotkałam się z książkami o takiej tematyce. Słowiańskie klimaty, ludowość, alternatywna wizja Polski to pomysł nieszablonowy - to strzał w dziesiątkę! Myślę, że tych, którzy poznali już szeptuchę nie muszę namawiać do sięgnięcia po Żercę. A tych, którzy jeszcze nie znają serii Kwiat paproci, a skusili się tą recenzją, zachęcam do przeczytania Szeptuchy i Nocy Kupały, bo to jedyna okazja do takiej podróży po słowiańskiej Polsce.
Dzięki za recenzję, która zachęciła mnie do przeczytania tej książki. Z chęcią zapiszę tytuł i będę miała ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de
Ja z panią Miszczuk niekoniecznie się lubię, ale o tej serii już tyle dobrego słyszałam, że postanowiłam zaryzykować i po świętach będę miała wszystkie części na swojej półce i jestem ciekawa czy przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Przez Ciebie mam ochotę rzucić wszystko i czytać Żercę :D Pożyczyłam od przyjaciółki i chwilę musi jeszcze poczekać, ale tak bardzoo chcę już ją poznać ;D Kocham te serie no <3 :D
OdpowiedzUsuńTej autorki jedynie czytałam dwa pierwsze tomy ze świata Wiktorii. Jednak ta seria również zapowiada się naprawdę interesująca i chętnie po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Tiggerss
https://tiggerssreads.blogspot.com/
Zastanawiałam się poważnie nad Szeptuchą ale któregoś razu przeczytałam kilka negatywnych opinii więc odpuściłam ale po tej recenzji widzę że niepotrzebnie! Totalnie moje klimaty, może uda mi się sięgnąć po te książki jeszcze w tym roku :)
OdpowiedzUsuńbooklicity.blogspot.com